kwiecień

142 23 0
                                    

Harry zastanawiał się długo, jak może pomóc Draconowi i właściwie, dlaczego chce mu pomóc. 

Na pierwsze pytanie nie nasuwało mu się nic innego, jak po prostu być przy nim. Draco nie mógł pozostawać sam, bo wtedy nachodziły go najgłupsze myśli, a Potter nie chciał pozwolić, żeby sytuacja sprzed miesiąca powtórzyła się kiedykolwiek więcej.

Na drugie pytanie trudniej było znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Przecież nigdy się nie lubili, przecież Malfoy zawsze był taki... bezprecedensowy, a Gryfon otwarcie tego nie lubił, może nawet nie tolerował. Ale teraz wszystko było inne. Draco został na tym świecie sam, samiutki jak palec Glizdogona, jak oko cyklopa. Nie miał już na kim polegać, komu ufać, ale nie miał również, z kogo brać złych wzorców i chociaż Harry'emu głupio było nawet o tym myśleć, to widział dobre strony w całej tej sytuacji.

W końcu wytłumaczył sobie, że to całe zainteresowanie Draconem wywiązuje się z faktu, że jest Gryfonem. To właśnie jego heroiczność sprawiła, że czuł się odpowiedzialny za osobę, której nigdy nie lubił, a która teraz zdawała się mieć tylko jego.

Z czasem jednak Potter przyłapał się na tym, że lubił samotne spacery z Draco po opustoszałym zamku, późną nocą, kiedy wszyscy smacznie już spali. Lubił to, bo czuł się wówczas potrzebny, lubił, bo dzięki Malfoyowi naprawdę poczuwał się bohatersko. Przecież uratował mu życie.

Ale w głębi duszy wiedział, że nie chodzi tylko o to. Ta troska, która przepełniała go za każdym razem, gdy widział Dracona bledszego i chudszego, nie brała się tylko z poczucia obowiązku, z ciężaru utrzymywania Ślizgona przy życiu.

Harry martwił się o tego nastolatka, bo rozumiał go lepiej, niż sam mógł przypuszczać. Poza tym, był przecież człowiekiem. Oboje byli. On oraz Draco byli ludźmi, a ludzie mają prawo do popełniania błędów. Nawet wtedy, kiedy mieli czarodziejskie zdolności.

Harry Potter, odwieczny wróg Draco Malfoya pod wpływem kilku chwili, przez przelanie kilku łez, przez to, że zjawił się na czas raz czy dwa, kiedy Dracon tak rozpaczliwie potrzebował... kogokolwiek, czyjegokolwiek ciepła, jakiegokolwiek słowa, przez to wszystko Harry Potter i Draco Malfoy nie tylko przestali być dla siebie wrogami, ale zaczęła łączyć ich więź, silniejsza, niż którykolwiek z nich by sobie tego życzył i silniejsza, niż którykolwiek z nich początkowo zdawał sobie sprawę.

W kwietniu zrobiło się trochę cieplej, śnieg zaczął topnieć, a uczniowie ostrożnie wychodzili na korytarze oraz błonia, bo mieli już tak dość tłoczenia się w pokojach wspólnych. Wszyscy potrzebowali powietrza, przestrzeni, promieni słońca, nawet tego szarego, wiszącego nisko nad Zakazanym Lasem słońca. Oni po prostu musieli ruszyć się z zamku. Mieli tak okropnie dość zimy i mrozu, który zdawał się skuć nawet ich serca.

Harry zauważał to szczególnie, gdy chodziło o jego bliską przyjaciółkę, Hermionę. Tłumaczył sobie, że to normalne, że przecież jest teraz skupiona na nauce, że ma wiele na głowie. Ale z drugiej strony, Hermiona zawsze była skupiona na nauce i równie zawsze miała wiele na głowie, a jednak nigdy nie przeszkadzało jej to w okazywaniu życzliwości.

Cóż, Harry nie miał czasu się nad tym zastanawiać, ponieważ jego myśli zaprzątały tryliony sposobów, które miały odciągnąć Dracona od samobójstwa i żaden z nich nie wydawał się odpowiedni.

Tego dnia w połowie marca głowa Harry'ego Pottera sama opadała pod wpływem grawitacji, a jego rzęsy wydały się za ciężkie, by powieki mogły je utrzymać. Chłopak co chwilę karcił się w myślach, powtarzając sobie, że drzemka w czasie Eliksirów to najgłupsze, na co mógłby sobie pozwolić. Przez pół życia zapewniał, że nie boi się profesora Snape'a, ale prawda była taka, że bazyliszek z Komnaty Tajemnic wydawał się dla nastolatka mniejszym zagrożeniem niż ten Przerośnięty Nietoperz. Potter wiedział, że to dziecinne, wciąż określać mężczyznę tym mianem, które nadali mu z Ronem, kiedy mieli po dwanaście lat, ale był absurdalnie sentymentalny i jakoś... ta myśl, że Severus Snape mógłby spać pod sufitem, zwisając głową w dół, odrobinę go bawiła.

Contrast | drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz