Rozdział 3

138 15 1
                                    

*Armin*

Czułem się trochę jak swatka, mimo że nawet nie zacząłem żadnych działań w tym kierunku. Sama świadomość, czego oczekuje ode mnie Levi jednak wystarczyła, żebym poczuł się niezręcznie. Co prawda rozmowa z Erenem szła zadziwiająco dobrze, mogę spokojnie nawet stwierdzić, że szła tak jak za starych czasów, nie mogłem jednak zaprzeczyć, że to nie był już ten sam brunet, z którym się przyjaźniłem. Ten Eren był po prostu inny. Nie było już tego energicznego i porywczego chłopaka. Był natomiast opanowany, inteligentny i spostrzegawczy chłopak, który wie czego chce od życia. Można było się o tym przekonać po krótkiej rozmowie. Nawet Jean nie zdołał wytrącić go z równowagi, co było naprawdę zadziwiające, w końcu kiedyś prawie co chwilę skakali sobie do gardeł. Najdziwniejsza jednak była pamięć bruneta. Z pewnością, z łatwością wyrecytowałby nie jedną książkę czy też podręcznik. Zastanawiało mnie jednak kto był na tyle skuteczny, że zaszczepił w nim taką miłość do nauki i książek, a już zwłaszcza miłość do rachunkowości. Odnosiłem nawet wrażenie, że w tym życiu chłopak był jakimś geniuszem. Na dodatek tak jak kiedyś był zdeterminowany, aby wybić wszystkich Tytanów, tak teraz zdecydowanie koncentrował się na nauce, rozwoju i dążeniu do wysoko płatnej pracy. To było nie dość, że dziwne to jeszcze w pewien sposób przerażające. Rozbieżność między jego charakterami była zbyt duża. Zupełnie jak jakby to były dwie różne osoby. Chociaż Levi zapewne jakby to usłyszał, spierał by się ze mną, utrzymując, że brunet dalej jest tym kim był kiedyś.

Westchnąłem zrezygnowany, wiedząc, że i tak na razie nie uda mi się rozwikłać tej całej sprawy. Skupiłem się za to na rozgrywającej się przede mną sytuacji. Hanji uparła się, żeby w czasie lunchu zaprosić do naszego stolika Erena i tak o to siedzieliśmy razem, zbierając przy okazji całą uwagę na stołówce. Co oczywiście zdarzyło się już nie raz, jednakże dopiero dzisiaj było to niezwykle osaczające. Wieść o nowym, przystojnym chłopaku w naszej klasie rozeszła się wręcz ekspresowo, przez co byliśmy na ustach całej szkoły. A raczej Eren i wszelkie fantazje z nim w roli głównej. Niestety na nieszczęście wszystkich, jego fan numer jeden, siedzi wraz z nami i wgapia się w niego maślanymi oczami.

- Właśnie! Eren może wybierzesz się z nami w sobotę do naszej ulubionej włoskiej knajpy. Zapoznamy się przy okazji lepiej - pisnęła niespodziewanie Hanji, zwracając przy tym na siebie uwagę.

- To jest bardzo dobry pomysły, pokazalibyśmy Ci przy okazji miasto - Mikasa wydawała się naprawdę podekscytowana tym pomysłem. Czego oczywiście Levi nie popierał. Chociaż musze przyznać, że kiedy widziałem jak patrzy na bruneta, wracały wspomnienia. W naszym poprzednim życiu często przyłapywałem Erena na wgapianiu się w Kaprala. Szczerze to nawet mnie dziwiło, że nigdy niczego nie próbowali po kryjomu. W końcu na pierwszy rzut oka było widać, że są dla siebie kimś bliższym niż przyjaciele. 

- Nie daj się prosić - wtrącił się Erwin, widząc jak Eren zdecydowanie będzie próbował się jakoś wymigać. Chyba nie tylko jemu udało się zorientować, że brunet z jakiegoś powodu nie jest zbyt chętny do wspólnego wyjścia.

- Dobrze, tylko będę mógł dopiero po 16 - mruknął ostatecznie zrezygnowany, poprawiając ręką opadające na czoło włosy.

- Jeśli masz coś pilnego do załatwienia to możemy to przełożyć - Levi nie wyglądał na zadowolonego mówiąc to, ale najwidoczniej uważał to za właściwe. Chociaż bardziej powiedziałbym, że zrozumieniem starał się u niego zapunktować.

- Nie, po prostu mój brat przyjeżdża - zamarłem słysząc te słowa. Spojrzałem na pozostałych, którzy również wyglądali na zaniepokojonych. Fakt, że Zeke również się odrodził i najprawdopodobniej wszystko pamiętał był bardzo niepokojący. Sam obawiałem się, że to przez tego drania, mój przyjaciel nas nie pamięta. 

- Więc masz brata? Starszy czy młodszy? Jeśli jest starszy, to może jest wolny? - Hanji zalotnie zatrzepotała rzęsami, powodując u bruneta lekki śmiech. Eren nawet nie wiedział, że został złapany w jej sidła.

- Niestety nie jest tak przystojny jak ja. Jest dziesięć lat starszy, ma narzeczoną i córkę. Bardzo je kocha więc nie masz na co liczyć - zaśmiał się, sięgając po butelkę wody.

- Wasi rodzice muszą być z niego dumni - wtrącił się Jean, a na twarzy bruneta, od razu pojawił się grymas.

- Mamy dwie różne matki, a ojciec już dawno nie żyje. Co do Diny, to raczej jest z niego dumna, chociaż za bardzo za jego narzeczoną nie przepada.

Od razu dało się zauważyć, że cały temat jego rodziny jest dość ciężki, z drugiej jednak strony zastanawiało mnie jednak czemu tak szybko nam się z tego zwierzył. Może jego utrata pamięci była spowodowana czym innym? Albo jakieś przebłyski podświadomości pozostały?

- Chyba będę się musiała obejść smakiem. No chyba, że Eren jesteś chętny? - Hanji była dzisiaj ewidentnie w formie do żartów, czego nie można było powiedzieć o Levim, który ewidentnie był zazdrosny. Zachichotałem cicho, orientując się, że ponownie będę miał przed oczami ten jakże nostalgiczny obrazek.

Zanim sytuacja zdążyła się lepiej zadzwonił dzwonek i trzeba było wracać do klasy. Nikomu się jednak zbytnio nie śpieszyło, no może po za wściekłą Mikasą. Eren z Levim szli na samym przodzie i cicho rozmawiali. Wszystko jednak poszło o to, że brunet zapytał czy może usiąść z ciemnowłosym, skoro ten siedzi w ławce sam. 

- No to mamy jeden zero. Kapral zaskakująco wysuwa się na prowadzenie - Jean szedł obok mnie, z zadziornym uśmiechem, zapewne zastanawiając się jak bardziej dogryźć Mikasie.

- Innego wyniku bym nawet nie obstawiał. Co jak co, ale ta dwójka chyba nie potrafi trzymać się z dala od siebie. To przeznaczenie, którego nawet śmierć nie była w stanie złamać.

- Zgadzam się w zupełności. Może jakiś mały zakładzik? - zanim się obejrzałem Hanji już była częściowo na mnie zawieszona.

- Jest w ogóle sens się o nich zakładać? Nie żebym miał coś przeciwko małemu hazardowi, ale akurat oni, mogą bardzo szybko w jakimś kącie się zadomowić. Co nie Armin? - kiwnąłem jedynie głową, w tej akurat sprawie popierając Jean'a. Obydwaj są zbyt nieprzewidywalni i kto wie, co im strzeli do głowy. Normalnie nie martwiłbym się o Kaprala, bo w końcu Kapral to Kapral, ale mam wrażenie, że po tylu latach wstrzemięźliwości, nawet on nie da rady zbyt długo trzymać rąk przy sobie. Tego byłem wręcz pewien.

Zapomniane SercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz