Rozdział 10

1.1K 112 7
                                    

- Co zrobiłeś? - Diane głośno wykrzyknęła, doszczętnie raniąc moje biedne uszy. Zwróciła tym uwagę prawie wszystkich ludzi dookoła, więc szybko zniżyła swój ton i posłała nieszczery uśmiech do przechodzącej obok staruszki, która akurat spojrzała się na nas nieprzychylnym wzrokiem.

- Skąd miałem wiedzieć, że idiota nie zna się na żartach? - próbowałem się bronić.

- Powie mi ktoś wreszcie co było w tym zeszycie? - wtrącił się okularnik. On w przeciwieństwie do mnie i Fray'a, był kompletnie nieświadomy. Chyba zaskoczyło to blondynkę, bo zdziwiona podniosła brwi.

- To ty nie wiesz?

- Czemu miałbym wiedzieć? Ten kretyn obok, nie raczył się ze mną podzielić tym swoim genialnym planem.

Dobrze, że miałem dobrą samokontrolę, bo inaczej walnąłbym go w łeb.

- Dzięki, Tann.

- Nie ma za co. Jestem zawsze do usług, gdybyś potrzebował kogoś to zmniejszy twoje ego.

Pokręciłem głową.

- Dobra, nieważne. Szczerze to nie interesuje mnie, kogo to był pomysł. Ważne jest to, że żaden z was nawet nie pomyślał, jakie to jest okrutne zachowanie - co jak co, ale spodziewałem się, że ona akurat tego nie zrozumie. Kobieta myślała, że kilka słów i opieprz, wystarczą, aby rozwiązać jakikolwiek problem. Cóż to wcale nie działało. Dawało wręcz odwrotny skutek. - Teraz wszyscy marsz do domu! A z tobą to sobie jeszcze porozmawiam - wskazała na mnie palcem.

Już nie mogłem się doczekać.

- Proszę pani?

Kobieta przeniosła wzrok na blondwłosego alfę, który przyglądał się jej ze zmarszczonymi brwiami.

- Coś nie tak?

- To nie jest wina, Yu. To przeze mnie doszło do tej sytuacji. Gdybym wtedy został w domu, to nic by się nie wydarzyło.

Wydawała się być lekko zdziwiona faktem, że chłopak zdrabniał moje imię. Zwykle nie pozwalałem na to obcym, a jednak kompletnie nie zareagowałem, kiedy tak mnie nazwał.

- Fray. Dobry z ciebie chłopak, dlatego rozumiem czemu próbujesz go bronić. Jednak nikt nie kazał Yu, się mścić. To on ponosi za to odpowiedzialność, a nie ty.

- Ale...

- Koniec kropka.

- Ja tam się zgadzam z Diane. To wszystko wina Yu.

Rozłożyłem ręce.

- Dla ciebie pani Diane - poprawiła go, na co Tann się skrzywił.

- Zmieniam zdanie. To wszystko wina Fray'a. Jesteś do kitu, stary.

- Dzięki - mruknął Fray.

- Przynajmniej jestem szczery.

- I bezużyteczny w konfliktach - dodałem. - Nie żebym był konfidentem, ale to ty ukradłeś zeszyt z domu Zachary'ego. Nic by się nie stało, gdybyś tego nie zrobił. Więc wychodzi na to, że to wszystko jest twoją winą.

- Przecież to ty mnie o to poprosiłeś.

- No właśnie. Poprosiłem, nie kazałem. Zrobiłeś to z własnej woli.

- Słucham? Przecież...

- W porządku, rozumiem. Wszyscy trzej jesteście za to odpowiedzialni - kobieta rzuciła mi przeciągle spojrzenie. - Prosiłam, żebyś trzymał ich z dala od kłopotów, a nie ich w nie pakował. Zawiodłam się na tobie, Yu.

Piekielny WilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz