Siedem miesięcy wcześniej
Słońce świeciło, ptaszki śpiewały i nic nie zapowiadało, że Nayenne po raz kolejny będzie musiała uciekać.
Obudziła się wczesnym przedpołudniem, kiedy słońce już dawno znajdowało się na niebie. Złote promienie bezskutecznie próbowały prześlizgnąć się do pokoju przez grube zasłony i chociaż musnąć gęsty mrok, który pochłaniał wszystko, co spotykał na swojej drodze. Dziewczyna podniosła się z łóżka z cichym jękiem i podziękowała w myślach bogom za to, że pamiętała o zasłonięciu okna starymi zasłonami. Oparła się dłonią o krawędź łóżka i niepewnie dźwignęła się na nogi. Przenosiła ciężar ciała to na jedną, to na drugą, aż wreszcie mogła pewnie na nich stanąć, bez ryzyka przewrócenia się.
Krew huczała jej w głowie, gdy usilnie próbowała przypomnieć sobie wydarzenia wczorajszego wieczoru. Pamiętała tylko, że zamówiła piwo, a potem zaczepiło ją kilku facetów. Później wszystko pochłaniała czerń. Nie wiedziała, czy poszła gdzieś z nimi i co stało się dalej. Nie była nawet pewna, jak dała radę dotrzeć do pokoju... Może czołgała się po schodach, robiąc przy okazji z siebie pośmiewisko? A może jakiś mężczyzna zaniósł ją tu na rękach, a ona sama obiecała, że umówi się z nim na piwo? Sam Noren tylko to wiedział.
Mlasnęła kilka razy językiem o podniebienie, pozbywając się smaku snu, i sięgnęła po szklankę wody wspaniałomyślnie przyniesioną rano przez służącą. Wypiła wszystko jednym haustem i z brzękiem odstawiła naczynie na pobliską szafkę. Otarła usta dłonią, zamrugała kilka razy oczami, a gdy jej wzrok oswoił się z wszechobecnym mrokiem, rozejrzała się po pokoju. Oprócz łóżka i szafki znajdowały się tu dywan ze skóry niedźwiedzia, nieduże lustro zawieszone nad komodą i stolik z jednym krzesłem. W rogu pomieszczenia leżała stara torba należąca do Nayenne.
Dziewczyna przeciągnęła się i weszła do małej łazienki. Wzięła szybką kąpiel, zmywając z siebie resztki snu, wytarła się ręcznikiem rzuconym wczoraj lub przedwczoraj — tego akurat nie wiedziała — na podłogę i założyła czyste ubrania. Rozczesała swoje długie rdzawe włosy i z powrotem weszła do pokoju. Po chwilowym wahaniu wpuściła do pomieszczenia trochę światła. Złote promienie z radością wdarły się do środka, rozstępując mrok.
Nayenne patrzyła przez chwilę na wspaniały taniec świateł. Walkę mroku ze słońcem. Ciemności było coraz mniej, zdecydowanie przegrywała wojnę z błyszczącymi promieniami. Dziewczyna wpuściła do pokoju jeszcze trochę światła, tym samym decydując o wyniku sporu.
Dopiero po paru minutach zorientowała się, że jest potwornie głodna. Żołądek coraz głośniej i głośniej domagał się pożywienia, dopadła więc torbę i przegrzebała ją w poszukiwaniu jedzenia. Jak na złość wypadało z niej wszystko, co akurat nie było jej potrzebne, ale Nayenne przyzwyczaiła się już do złośliwości rzeczy martwych.
Wysypała zawartość bagażu na podłogę, dziwiąc się, jakim cudem aż tyle przedmiotów zmieściło się w jej niedużej torbie. Jedzenia oczywiście nie znalazła, dlatego upchnęła wszystko z powrotem do jej wnętrza. Przy okazji przez dłonie dziewczyny przeszła też sakiewka z pieniędzmi, które oszczędzała już jakiś czas. Poluźniła sznureczek, zerknęła do środka i wybałuszyła oczy na zawartość torebeczki.
W środku było zaledwie siedemnaście piksinów.*
Odrzuciła sakiewkę na bok, monety wysypały się z niej, z brzękiem uderzając o podłogę. Rudowłosa poderwała się na nogi, ale poczuła nagłe zawroty głowy i z powrotem osunęła się na ziemię.
Wszystkie jej oszczędności, pieniądze, które odkładała kilka miesięcy, w niewyjaśnionych okolicznościach przepadły. Co prawda nie był to majątek życia, w sakiewce znajdowało się zaledwie dwadzieścia jeden rubenów*, ale dla Nayenne to były fundusze na utrzymanie się przez paręnaście tygodni.
CZYTASZ
Pogromczyni Demonów. Tom 1
FantasiDemonów zostało na świecie bardzo mało. Ich pogromców jeszcze mniej, przez co są smacznym kąskiem dla handlarzy ludźmi. Dziewiętnastoletnia Nayenne urodziła się na dworze, a swoje zdolności odkryła całkiem przypadkiem. Rodzice myśleli, że jej piękne...