Rozdział 19 część 2

921 87 9
                                    

- Ren, możemy porozmawiać? - zatrzymałam mężczyznę, który wyglądał jakby się dokądś spieszył. Patrząc na to jak był ubrany, zakładałam, że pewnie na kolejną randkę. W końcu na spotkania rady, czy do rozmów z mieszkańcami, na pewno nie byłoby mu tak śpieszno.

- Teraz? No nie wiem. Jestem już wystarczająco spóźniony i...

- Proszę? - przerwałam mu. - To ważne.

Alfa rozejrzał się dookoła, głęboko się zastanawiając. Wyglądał tak jakby sam nie wiedział, czy warto było ze mną zostawać, czy może lepiej było iść tam gdzie planował na samym początku. W końcu jednak skinął potwierdzająco głową i usiadł koło mnie na schodach.

- Jeśli znowu chodzi o jakieś durne ustawy rady - pogroził mi palcem, na co w odpowiedzi, posłałam mu kiepskiej jakości uśmiech.

- Tym razem nie. Obiecuję.

- Niech będzie, że ci wierzę. W takim razie, co się dzieje? - ręką poprawił włosy, które przez delikatny wiatr, wpadały mu do oczu.

- Chodzi o ten nieszczęsny wiersz.

Na początku byłam wściekła, gdy dowiedziałam się, co znowu wymyślił Yu. Aczkolwiek po dłuższym zastanowieniu, doszłam do wniosku, że on wcale nie chciał źle. Co prawda, jego wyczyn był poniżej wszelkiej krytyki, ale nie mogłam oczekiwać za dużo po czternastolatku. Zwłaszcza, że na swój dziwny, idiotyczny sposób, próbował mi pomóc. W związku z tym, karanie go nie było fair. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do mnie, przynajmniej coś zrobił. I właśnie najwyższa pora, abym i ja zrobiła to samo.

Ren cicho parsknął, a potem przewrócił lekceważąco oczami.

- Rany. A ty dalej o tym? Mówiłem ci przecież, że nic się nie stało.

Zagryzłam wargę. Wytłumaczenie mu co czułam, nie będzie łatwe. Ale zdawałam sobie z tego sprawę i wreszcie byłam na to gotowa.

- Właśnie się stało. Yu...

- Po prostu sobie z nas żartował - dokończył za mnie, przy okazji kładąc rękę na moim ramieniu.- Kompletnie nie rozumiem, czym się tak martwisz. To były zwykłe wygłupy. Też tak robiłem, gdy byłem w jego wieku. Poza tym zemściliśmy się. Nie ma co tu dalej roztrząsać.

Oczywiście, że robił to samo, gdy miał czternaście lat. Po kimś Yua, musiał odziedziczyć ten paskudny charakter.

- Ren, ty nie do końca rozumiesz. Daj mi dokończyć. Jest coś co chcę ci powiedzieć.

Nerwowo bawiłam się palcami. Byłam przerażona, jak jeszcze nigdy. W myślach powtarzałam jak mantrę, że dam sobie radę. Musiałam.

- W porządku - Alfa chyba zauważył, że się denerwuje, bo zabrał dłoń z mojego ramienia i chwycił mnie za rękę. - Mów.

Wzięłam głęboki oddech.

- Y...

- Jesteś w ciąży? - wtrącił się, zanim zdążyłam powiedzieć chociażby jedno słowo. Rzeczywiście, dał mi się wypowiedzieć.

- Ren! - warknęłam, spoglądając na niego karcącym wzrokiem. Chciałam, żeby się zamknął chociaż na pięć minut. Tyle mi wystarczyło, aby wyznać wszystkie moje uczucia.

- Wybacz, nie mogłem się powstrzymać. Dałaś mi takie piękne pole do manewru - tłumaczył się, przez śmiech.

Oczywiście, że musiał żartować w takiej sytuacji. Dobrze wiedział, że nie byłam w ciąży i nie planowałam. Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie w stronę macierzyństwa. Własne dziecko byłoby dla mnie zbyt dużym wyzwaniem. Szczególnie, że musiałabym zrezygnować z pracy, aby się nim zajmować, a na to nie mogłam sobie pozwolić. Ren nie dałby sobie beze mnie rady. Poza tym miałam Yu, on był dla mnie jak syn. I zdecydowanie jeden taki zbuntowany dzieciak mi wystarczył.

Piekielny WilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz