-Mała mogę dziś umierać -Eren nucił utwór pod nosem -chyba mały -mruknął, po czym sięgnął, po paczkę zielonych Pall Mall'i, wyciągając z niej papierosa. Powoli zaciągnął się dymem, opierając o murek zlokalizowany obok klubu, wzdłuż którego znajdowało się sporo, mocno wypitych imprezowiczów.
Szatyn z obrzydzeniem, zerknął na znajdującą się nieopodal parę, która wyglądała, jakby on miał ją pożreć, przy okazji rękami grzebiąc jej pod spódnicą. Wrócił wzorkiem do drzwi klubu, licząc na to że Armin dołączy do niego z elektrykiem w ręku.
Chwilę później z budynku, wyłoniła się drobna, aczkolwiek ładnie wyrzeźbiona sylwetka. Mężczyzna, przeciągnął dłonią po kruczo-czarnych, idealnie ułożonych włosach i wsunął dłoń do kieszeni, by zaraz po tym wyciągnąć ją z paczką czarnych Marlboro i tegoż koloru zapalniczką.
Niższy również go spostrzegł, odpalił papierosa i schował zapalniczkę do opakowania, a następnie je do kieszeni. Światło lampy ulicznej, raziło jego oczy. Jednak nie to było mu w głowie.
Zapisane to, że dziś umieram, yeah, yeah, yeah...
Mała, mogę dziś umierać, yeah, yeah, yeah, yeah...
Zapisane mam to w genach.
-White 2115 „Mogę dziś umierać"
Wdech -mentolowy smak, wypełnił jego płuca, powodując coraz większe odprężenie. Wydech -chmura dymu, rozeszła się przed jego oczami, a zza niej wyłoniły się, jedyne w swoim rodzaju, magnetyzujące i pełne zmysłowości, tęczówki, o bliżej nie określonej barwie.
-Mogę się dołączyć? -zapytał, niby od niechcenia -Gówniarzu -dodał kąśliwie.
-Wątpię byś był starszy ode mnie -wyższy zmierzył go, od góry do dołu maślanym wzrokiem -ale jeśli chcesz -wzruszył ramionami, przypomniał sobie słowa przyjaciela, iż jego rozmówca jest wulgarny.
-Jesteś mistrzem subtelności -zaczął tamten -wcale cały czas czułem, jak się na mnie gapisz -popatrzył na niego z arogancją w oczach i stwierdził z dużą ironią w głosie -detektywem to Ty nie zostaniesz.
-Po prostu, jestem wypity -zaciągnął się dymem, kolejny raz -ach, nie patrzyłem na Ciebie, a na dziewczyny, które obsługiwałeś -zwrócił uwagę na mały, srebrny kolczyk w kształcie noża w uchu.
-Z pewnością -zaciągnął się ostatni raz i zdeptał kiepa -masz czym wrócić do domu, gówniarzu?
-A co chcesz mi robić za szofera? -pochylił się nieco nad nim. Levi, pachniał mocną wodą kolońską -Bo może skorzystam.
-Może? Ale nic za darmo -na jego twarz wpełzł nikły uśmiech i zerknął na zegarek na nadgarstku -za dziesięć minut kończę.
-Ile chcesz za odwiezienie? -pociągnął ostatniego bucha, by następnie zgasić peta trampkiem -Sto? Dwieście euro?
-Dowiesz się później -mruknął wprost do jego ucha, następnie skierował swoje kroki do miejsca pracy i zniknął za drzwiami czarnego budynku.
Wyciągnął jeszcze jednego papierosa. Czy na pewno, nie powinien wrócić Uberem?
Zapalił i zaciągnął się. Nie myślał trzeźwo, ale chciał poznać tego na pierwszy rzut oka zimnego człowieka, z nieziemskim spojrzeniem. Wydech -ciepła para wraz z dymem wydobyła się z jego ust. Może ten cały Levi, jest jakimś handlarzem i sprzeda go na organy? Albo złodziejem i później porwie go dla haraczu? Chyba nie usłyszał jego rozmowy z Arminem, że pochodził z bogatej rodziny. Wdech -dym wypełnił jego usta, następnie przełyk i płuca. Chciał przygody, to na pewno i od czasu, kiedy zobaczył go w klubie po raz pierwszy, stwierdził że jest idealny do niej. Zaciągnął się ponownie, odrzucając wszystkie myśli. Pragnął całym sobą, spróbować tych wąskich różanych warg, które z ilością procentów w krwi, stawały się coraz bardziej kuszące.
Z prawej strony cięgle dochodziły do niego jęki, pożerających i śliniących się, do siebie pod wpływem używek osób. Zignorował to, zatapiając się ponownie we własnych myślach, zaciągnął się i wypuścił ciężko dym z ust. Zajrzał w ekran smartfona, wyświetliła się na nim wiadomość od blondyna. Zastanawiał się gdzie jest? Zielonooki odpisał jedynie:
Jestem w taksie, zawijam do domu.
-To co? Jedziesz ze mną, dzieciaku? -nie zauważył nawet, kiedy niższy mężczyzna pojawił się naprzeciwko niego. W niedopiętej skórzanej, smolisto-czarnej kurtce, prezentował się jeszcze bardziej seksownie. Przez głowę Erena, przebiegła myśl, że jak pociągające musi być to co jest pod warstwą ubrań. Szatyn przeniósł wzrok na jego dłoń w której dzierżył dwa kaski.
-Tak -przytaknął leniwie głową, drugi chwycił go za przedramię i pociągnął za sobą w kierunku motocykla, Kawasaki Ninja. Nałożyli czarne kaski na głowy, zaś czarnowłosy pomógł towarzyszowi zapiąć ochronę. Wsiadł sprawnie na dwukołowca, a za nim niezdarnie wyższy.
-Musisz się mnie trzymać, chyba że chcesz zostać warzywem do końca życia -odstawił nóżkę, zlokalizowaną przy kole.
-Może najpierw zapytasz mnie o adres, co? -objął go w pasie najsilniej, jak potrafił i przyległ do jego pleców.
-Nie muszę -przez jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz, kiedy gorące ciało szmaragdowo-okiego uchwyciło się jego, przekręcił kluczyk w stacyjne -porywam Cię.
-Co? -z ust Jaegera, wyrwało się to jedno, krótkie słowo zaskoczenia, jednak nie kontynuował, ponieważ poczuł szarpnięcie maszyny i ruszyli z kopyta.
CZYTASZ
✔ONE NIGHT STAND [BXB]
FanfictionYo vivo enamorado de Ti... O tym jak Eren pragnął bliskości, w rytm latynoskiej muzyki, a Levi potrzebował nowej inspiracji... [Historia ukończona] Gatunek: modern au, obyczajowe, yaoi. Ostrzeżenia: wulgaryzmy, scena erotyczna. Okładka nie nale...