Niebieskowłosy chłopak siedział znudzony, wpatrując zmęczonym wzrokiem w przejaśniające się niebo. Poranki były dla niego męką, tak samo jak dla przyjaciela, na którego czekał. Reki, aktualnie spóźniony na ich spotkanie, również nie był rannym ptaszkiem, a fakt, że nadal nie znalazł się na ich typowym miejscu spotkania, jeszcze mocniej tego dowodził. Gdyby ktoś kazał Landze wyliczyć każdy z tych razów, gdy to on był tym, który w znajomej lokalizacji znalazł się jako drugi, zapewne wystarczyłyby mu do tego palce jednej dłoni.
Leniwe wspinanie się słońca na wyżyny tym bardziej nie zachęcało do opuszczania swoich mieszkań. Zbliżała się jesień, a co za tym idzie, na zewnątrz było coraz chłodniej. Reki nie lubił zimna, co sprawiało, że jeszcze trudniej było o to, by znalazł w sobie wystarczająco motywacji, by wstać. Langa mimo wszystko czekał. Nawet, gdy wiedział, że chłopak się spóźni, przychodził o godzinie, na jaką się umawiali. Nie chciał, by Reki musiał na niego czekać, nawet jeśli to on był tym, który zazwyczaj to robił.
Ludzi o tej godzinie nie było zbyt wielu. Kilka osób kierowało się do prac i szkół, jedni nieco szybciej, inni wolniej, jakby niekoniecznie przeszkadzał im fakt, że mogą być spóźnieni. Na każdej z twarzy chłopak mógł bez problemu wyczytać zmęczenie i niechęć, jaka wiązała się z pobytem na zewnątrz. Tylko jeden spóźnialski czerwonowłosy biegł w jego kierunku, wymachując przy tym energicznie ręką, witając go już z oddali. Langa wstał z ławki, uśmiechając się do przyjaciela.
— Wybacz, Langa! — Niemal od razu zawołał chłopak, posyłając przy tym przepraszające spojrzenie. — Troszkę zaspałem. To znaczy, no, właściwie to wyłączyłem budzik i poszedłem dalej spać. — Zaśmiał się nerwowo, przeczesując przy tym włosy.
Langa nawet nie musiał słuchać tłumaczeń chłopaka, by znać przyczynę jego spóźnienia. Po wysłuchaniu typowego dla Rekiego usprawiedliwienia, pokiwał jedynie w odpowiedzi głową.
— Chodźmy już, jeżeli chcemy być na czas — ponaglił po chwili Reki, zupełnie tak, jakby wcale nie przyszedł przed chwilą spóźniony i chwytając za nadgarstek przyjaciela, nie czekając na jego odpowiedź, zaczął ciągnąć go pospiesznie za sobą, zmuszając do wspólnego biegu w kierunku szkoły. Langa westchnął jedynie, pozwalając się prowadzić przed siebie.
• • •
Langa nie miał pojęcia, jak Rekiemu udało się to zrobić, ale dostali się do sali równo z dzwonkiem. Czerwonowłosy jak zwykle przywitał się z grupką swoich znajomych, śmiejąc się przy tym beztrosko, więc drugi z chłopaków skierował się w stronę swojej ławki, przyglądając się z oddali przyjacielowi, który korzystał z faktu, że nauczyciela jeszcze nie ma w klasie. Langa nie potrafił tak łatwo nawiązywać znajomości. Starał się jednak, za namową Rekiego, nieco bardziej otworzyć na innych. Nawet wybrał się kilka razy na wyjście w większej grupie na karaoke, jednak kompletnie nie potrafił się w tym odnaleźć. Czuł się nieswojo. Tłumy go przytłaczały, sprawiając, że zamykał się w sobie jeszcze bardziej, niż zwykle, a i tak był już wystarczająco cichy na co dzień. Najlepiej mu było, gdy spędzał czas tylko z Rekim. Obecność chłopaka sprawiała mu nieopisaną radość. Jego serce zawsze biło nieco szybciej niż zwykle, gdy byli razem. To mu wystarczało do pełni szczęścia.
Ponieważ to Reki był jego szczęściem.
Przyjemna, rozgrzewająca wnętrze myśl już po chwili stała się kłująca i nieprzyjemna, gdy tylko do głowy uderzyła bolesna świadomość tego, że będzie musiał już wkrótce opuścić źródło swojej radości.
W międzyczasie, nieświadomy skupionych wokół siebie myśli przyjaciela, który intensywnie się w niego wpatrywał, Reki beztrosko rozmawiał ze znajomymi o komiksie, który czytali. Wczoraj wyszła kolejna część, którą rzecz jasna musieli omówić jak najszybciej, nie zważając na fakt, że nauczyciel może zjawić się w każdym momencie.
CZYTASZ
Bukiet niezapominajek [SK∞] | one-shot
FanfictionLanga i Reki znają się praktycznie od zawsze. Zdążyła się między nimi wytworzyć więź - bliska i pełna zrozumienia, wypełniona jednak niewypowiedzianymi uczuciami, które wykraczały znacznie poza granice przyjaźni. Rekiego przepełniają niezrozumiałe e...