EPILOG

420 33 48
                                    

MUZYKA, TERAZ!

Dwa lata później...

Szatyn uśmiechnął się szeroko, po wypowiedzeniu słów przysięgi i wpatrywał się z zachwytem wymalowanym na twarzy, na swoją przyszłą żonę. Jej biała suknia, ciągnąca się do samej ziemi, czyniła z niej anioła w ludzkiej postaci, czarne, głębokie oczy, lśniły, niczym miliony gwiazd na niebie, w teatrze spadających gwiazd. Równie spełniona, tonęła w jego oczach, które dawały jej poczucie spokoju i bezpieczeństwa, ciepłe dłonie zawsze uspokajały swoim dotykiem jej zmartwienia. Dusza, która obiecała być przy niej, choćby miał się świat zawalić. Skąpani w barwach zachodzącego Słońca, na wybrzeżu plaży Palamos, otoczeni kwiatami, rozświecali miasto swoim szczęściem.

-Ja... Mikasa Ackermann -rozpoczęła lekko drżącym, ze wzruszenia głosem -biorę sobie Ciebie Jeanie Krischteinie, za męża i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci...

-Pan młody, może pocałować Pannę młodą -padły słowa duchownego, chwycił ją w objęcia, składając czuły pocałunek na wiśniowych wargach, pieczętując ich wspólne szczęście. Rozległy się oklaski, gwizdy, oraz liczne pochwały i życzenia, pod adresem świeżo upieczonych małżonków.

Wesele odbyło się we wspaniałej scenerii na plaży. Młody mężczyzna, o szmaragdowych oczach patrzył z dumą w oczach, na to że jego siostra, w pięknej białej sukni odnalazła szczęście u boku, tego narwańca.

Zerknął w bok, Saszka również dopięła swego, chwaląc się wszystkim swoim pierścionkiem zaręczynowym. Już w liceum przeczuwał że serce Armina, ranione przez Annie, będzie leczone dłońmi, tej szalonej dziewuchy.

-Oczepiny! Oczepiny! Pan młody rzuca muchą! -krzyknął Connie, najlepszy przyjaciel, tego idioty, teraz właściwie jego szwagra. Leniwie ruszył w tym kierunku, jednak nie czuł ku temu potrzeby, dobrze jest jak jest.

Jean, stojąc tyłem miał już zamachnąć by rzucić, tę małą część garderoby, ale odwrócił się szybko i wcisnął ją w dłoń zdezorientowanego Erena, a potem klepnął go w ramię mówiąc krótkie „odwróć się", co też tamten uczynił.

Przed nim klęczał na jednym kolanie czarnowłosy mężczyzna, o kobaltowych, wypełnionych nadzieją tęczówkach i jak zawsze, kamiennej twarzy, w idealnie skrojonym dla niego garniturze. W dłoni dzierżył małe czarne pudełeczko, w nim pierścionek ze szmaragdowym oczkiem, a z nim jego serce.

Zrobiło się cicho, w tle było słychać jedynie cichą melodię, ich melodię. Tego wieczoru ponownie kobalt zmieszał się ze szmaragdem...

-Erenie Jeager -zaczął powoli, uważnie kalkulując każde słowo -czy zechciałbyś, uczynić mi ten zaszczyt -otworzył pudełeczko -i spędzić ze mną resztę życia? -zapytał nie odrywając od niego wzroku.

Stał w ciszy, tyle rzeczy cisnęło mu się na usta, nie umiał dobrać odpowiednich słów. Nie mógł uwierzyć że mężczyzna jego marzeń -Levi Ackermann, właśnie mu się oświadcza. Widział jego zagubiony wzrok, zapewne wywołany jego milczeniem, przyłożył dłoń do ust, a po policzku spłynęła jedna samotna łza, w której kryło się całe szczęście ich wspólnych chwil.

-Czego się zastanawiasz?! -rozniósł się krzyk Rosjanki -Powiedz tak, idioto!

Chłopak osunął się na kolana otaczając niższego ramionami. Czuł się tak, jakby właśnie przywłaszczył sobie całe szczęście tego świata, a to w postaci jednej, jedynej osoby.

-Tak -powiedział zaciskając oczy -na zawsze, tak -na jego palcu znalazł się misternie wykonany pierścionek, wstali powoli, a wokół rozniosły się oklaski i wrzaski radości.

-Bo wiesz Eren -chwycił w dłonie twarz młodzieńca -yo vivo enamorado de ti...

-Ja w Tobie też -złączył ich usta, w pełnym emocji pocałunku, który w pełni zapieczętował złączenie dusz, na zawsze.

A miał być to tylko One Night Stand...

Koniec

Tak, zrobiliśmy to, skończyliśmy ONS! 

Dziękuję Wam, za aktywność i za miłość do tej historii.

Ale to nie koniec, w czerwcu pojawi się nowe RIREN, także stay tuned!

Kocham Was!

✔ONE NIGHT STAND [BXB] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz