𝑪𝒉𝒂𝒑𝒕𝒆𝒓 𝑽.

1.4K 89 1
                                    

Powietrze było dosyć gęste. Ale dla ciebie to nie był problem. Ze swoją indywidualnością byłaś bardzo pożyteczna dla każdego bohatera. Wielu z nich pragnęło cię w swoich agencjach bowiem mogłaś wytwarzać idealne warunki atmosferyczne do przebiegu bitwy, które szły na korzyść pro-heroes. Ostatecznie wybrałaś agencję Hawks'a. Dogadywałaś się z nim świetnie. On też nie lubił się przemęczać dlatego nie zlecał ci pracochłonnych zadań. Zawsze, gdy padało a on miał ochotę polatać, prosił cię o zmianę pogody. Oczywiście Zawsze się zgadzałaś. Przez to dostawałaś większą pensję, ale że nie miałaś co z nią zrobić wykupywałaś pół sklepu z alkoholu lub z papierosów. Twój szef mimo, że był bardzo pogrążony w sprawę Ligi Złoczyńców niestety nie mógł się zjawić, ponieważ miesiąc temu dostał bardzo ważne zlecenie w Ameryce a miał przylecieć dopiero za pare tygodni. Pod jego nieobecność prosił cię, abyś zajęła się jego agencją, ty jednak odmówiłaś bo wiedziałaś, że się do tego nie nadajesz. Hawks wtedy zaśmiał się na twoją odpowiedź i wiedział, że tak będzie dlatego już wcześniej poprosił o to kogoś innego. Mianowicie Tokoyamiego, z którym wspopracowałaś.

— To dzisiaj. — Szepnęłaś sama do siebie. — To dzisiaj zaczynamy operację "liquidation of the villains league" (likwidacja ligi złoczyńców).

Przynależałaś do oddziału bojowego Bakugo wraz z Denkim, Eijiro, Tokoyamim, Todorokim i nowo przybyłym Midoriyą oraz Sero. Oddział ratunkowy pod dowództwem Uraraki i Asui stał w gotowości w innym miejscu. Do nich należała również Momo, Mina, Toru Hagakure i Kyoka Jiro.
Wraz z wami pojawiły się osoby, które podczas czasów licealnych chodziły do klasy B (wasi zaciekli rywale) oraz duża część bardziej doświadczonych pro-heroes. Wasze kostiumy dawały po sobie wyraźnie znać, że jesteście bohaterami. Wzięłaś wdech i spokojnie wypuściłaś powietrze. Marzyłaś o lampce pół wytrawnego wina ale odrazu zdałaś sobie sprawę, że stoisz w gotowości oczekując na rozkazy.

— Co jest...? — Zapytałaś samą siebie w myślach i złapałaś się za głowę. Poczułaś jak nogi robią ci się jak z waty a przed oczami masz mroczki. Prawie, że upadłaś ale na szczęście ktoś podtrzymał cie za ramię.

— Wszystko w porządku?

— Mmm, tak... — Udało ci się jakoś wyprostować i spojrzałaś za siebie. Był to Izuku. — Dziękuje. — Szepnęłaś.

— Martwisz się tym co wydarzyło się dwa lata temu...zgadłem?

𝑩𝒍𝒖𝒆 𝒇𝒍𝒂𝒎𝒆 𝒐𝒇 𝒉𝒐𝒑𝒆 ❀ 𝑫𝒂𝒃𝒊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz