24. Opisówka - Harry

219 15 1
                                    

Opublikowany 25/09/2022r.

Liczba słów: 1145

___

O powierzchnię krystalicznego, wysokiego okna z cichym dudnieniem uderzają krople deszczu, które chwile po zderzeniu ze szkłem, spływają długimi smugami w dół. Na odległym niebie, którego tylko fragment mieścił się w rogu okna, kotłują się ciemne deszczowe chmury. Co rusz niektóre fragmenty pierzastych olbrzymów rozbłyskują nagłym światłem, a kilka chwil później następuje odległy, ogłuszający grzmot, który przyprawia mnie o gęsią skórkę. Nie cierpię takiej pogody, a zaledwie kilka minut wcześniej było tak pogodnie i przyjemnie. Nic nie zwiastowało tej nagłej wichury, a następnie burzy z piorunami.

Otulam ramiona mocniej ciemnym kocem, który ktoś niedbale porzucił na kanapie w salonie. Przyciągam nogi bliżej klatki piersiowej, a palce u nóg podkurczam, kiedy następuje kolejne głośne zamanifestowanie potęgi matki natury. Podążam spojrzeniem za jedno z długich deszczowych smug i skupiam się na chwile na samotnym drzewku, którego nazwy nawet nie znam, jego gałęzie są brutalnie szarpane przez wiatr, a zielone listki odrywane z brutalnością i posyłane w przestrzeń.

- Więc o czym chciałeś porozmawiać? - wzdrygam się, jego głos w nieprzyjemny sposób połączył się z kolejnym grzmotem.

Odrywając wreszcie wzrok od katastroficznego obrazu, od którego oddziela mnie tylko cienka szklana powierzchnia. Wbijam spojrzenie w mojego rozmówcę, nie poświęcając krzty uwagi kunsztowi, z jakim urządzony został salon. Mężczyzna stoi ze złożonymi ramionami w umownym przejściu, które oddziela salon od kuchni.

Platynowe kosmyki opadają niedbale na czoło, a oczy w nikłym świetle, które wydobywa się z kinkietów naściennych, wydawały się, prawie że białe. Jego mięśnie twarzy były rozluźnione i nie zdradzały, żadnych konkretnych uczuć.

Ot, tak po prostu patrzył na mnie, jak na kolejnego nic niewartego człowieczka, który chce się ogrzać w jego boskiej obecności.

- Chce, żebyś wpłynął na Parkinson, by zmieniła zdanie i trzymała się jak najdalej od mojej przyjaciółki. - spoglądam na niego z pełną powagą. Ten pieprzony Malfoy musi coś z tym zrobić.

Muszę trzymać Hermionę jak najdalej od tego chorego świata. Ona jest za czysta, zbyt niewinna. Nie pozwolę jej wejść do tego świata. Nie pozwolę jej skrzywdzić.

Wzdrygam się jak poparzony, słysząc jak po prostu, się ze mnie śmieje.

Co w tym niby takiego zabawnego?

- Już nie sztyletuj mnie wzrokiem. - uśmiecha się pogardliwie. - Nie wiem co, sobie wyobrażasz, ale Pansy nie liczy się z moim zdaniem. Powiedziałbym raczej, że często mamy zbieżność interesów i tyle. A więc nie mogę ci pomóc w tej sprawie.- uśmiecha się z kpiną, a kolejny błysk rozdziera niebo, zwiastując najgłośniejszy jak do tej pory grzmot, przez który włosy na karku stają mi dęba. Drżę niekontrolowanie, otulając się bardziej kocem. Chowam twarz w koc, chcąc schować się przed tym przerażającym przedstawieniem. Nienawidzę burzy.

Pogrążony w strachu nie rejestruje, nawet kiedy obce ramiona oplatają moje i przyciskają do twardej, umięśnionej klatki piersiowej.

Chcę go odepchnąć.

Uciec.

Napotykam opór.

Szarpię się.

Odpycham.

Ale...

Ten pieprzony Malfoy zaciska na mnie ramiona.

Nie pozwala mi się nawet poruszyć.

Instagram||Harry Potter||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz