Flesh

1.8K 90 42
                                        

Taehyunga ponownie czekała samotna podróż autobusem. Tym razem Jimin kończył zajęcia wcześniej niż on i nie zamierzał łaskawie na niego zaczekać.

Niebiesko włosy jako ostatni opuścił salę lekcyjną i tak jak zawsze, włożył słuchawki do uszu. Powolnym krokiem kroczył w kierunku przystanku autobusowego, na którym znajdowało się parę uczniów, głownie z młodszych klas. Przycupnął na niskim murku odgradzającym równo przystrzyżony trawnik od chodnika i wyciągnął telefon z kieszeni, przebierając w piosenkach, by wybrać tą odpowiednią.

—TaeTae!

Podniósł głowę i zmarszczył brwi, rozglądając się dookoła. Zamarł, gdy okazało się, że to Jeongguk go woła. Znowu. Tym razem nie szedł w jego kierunku, a zajmował miejsce kierowcy w swoim nowiutkim Land Roverze. Auto było śliczne i chociaż młodszy nie był fanem motoryzacji, poczuł, że się w nim zakochał. Oczywiście w kierowcy już to zrobił dawno.

Karoseria świeciła się w słońcu, a czarnowłosy za kierownicą, który patrzył na niego zza opuszczonej do połowy, przyciemnianej szyby, w okularach przeciwsłonecznych na nosie, wyglądał jak żywcem wyciągnięty z jakiegoś dobrego filmu z Hollywood.

—Podwieźć cię?

Gorączkowo pokręcił głową.

—Dzięki, ale nie. Muszę jechać w jedno miejsce. Zresztą —podniósł telefon i pomachał nim w powietrzu. —Mam premium!

Zaśmiał się, ukazując rząd śnieżnobiałych, króliczych zębów. Wrzucił pierwszy bieg i przygryzł dolną wargę.

—Nie daj się dłużej prosić, Tae. Pierwszego kosza przeżyłem. Drugiego moje serce może nie wytrzymać —jęknął, wywijając dolną wargę i wzdychając teatralnie.

—Mówiąc serce, miałeś na myśli swoje wyrośnięte ego? —mruknął, uśmiechając się wrednie. Normalnie nie odważyłby się powiedzieć czegoś takiego - ba, w ogóle nie odważyłby się odezwać! Halo, ludzie! To był Jeon Jeongguk, kapitan szkolnej drużyny lekkoatletycznej, koszykarz, jeden z najpopularniejszych i najbardziej szanowanych uczniów w szkole. Tymczasem chłopak ponownie się zaśmiał, kręcąc z rozbawieniem głową. Grupka nastolatków ze szkoły z uwagą przyglądała się tej wymianie zdań.

—No dalej —rzucił chłopak, machając głową w kierunku samochodu.

—Zaraz będzie autobus —odparł, posyłając starszemu nieśmiały uśmiech. Ten zsunął okulary na czubek nosa i przewrócił oczami. Wsunął okulary z powrotem na nos i uśmiechnął się.

—Nie przyjedzie, zobaczysz.

—Muszę jeszcze jechać do centrum.

—Podwiozę cię.

—Kookie...

—Dalej, wskakuj.

Zerknął na drogę za samochodem, gdzie powinien pojawić się autobus. Spóźniał się trzy minuty. Westchnął i podniósł swój plecak z ziemi, zarzucając go na ramię. Obszedł samochód starszego i odskoczył, kiedy drzwi otwarły się, zanim zdążył sięgnąć klamki. Wdrapał się do środka i odwzajemnił uśmiech Gguka, który wygodniej usiadł na fotelu kierowcy. Sięgnął po pas i zapiął go. Wyprostował się i odetchnął głęboko. Czuł się dziwnie, siedział zbyt wysoko.

—Widzisz ty coś w ogóle? —wydusił z siebie, pochylając się do przodu. —Gdyby na ulicę wybiegł ci kot, zobaczyłbyś go?

—Jasne —odparł bez zawahania. —To gdzie cię podwieźć?

—Do Kang Dong.

—Dlaczego jedziesz do szpitala?

—Moja mama tam pracuje, muszę wskoczyć do niej na chwilę.

Message Prank || TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz