Itachi oraz Kisame byli w drodze na zadupie. Rybi agent FBI siedział za kierownicą, a łasic kontynuował nucenie "Alejandro" w siedzeniu obok.
-Hej... może włączyć ci radio?
-Nie trzeba, częściej słucham muzyki z płyt niż radia. Mam je nawet ze sobą.
-To może chciałbyś którejś posłuchać?
-Na pewno mogę? -Itaś był zakłopotany. Zazwyczaj jeździł samochodem z rodziną albo z Deidarą i nikt jeszcze nigdy nie pozwolił mu puścić albumów Lady Gagi.
-No jasne, nie widzę problemu. -Odpowiedział z uśmiechem rekin.
Itachi wyjął z kieszeni swojego kitla dwie płyty.
-Tylko tyle zmieściłem. Wolisz "Born This Way" czy "The Fame Monster"?
-Ymm... to drugie?
Itaś uśmiechnął się szeroko, co spowodowało rumieńce na twarzy Kisame.
-To mój ulubiony! Słuchałeś kiedyś?
-N-nie.
-Nie szkodzi, zaraz posłuchasz.
Czarnowłosy, jak szybko przekonał się Kiszczame, nie miał ani trochę talentu do śpiewania. Pierwszą piosenką w albumie było "Just Dance". Przy pierwszej zwrotce, pomimo wielkiego fałszowania, Kisame mógł jeszcze wytrzymać. Gorzej z refrenem.
-JUST DANCE, GONNA BE OKAYYY! DA-DA-DOO-DOOT-N! JUST DANCE! -Zapiał niczym kogut Itachi. Tak, to "da-da-doo-doot-n" to oficjalny tekst piosenki. Możecie sobie sprawdzić w Google.
Z jednej strony kierowca bał się o swoje bębenki, ale z drugiej... Itachi był taki szczęśliwy... Nie mógł mu po prostu przerwać dobrej zabawy. Szczególnie, gdy miał ten cudowny uśmiech.
Przesłuchali jeszcze dwie piosenki i kiedy zaczęło się "Poker Face" byli już na miejscu. Kisame odetchnął z ulgą.
-Oh... Chciałem jeszcze to zaśpiewać...
-Eheh, no cóż.
-Kisame?
-Słucham, mój drogi Itachi?
-Weźmiesz mnie jeszcze na taką przejażdżkę? Było bardzo miło.
Hoshigaki tak bardzo chciał odmówić. I odmówiłby, gdyby osobą która go o to prosiła nie był Uchiha Itachi.
-O...Oczywiście.
Itaś zaśmiał się.
-Bardzo dziękuję! Skoro już mnie podwiozłeś, może chcesz się czegoś napić w mojej przychodni?
-No jasne! Bardzo chętnie. -Szybko odpowiedział znów czerwony na twarzy Kisame.
Rybi mężczyzna był tak bardzo zapatrzony w Itachiego, że nie zauważył w jakim stanie był budynek do którego właśnie weszli. Dotarło to do niego dopiero, gdy poczuł smród grzyba/pleśni czy jakiegoś innego świństwa rozwijającego się na ścianie w gabinecie łasicy.
-Yy? Czy ten gabinet to jakiś inny ekosystem?
-Co masz na myśli, Kisame? Coś nie tak?
Kiszczame rozejrzał się po pomieszczniu zauważając wszystko, co w porządnym gabinecie lekarskim nie miało prawa bytu - Niehigieniczne strzykawki leżące na stole, brak jakichkolwiek środków do dezynfekcji czy skrzypiąca kozetka.
-Itachi... Przecież to pomieszczenie jest w okropnym stanie! Ty tu przyjmujesz pacjentów?
-No... tak?
CZYTASZ
Fanfiction, które nas wszystkich zabije.
FanfictionWyprawa Kakuzu i Hidana do najgorszego lekarza w okolicy.