Rozdział 4

106 14 1
                                    

*Eren*

Wraz z ostatnim dzwonkiem, poczułem jak wręcz uchodzi ze mnie całe powietrze. Odetchnąłem z ulgą, pakując swoje rzeczy do plecaka, chcąc jak najszybciej wrócić do domu. Zanim jednak wyszedłem z klasy, poczekałem na Levi'a. Ciemnowłosy był całkiem dobrym człowiekiem, chociaż jego pedantyzm podchodził już pod jakieś uzależnienie i to z pewnością mogłem stwierdzić , zaledwie po tych kilku chwilach naszej znajomości. Z jakiegoś jednak powodu czułem się przy nim wyjątkowo dobrze. Rozmowa z nim była przyjemna, bez problemu znajdowaliśmy wspólne tematy i zainteresowania. Jednak najbardziej zapadały mi w pamięć  jego kobaltowe oczy. Miałem wrażenie, że jego spojrzenie przeszywa moją duszę na wylot, nie pozwalając mi o nim zapomnieć. Znałem go kilka godzin, ale jakoś odnosiłem wrażenie, że już kiedyś go widziałem. Co było dziwne i poniekąd frustrujące, bo co jak co, ale jego spojrzenia i tego surowego wyrazu twarzy, nie mógłbym zapomnieć. Na dodatek nie tylko on wydawał mi się jakiś bliski, jego znajomi również. Jeszcze ta cała Mikasa, napadła na mnie tuż na wejściu, na dodatek cały czas się we mnie wgapiała. Była wyjątkowo natarczywa, jednak z jakiegoś powodu to dziwne uczucie ciągłej kontroli było zadziwiająco znajome.

- Dzięki, że zaczekałeś - oznajmił chłodno, chociaż mógłbym przysiąc, że zauważyłem na jego twarzy lekki uśmiech i dziwne zadowolenie w oczach.

- Żaden problem. Za dobrze jeszcze nie znam szkoły, a wolałbym się nie zgubić - uśmiechnąłem się, zadziwiająco szeroko jak na mnie. Szybko jednak się opamiętałem, nie rozumiejąc dlaczego tak bardzo mam ochotę się zaśmiać.

- Nie powstrzymuj tego. Wyglądasz nieziemsko, kiedy się uśmiechasz - szepcząc to zbliżył się do mnie lekko i wyszczerzył zwycięsko, oblizując wargi. Patrzyłem na niego oniemiały. W tym samym momencie, kiedy ja próbowałem dojść do siebie on po prostu odszedł, zostawiając mnie. Nie chcąc zostać jednak w tyle, szybko go dogoniłem. Dotarcie do bramy minęło nam w kompletnej ciszy. Jemu chyba to nie przeszkadzało, bo wydawał się kompletnie tym nie wzruszony. Ja natomiast nie wiedziałem kompletnie co powiedzieć, niby nigdy nie byłem typem gaduły, jednakże ta szkoła, a raczej Ci ludzie, mieli w sobie coś, co odbierało mi dotychczasowe fragmenty mojej duszy. Zupełnie tak jakby znali mnie lepiej, niż ja sam siebie. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że to był mój pierwszy dzień tutaj. Zaczynałem odnosić wrażenie, że ta cała przeprowadzka zmieni więcej niż mógłbym sobie wyobrazić.

Dalsza droga minęła nam na lekkiej rozmowie, w dużej mierze powiązanej ze szkołą. Z jednej strony, w duchu dziękowałem mu za złagodzenie krępującej sytuacji, ale z drugiej coś ciągle nie dawało mi w nim spokoju. Rozstaliśmy się przy jednym ze skrzyżowań, po szybkim, jednak w jakiś sposób urokliwym pożegnaniu. Z kłębiącymi się w głowie myślami, skierowałem się w stronę mieszkania. Po dziesięciu minutach dotarłem do celu. Ostrożnie wszedłem do mieszkania, obawiając się, że mogę obudzić mamę. Odłożyłem na ziemię plecak, zdjąłem buty i od razu skierowałem się w stronę salonu. Mieszkanie było dość duże i nowoczesne. We wszystkich pomieszczeniach przeważał kolor beżowy, jednak było też wiele kolorowych akcentów oraz różnorodnych bibelotów, które moja mama wręcz uwielbiała. Mieszkanie również w pełni było przystosowane do potrzeb mamy, na czym najbardziej mi zależało przy wyborze. Nie mogłem w końcu pozwolić, aby mamie doskwierał jakikolwiek dyskomfort.

Wchodząc do salonu od razu zauważyłem moją rodzicielkę, leżącą na kanapie. Wydawała się niezwykle zaciekawiona oglądając telewizję, chociaż jak na moje to była kolejna dziwna telenowela. Chociaż może się nie znam. Po chwili również rzuciły mi się się w oczy torby z zakupami, które leżały na stole, znajdującym się na środku kuchnio-salonu. Słysząc moje kroki, mama od razu oderwała wzrok od oglądanego programu, uśmiechając się przy tym lekko.

- Cześć Mamo - podszedłem do niej ostrożnie i ucałowałem na powitanie w policzek, wcześniej przesuwając wózek na bok.

- Witaj Synku. Jak było w szkole? Poznałeś kogoś nowego? - spytała z nadzieją, powoli podnosząc się na łokciach. Od razu pomogłem mamie usiąść, przy okazji okrywając ją, leżącym na fotelu kocem. Poprawiłem wygodnie jej nogi, po chwili również poprawiłem mamie poduszkę, aby było jej jak najwygodniej.

- Zaskoczę Cię Mamo, ale poznałem całkiem fajnych ludzi. Zaprosili mnie nawet na wspólne wyjście w sobotę - uśmiechnąłem się lekko, siadając tuż obok niej na krawędzi kanapy.

- Tak się Cieszę Synku. W takim razie powinieneś zadzwonić do Zeke'a. Spokojnie może przyjechać w niedzielę. Jestem pewna, że w pełni się ze mną zgodzi i zrozumie - oznajmiła z lekką niepewnością, ale również nieukrywaną radością.

- Mamo, spokojnie. Umówiliśmy się na popołudnie, a Zeke przyjedzie rano. Wiem, że często nie wychodzę z domu, ale naprawdę nie trzeba robić z tego żadnej sensacji.

- Eren, od czasu wypadku...Ja nawet nie pamiętam już, kiedy ostatnio miałeś przyjaciół. Mówiłam Ci to nie raz, Zeke zresztą też. Nie możesz ciągle robić z siebie męczennika. Ciągle tylko siedzisz z nosem w książkach albo zajmujesz się pracą. W wolnych chwilach nawet nie chcesz wypoczywać, tylko cały czas się mną zajmujesz. Naprawdę to synku doceniam i wiem, że gdyby nie ty, nie miałabym już po co żyć. Nie mogę jednak ciągle cię ograniczać - szepnęła, a po jej policzkach spłynęły pojedyncze łzy.

- Mamo. Sam podjąłem taką decyzję i tego się będę trzymać. Jestem szczęśliwy żyjąc tak jak żyję teraz i nie zamierzam rezygnować z wyznaczonego sobie celu. No może zmienię zdanie jeśli w końcu Hannes nie stchórzy i w końcu Ci się Mamo oświadczy...Chociaż jak na razie nie łapie żadnej z moich sugestii... Zrobię obiad - oznajmiłem starając się zakończyć temat. Od dawna wiedziałem, że Mama obawia się o moje zdolności społeczne, a raczej o ich brak. Od momentu wypadku nie potrafiłem w pełni poświęcić się sobie, w końcu musiałem zachować się jak prawdziwy facet i zadbać o mamę.


Zapomniane SercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz