𝚄𝚌𝚒𝚎𝚌𝚣𝚔𝚊

146 10 1
                                    

~ 2 tygodnie później

Dobiegłam gdzieś. Przez kilkanaście dni biegłam przez gąszcz, zamieć oraz góry by dojść do jakiejś chaty. Naprawdę nic oprócz tej chatki nie było. Ledwo już szłam, cała w śniegu i lodzie. Nie mam pojęcia jak ja jeszcze funkcjonowałam jednak gdy tylko zobaczyłam dym, unoszący się na wietrze aż serce podskoczyło mi do gardła. Zebrałam w sobie resztki sił i ruszyłam biegiem w stronie domu.
W całym swoim życiu nie czułam większej radości.

Gdy tylko znalazłam się na ganku, zapukałam cicho. Już się bałam że nikt mi nie otworzy kiedy zobaczyłam starszego mężczyznę. Gdy tylko mnie zobaczył, zmrużył oczy, jakby nie wiedział kto przed nim stoi. Można powiedzieć że już zastygłam z zimna gdy lekki powiew ciepła mnie opatulił. Lecz po chwili otrząsnęłam się i weszłam bez pytania do jego chaty. Chwyciłam jakiś losowy koc i usiadłam przy ogniu.

O tak! Tego mi było trzeba. Mało mnie na razie obchodziło to do kogo weszłam.
- Kim jesteś?
Usłyszałam zza pleców.
- Nikim. Tylko chce się ogrzać - spojrzałam na mężczyznę. - Spokojnie..
Podniosłam powoli ręce do góry. Niezastanawiając się długo wytrąciłam mu z dłoni karabin i sama w niego celowałam.
- Nie ma się czego bać... - powiedziałam rzucając pistolet. Podeszłam do staruszka i złapałam go za ramiona.
- Tylko sobie tutaj pomieszkam chwilę - uśmiechnęłam się.
- Ale...
Nie zdążył nic powiedzieć bo go znokautowałam.
- No i po problemie - to mówiąc, usiadłam z powrotem przy ogniu.
Niestety flashback musiał nastąpić w jakże tym pięknym momencie.

/wspomnienie/

Było ciemno. Zimno... Jednak nie tak jak na Syberii. Ten chłód był przyjemny. Stałam na środku ulicy, patrząc w niebo. Szukałam gwiazdozbiorów: Wielkia Niedźwiedzica, Mała Niedźwiedzica, Wielki Wóz i Mały... Pamiętam te rozterki..
- O co Ci chodzi?!
- O co mi chodzi?! O co Tobie chodzi?! Ja się staram a ty nic nie robisz! Myślisz że to takie proste?!
Usłyszałam hałasy z następnego domu. To była rodzina, która musiałam sprzątnąć.

Spojrzałam na swój pas z bronią. Co ja tutaj właściwie robię?
~Mood. Odbiór! Namierzyłaś cel?
Usłyszałam w słuchawce.
To było do mnie. Ja byłam Mood. Moje myśli uciekły na ten głos. Nic nie zostało. Tylko ciemność.
Wyciszyłam się, namierzyłam i wystrzeliłam. Już nie było słychać żadnych odgłosów. Tylko ćwierkanie jakiegoś ptaka. Też go zabiłam. I odeszłam. Jak gdyby nigdy nic, zostawiając broń na ganku.

W końcu takie było moje zadanie...

Otrząsnęłam się. Czemu to widziałam? Siedząc przy ogniu starałam się uspokoić oddech. Niepokoiło mnie to co widziałam. Zawsze taka byłam? Wstałam i ruszyłam w kierunku kuchni gdy zobaczyłam tego faceta, leżącego na ziemi. Krzyknęłam przestraszona.
- O boże, nic Panu nie jest?
Podniosłam go i położyłam na łóżku. Chwila... Skąd ja mam tyle siły? Spojrzałam zdezorientowana na swoje ręce. Zobaczyłam na lewej dłoni jakiś odcisk. Czy to jest...? Zdziwiona odskoczyłam od staruszka i od broni która nagle znalazła się na stoliku obok. To ja go walnęłam? Ale kiedy?

Spokojnie... Wystarczy się wyciszyć...

Usiadłam na ziemi by zamknąć oczy i wziąć głęboki oddech. To tylko krótka amnezja, zdarza się...

Cisza, krzyk, powrót...

Otworzyłam szeroko oczy. Otrząsnęłam się. Nieprzyjemne uczucie.
- Niestety tak to jest jak się podzieliło swój mózg... - mruknęłam podpierając się szafki. - Pora się stąd wydostać.
Rozejrzałam się po pokoju. Przejrzałam salon aż znalazłam w jednej szafce numer do dostawcy broni.
- Niebieska gwiazda.. Nie słyszałam - mruknęłam, patrząc na karteczkę. - No dobra dzwonimy.
Po trzech sygnałach usłyszałam nisk głos.
- Hasło ?
Yyyyy... Hasło, z tym może być problem. Spojrzałam na kartkę, nie znalazłam na niej nic ciekawego oprócz śnieżki w rogu kartki.
Nagle zapaliła się lampka.
- śnieżny oręż...
Trochę to trwało zanim usłyszałam odzew. Nie bałam się że nie zgadłam. Proszę was, to nawet nie było takie trudne.
- Na kiedy?
Wyjrzałam przez okno.
- Dziś wieczór.
Rozłączył się. Czyli ktoś przyjedzie.
Odłożyłam telefon gdy nagle zakręciło mi się w głowie. Ten podział doprowadzał mnie do zniszczenia. Jednak musiałam wytrzymać. Moja głowa musiała..
Podniosłam się i szybko zaczęłam się szykować do odbicia ciężarówki.
Wieczór już się zbliża.
Dokładnie przejrzałam dom. Nie znalazłam wiele przydatnych rzeczy. Jakąś broń myśliwską, kilka noży i tłumice. Nie wiem po co mi to ostatnie ale postawiłam je przy drzwiach. Może komuś przywalę. Ale to będzie frajda. Przygotowałam też małą niespodziankę dla naszych gości.
Noże schowałam do butów, a broń przewiesiłam przez ramię, kiedy usłyszałam pisk opon.
No w końcu. Wyszłam przed chatę, patrząc jak wóz się zatrzymuje.
- Witajcie panowie! - krzyknęłam odpychając się od słupa.
Zobaczyłam dwóch goryli, którzy na szczęście byli uzbrojeni. Podeszli do mnie ciężkim krokiem.
- Gdzie Norman? - odezwał się jeden z nich grubaśnym głosem.
- W środku, niestety dzisiaj ja przejmuje jego pałeczkę - uśmiechnęłam się.
Nie słuchając, wyminęli mnie i weszli do środka. Będzie zabawnie.
- Zapraszam - mruknęłam.
Ruszyłam za nimi, słysząc odgłos odbezpieczania broni. Weszłam za nimi do salonu, gdzie na środku, przywiązany i cały we krwi siedział właściciel chaty, który niespodziewanie odzyskał świadomość. Cóż za straszna rzecz.
- O boże! Co żeście mu zrobili?! Dziadku! - podbiegłam do niego przestraszona. - Jak śmiecie tu wchodzić i robić coś takiego?!
Spojrzeli po sobie zdezorientowani, opuszczając przy tym broń.
- Ale to nie...
- Zamknijcie się!
Szybko zaczęłam rozwiązywać sznury oraz ściągnęłam mu opaskę z ust.
Staruszek się tylko spojrzał na nich krytycznie i rzekł:
- Głupcy, nie widzicie że z wami pogrywa?
Zanim oni zrozumieli słowa starca leżeli już na ziemi bezbronni.
- To było nawet prostsze niż myślałam - uśmiechnęłam się do siebie. Chwyciłam ich broń i ruszyłam do wyjścia.
- Zapłacisz mi za to! Zapłac.. - krzyczał starzec aż dostał kulkę prosto w brzuch. Nieodwracając się dmuchnęłam w pistolet i wyszłam z domu. Wpakowałam się do auta i odpaliłam.
Pora wyjechać z tego wygwizdowa.

Pov. Alexander Pierce

- Znajdźcie ją do cholery!
- Szefie, staramy się. Nie wykryto jej na żadnych kamerach. Nasi ludzie zostali wysłani w pole jakieś 2 tygodnie temu a nawet nie mają tropu. Nie mamy pojęcia gdzie jest, jakby się rozpłynęła - powiedział w miarę spokojnym głosem jeden z agentów.
Pierce podszedł do niego i spoliczkował.
- Przyłóż się bardziej - syknął. - Chcę mieć ją obojętniew jakiej postaci, rozumiesz?!
- Dobrze, zaangażujemy nowy projekt Zoli.
- Bylebyś ją znalazł. A teraz wynoś się! I nie wracaj dopóki jej nie znajdziesz!
Bez niej nie masz już po co wracać... - mruknął do siebie Pierce. Usiadł na krześle i podparł brodę, zastanawiając się. Po chwili wezwał kogoś, podejmując decyzję.
- Wezwać go. Rogers chwilę poczeka, a ta suka ma być martwa do jutra - rzekł przez zaciśnięte zęby. - Słyszycie?! MARTWA!

***

Robi się poważniej. Niestety nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział ale widzę że nie próżnujecie pod moją nieobecność.
Dziękuję kochani za 1.9K wyświetleń. Nie macie pojęcia ile to dla mnie znaczy. Nie piszę jakiegoś gmiota którego nikt nie czyta ;)
W każdym razie do usłyszenia następnym razem!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 13, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

𝙰𝚐𝚎𝚗𝚝 𝙼𝚘𝚘𝚍. 𝚆𝚒𝚌𝚔𝚎𝚍 𝙶𝚊𝚖𝚎.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz