6

4 1 0
                                    




Cassie

Kiedy wychodzę z łazienki, nigdzie nie widzę Jamiego. Jedynie dwa kubki niedopitej gorącej czekolady świadczą o jego obecności tutaj. Nie zauważam ani jego kurki, ani torby czy aparatu. Wyszedł.

— Sydney? — wołam przyjaciółkę, czując gulę w gardle, która zwiastuje łzy.

— Hm? — odpowiada, wycierając jedną z filiżanek. — Gdzie jest Jamie? — Marszczy brwi.

— Wyszedł — mówię szeptem. Gdybym zdecydowała się na głośniejszy ton, głos by mi się załamał.

— Przykro mi, Cass. Nawet nie zauważyłam. Pewnie byłam na zapleczu. — Przygryza usta, odkłada kubek i podchodzi do mnie. Czuję, jak pociera dłońmi moje ramiona.

— Może cały ten dzień był tylko snem. Może nadal śnię, a gdy się obudzę to cholerne kłucie w sercu zniknie — szepczę z zamkniętymi oczami. Spod powieki wydostaje się jedna, gorąca łza i spływa mi po policzku. Nie rozumiem, dlaczego reaguję aż tak emocjonalnie. Przecież spędziliśmy ze sobą zaledwie jeden dzień. Problem w tym, że uczucie do niego tliło się gdzieś we mnie od dawna.

Jednak rozumiem.

— Cassie... — Przyjaciółka mnie obejmuje.

— Mógł chociaż zostawić jakiś liścik, cokolwiek. Najwidoczniej wcale nie chciał tego co ja. Może chodziło mu o ciebie.

— Co? Cass, czy ty się słyszysz? On jest zakochany w t o b i e! I to poważnie — próbuje mnie przekonać.

— Gdyby było tak, jak mówisz, nie wyszedłby bez pożegnania. — Odsuwam się od niej. Ocieram łzy, które pociekły po mojej twarzy. — Nieważne. Nie powinnam była robić sobie nadziei na cokolwiek więcej. Wracaj już do domu, muszę zamknąć - oświadczam.

— Dobra, ale proszę, nie rezygnuj od razu. Poczekaj kilka dni, może Jamie ci to wyjaśni. —Sydney zabiera swoją torebkę z blatu, żegna się ze mną i wychodzi. Zamykam drzwi na klucz. Gaszę światła i idę do naszego mieszkania na górze. Dziadkowie już śpią, więc zmierzam prosto do mojego pokoju. Rezygnuję z prysznica. Jestem zmęczona. Chcę, by dzień, który miał być najlepszym już się skończył.

                                                                                     *

Dziś jest Boże Narodzenie. Masa klientów, którzy wstępują do naszej kawiarni po drodze do domu, przychodzą z rodziną, czasem sami. Mimo to i tak myślę o tym, co stało się wczoraj. O tym, jak mocno bije moje serce, gdy myślę o Jamie'im. Mam nadzieję, że chociaż on miło spędza święta.

— O Cass, tu jesteś. — Obok mnie staje Sydney. Wyciąga dłoń, a w niej trzyma mój telefon. — Sorka, przypadkiem zgarnęłam go wczoraj.

— Nieważne. I tak nie korzystałabym wtedy z niego. — Wzruszam ramionami.

— Myślę że teraz powinnaś — mówi zdawkowo i obraca się na pięcie, odchodząc.

Dobrze wie, jak mnie podpuścić. Nigdy nie umiałam powstrzymać mojej ciekawości. Więc uruchamiam telefon, a na ekranie blokady zauważam jedną wiadomość. Jej nadawcą jest Podwójne J.

Ze zmarszczonymi brwiami odblokowuję telefon. Nie mam pojęcia skąd wziął się jego numer w moich kontaktach, ale przeczuwam, że była to sprawka Sydney. Czytam treść wiadomości.

Przepraszam.

Zobacz ten post, proszę: [Link]

~ Jamie

Bez zastanowienia klikam w wysłany przez niego link. Na ekranie komórki wyświetla się fotoblog. Ostatni wpis pojawił się o północy. Czytam nagłówek, czując jak coś ściska mnie za serce.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 31, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Caffeine KissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz