- Co zrobiłeś? - Diane głośno wykrzyknęła, doszczętnie raniąc moje biedne uszy. Zwróciła tym uwagę prawie wszystkich ludzi dookoła, więc szybko zniżyła swój ton i posłała nieszczery uśmiech do przechodzącej obok staruszki, która akurat spojrzała się na nas nieprzychylnym wzrokiem.
- Skąd miałem wiedzieć, że idiota nie zna się na żartach? - próbowałem się bronić.
- Powie mi ktoś wreszcie co było w tym zeszycie? - wtrącił się okularnik. On w przeciwieństwie do mnie i Fray'a, był kompletnie nieświadomy. Chyba zaskoczyło to blondynkę, bo zdziwiona podniosła brwi.
- To ty nie wiesz?
- Czemu miałbym wiedzieć? Ten kretyn obok, nie raczył się ze mną podzielić tym swoim genialnym planem.
Dobrze, że miałem dobrą samokontrolę, bo inaczej walnąłbym go w łeb.
- Dzięki, Tann.
- Nie ma za co. Jestem zawsze do usług, gdybyś potrzebował kogoś to zmniejszy twoje ego.
Pokręciłem głową.
- Dobra, nieważne. Szczerze to nie interesuje mnie, kogo to był pomysł. Ważne jest to, że żaden z was nawet nie pomyślał, jakie to jest okrutne zachowanie - co jak co, ale spodziewałem się, że ona akurat tego nie zrozumie. Kobieta myślała, że kilka słów i opieprz, wystarczą, aby rozwiązać jakikolwiek problem. Cóż to wcale nie działało. Dawało wręcz odwrotny skutek. - Teraz wszyscy marsz do domu! A z tobą to sobie jeszcze porozmawiam - wskazała na mnie palcem.
Już nie mogłem się doczekać.
- Proszę pani?
Kobieta przeniosła wzrok na blondwłosego alfę, który przyglądał się jej ze zmarszczonymi brwiami.
- Coś nie tak?
- To nie jest wina, Yu. To przeze mnie doszło do tej sytuacji. Gdybym wtedy został w domu, to nic by się nie wydarzyło.
Wydawała się być lekko zdziwiona faktem, że chłopak zdrabniał moje imię. Zwykle nie pozwalałem na to obcym, a jednak kompletnie nie zareagowałem, kiedy tak mnie nazwał.
- Fray. Dobry z ciebie chłopak, dlatego rozumiem czemu próbujesz go bronić. Jednak nikt nie kazał Yu, się mścić. To on ponosi za to odpowiedzialność, a nie ty.
- Ale...
- Koniec kropka.
- Ja tam się zgadzam z Diane. To wszystko wina Yu.
Rozłożyłem ręce.
- Dla ciebie pani Diane - poprawiła go, na co Tann się skrzywił.
- Zmieniam zdanie. To wszystko wina Fray'a. Jesteś do kitu, stary.
- Dzięki - mruknął Fray.
- Przynajmniej jestem szczery.
- I bezużyteczny w konfliktach - dodałem. - Nie żebym był konfidentem, ale to ty ukradłeś zeszyt z domu Zachary'ego. Nic by się nie stało, gdybyś tego nie zrobił. Więc wychodzi na to, że to wszystko jest twoją winą.
- Przecież to ty mnie o to poprosiłeś.
- No właśnie. Poprosiłem, nie kazałem. Zrobiłeś to z własnej woli.
- Słucham? Przecież...
- W porządku, rozumiem. Wszyscy trzej jesteście za to odpowiedzialni - kobieta rzuciła mi przeciągle spojrzenie. - Prosiłam, żebyś trzymał ich z dala od kłopotów, a nie ich w nie pakował. Zawiodłam się na tobie, Yu.
CZYTASZ
Piekielny Wilk
WerewolfYua prowadził inny tryb życia, od tego odgórnie założonego. W przeciwieństwie do innych omeg potrafił się obronić oraz świetnie walczyć. Nie radził sobie za to z wszystkimi rzeczami, z którymi powinnien sobie radzić jako omega. Pranie, gotowanie i o...