Ostatni rozdział, let's go.
-Nazywam się Adam Mickiewicz. Miło mi was poznać.
-ADAAAŚ!? -Hidan wypluł soczek, który właśnie pił.
-HIDAN! RZYGASZ NA MNIE, HM! -Wkurzył się opluty soczkiem Deidara.
Cała piątka stała wpatrzona w poetę. To naprawdę był Mickiewicz. Tylko, że lewitujący.
-Panie Adamie. -Zagadnął Itachi. - Czy jest pan... duchem?
-Uzyskacie odpowiedź na to pytanie, jeśli powiecie mi, jakie mamy dzisiaj święto.
-Halloween? -Odpowiedział ciągle krztusząc się soczkiem Hidan.
-Słucham? -Mickiewicz był confused. -Ah, zapomniałem, że wy młodzi... Nieważne. Zaraz o wszystkim się dowiecie.
Wieszcz narodowy wyjął spod swojego płaszcza "Cierpienia młodego Wertera" i usadowił się w fotelu stojącym pod ścianą.
-Póki co, cieszcie się weselem.
Ich uwaga została odwrócona od Adasia, gdyż na salę wjechał wielki tort, który Kisame i Itachi mieli pokroić.
~~
Impreza trwała w najlepsze. Oczywiście tylko dla tych, co lubili polskie wesela. Madara właśnie grał na swojej big gitarze jakąś wolną piosenkę. Goście podobierali się w pary, pijani już wujkowie wyciągali kogo popadnie do tańca. Młoda para również została zmuszona do wyjścia na parkiet. Deidara, Sasori i Hidan siedzieli przy stole popijając szampana. Blondyn wykorzystał okazję, że nikt nie patrzy i usiadł na kolanach Sasoriego. Hidan, który z piątego koła u wozu ewoluował na trzecie, zatęsknił za Kakuzu. Nudził się i nie wiedział co ma ze sobą zrobić, więc sięgnął po następną butelkę taniego, biedronkowego szampana.
Co chwilę zerkał na Mickiewicza, który pogrążony był w sentymentalnej lekturze. Dziwiło go, że nie wywołał u nikogo jakiejś większej reakcji. Czy ci ludzie byli aż tak schlani, że nie zauważyli poety, który kompletnie niespodziewanie powstał z martwych?
Nagle Adaś zamknął książkę. Zaczął lekko podrygiwać nogą. Najwyraźniej spodobała mu się piosenka grana w tej chwili przez Uchihę. Jashinista postanowił skorzystać z okazji, że dziwna postać wydaje się chociaż trochę bardziej świadoma otoczenia. Wstał od stołu i usiadł w fotelu na przeciwko Mickiewicza.
-Słucham, młodzieńcze? -Poeta zwrócił uwagę na Hidana.
-O co ci chodzi? Czemu tu jesteś? Czy to przez to, że śmiałem się z twoich książek w liceum?
-Nie jest to miłe, ale nie dlatego tu jestem. Mówiłem, niedługo się dowiecie.
-Po chuj te zagadki?
-Słownictwo, kolego. Chodź ze mną, skoro jesteś taki niecierpliwy. Zobaczysz to jako pierwszy.
Adam wstał i skierował się w stronę wyjścia na ogródek. Hidanek pobiegł za nim. Poeta skierował palcem w niebo.
-Zobacz, młodzieńcze.
Jashinista spojrzał tam, gdzie wskazywał Mickiewicz.
-O fuck. Wróciły.
Na niebie unosiło się osiem tajemniczych postaci. Uformowały krąg i zaczęły recytować jakieś dziwne cytaty.
CZYTASZ
Fanfiction, które nas wszystkich zabije.
FanfictionWyprawa Kakuzu i Hidana do najgorszego lekarza w okolicy.