19. Opisówka - Hermiona

309 14 0
                                    

I to niestety jedyny rozdział w tym tygodniu, bo muszę pozaliczać kilka rzeczy związanych ze szkołą.

Miłego czytania!

Liczba słów: 2681

___

Czuję gorące promienie na skórze, po której ścieka lepki pot. Odgarniam włosy z karku, przerzucając koński ogon przez bark. Kosmki spływają z mojej piersi, przyklejając się do skóry. Poprawiam na ramieniu torbę sportową, której pas obciera mi ramię. Wyciągam dłoń do miedzianej klamki i od razu czuję jej nieprzyjemny gorąc. Musiała nagrzać się na słońcu. W sumie nic dziwnego jest chyba z czterdzieści stopni Celsjusza.

Ledwie po przekroczeniu progu, uderza we mnie nagły chłód. Wzdrygam się, a na mojej skórze wykwita gęsia skórka. Tak lodowato. Cóż nieważne jaką ilością ozdobnego sukna, obrazów czy bibelotów przykryjesz zimny marmur, to on i tak pozostanie zimny.

Rzucam skinięcie głowy do dawnej pani tej posiadłości, która uwieczniona na obrazie wśród kwiatów uśmiecha się życzliwie do każdego odwiedzającego jej dom. Twarz kobiety lśni czystym szczęściem, które skupia się w jej oczach, kiedy patrzy na swojego malutkiego synka. Kilkuletni chłopczyk siedzi na kolanach matki, ściskając w swoich malutkich rączkach misia z tylko jednym uszkiem. Na ustkach malca maluje się anielski uśmiech i wręcz można usłyszeć jego radosny śmiech. Tuż za kobietą stoi pan domu z lekkim, prawie niewidocznym uśmiechem. Jakiekolwiek emocje nie sięgają jego oczu i pozostają one puste, jakby artyście zabrakło farby na namalowanie ich głębi. Jego poważna postawa zakłóca spokój i urok, jaki bije od kochającej matki z dzieckiem. Zdaje się on nie pasować do rodzinnego obrazka, ale wręcz wsiąka w duszę rezydencji.

Skłaniam się i mu, sięgając wzrokiem głębi salonu, w którym nic się nie zmieniło od dwudziestu lat. Książki wciąż tak samo ułożone i odkurzone z jakichkolwiek oznak kurzu. Na zdobionym kominku jedno ze zdjęć w pozłacanej ramce przekrzywione, jakby ktoś chwile temu je oglądał i źle odstawił. Na stoliczku kawowym gazeta z zaznaczonym w kółku jakimś artykułem. Obok kanapy koszyczek z kilkoma kłębkami włóczki i pobłyskujące druty. Wszystko wygląda tak jakby, zostało zostawione na zaledwie kilka minut, a pan i pani domu nigdzie nie odeszli.

Całą elegancję i wyniosłość posiadłości przełamuje muzyka, spływająca długimi strugami z wyższego piętra. Odbija się od estetycznych ścian, drogich mebli, mieniącej się posadzki i ucieka przez otwarte drzwi tarasowe, rozpływając się w wytwornym, zadbanym ogrodzie.

Nadaje ona życia tym oziębłym murom, ale zdaje się też wszystko niszczyć. Niszczy obraz miejsca zatrzymanego w czasie tuż przed tragedią. Zmusza do przypomnienia sobie czemu pana i pani domu już nie ma.

Staję przy białych marmurowych schodach i zrzucając ciążącą torbę, przeciągam się. Mięśnie mi całkiem zdrętwiały, choć zaledwie pół godziny temu skończyłam trening. Cóż to chyba wina tej pogody. Schylam się, rozwiązując sznurowadła butów i zsuwam je ze stóp, zostawiając je obok torby przy najniższym stopniu schodów. Ściągam też przepocone skarpetki, rzucając je na torbę. Drżę na kontakt z zimnym marmurem, ale jednocześnie jest to przyjemnie odprężające po długim spacerze w upale.

Schylam się ponownie, rozpinając torbę, wyciągam z niej lekko zniszczony telefon. Na ekranie urządzenia widnieje kilka rys, ale to mi za bardzo nie przeszkadza w korzystaniu z niego.

Trzymając telefon w dłoni, pokonuję pierwsze stopnie, a moje rozgrzane stopy zostawiają ślady na lśniącej marmurowej posadce.

Skupiam całą uwagę na wyświetlaczu urządzenia w mojej dłoni. Przeglądam Instagrama, skrolując palcem to kolejne zdjęcia, obrazki i filmiki. Drugą dłonią dotykam zimnej, marmurowej poręczy, chroniąc się przed moją nie uwagą i możliwym potknięciem.

Instagram||Harry Potter||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz