Listy od taty zawsze były ckliwe i budziły w Crescent ostatnie pokłady ciepła. Rozgrzewały w zimne wieczory niczym kubek domowego kakao zdjętego prosto z gazu, niosąc po ciele żar, którego wymarzniętemu organizmowi brakowało.
dziennik pokładowy, list pierwszy,
wyprawa czwarta, ale kurs już siódmy
Moja Kochana Cinny,
Please trip them gently (proszę, traktuj ich delikatnie)
They don't like to fall (oni nie lubią upadać)
There's no room for anger (nie ma tu miejsca na złość)
We're all very small (wszyscy jesteśmy tacy malutcy)
We're painting our faces and dressing in thoughts from the skies (malujemy nasze twarze i ubieramy się w myśli z nieba)
From paradise (z raju)
But they think that we're holding a secretive ball (ale im się wydaje że urządzamy sekretny bal)
Won't someone invite them (ale czy nikt by ich nie zaprosił?)
They're just taller children (oni są tylko większymi dziećmi)
That's all (to wszystko)
After all (po wszystkim)*Bez Ciebie te ściany są jeszcze smutniejsze niż były, a i tak świeciły pustkami. Gdyby nie ta przekochana sąsiadka, donosząca mi codziennie świeży obiad i kawałek wybornego placka (magiczne słodkości są wyjątkowe, ale mugolskie po prostu zachwycają w swej prostocie) całkowicie bym tu zwariował, bo nawet sowy nie mam gdzie posyłać a moja praca chwilowo nie polega na niczym innym jak siedzeniu w domu i wypełnianiu sterty odświeżanych co dzień papierzysk, które są niekończącą się górą makulatury. Gubię całkowicie poczucie czasu a od stawiania parafki drętwieje mi nadgarstek, więc wybacz, jeśli wszystkie litery będą trochę przypominały mój popis. Coś wykombinuję, tylko daj mi trochę czasu.
Tu, gdzie zostałem, nieustannie pada i nawet nie będę tego ukrywać. Co chwila do drzwi zdaje się pukać jakiś zagubiony, przemoczony wędrowiec, ale po tym, jak w tak niepozorny sposób ostatnim razem zostaliśmy okradzeni, skutecznie się ich pozbywam. Wiem, że tak to nie wygląda a kamienice są sumiennie zalewane przez nawałnice, ale robię, co mogę i całkiem nieźle mi idzie. Ostatnio pomoc oferowała mi nawet straż, ale skierowałem ją do bardziej potrzebujących. Nie wszystko zawsze jest tak, jak im się wydaje.
O Twoich uszczypliwych komentarzach, które obijają się w moich wspomnieniach blisko głosu Twojej mamy, przypomina mi stary dobry Bowie. Dzięki niemu ta cisza wydaje się nie taka zła i daje szanse pomyśleć od czasu do czasu. Rozwiązania są blisko, Cinny, widzę je, tylko gdyby realizacja nie była ponad moje marzenia... Naprawdę o to walczę.
Któregoś dnia obudzimy się i będzie po wszystkim.
Kocham Cię,
Tata
Wetknęła zła list między strony czytanej aktualnie książki i wstała od stołu w gorszym humorze niż 3213przy nim usiadła.
Szczerze kochała tatę, ale nie potrafiła zrozumieć jego niezłomnego optymizmu, gdy ich życie było postawione pod tak wielkim znakiem zapytania. Kolejne listy, mające pierwotnie utwierdzać ją w stabilności sytuacji, przypominały raczej aktualizowanie poziomu zagrożenia, do jakiego Earl dochodził. Aluzja deszczu była oczywista i świadomość, że wobec takiego żywiołu Crescent była równie bezsilna co przy zwykłym, jedynie ją dobijała.
— Gdzie się zmywasz, marudo?
— Tam, gdzie nie będzie słychać twoich jęków.
— Nie ma w tej budzie takiego miejsca, Ces — Ruta uśmiechnęła się półgębkiem. — Wszędzie niosą się głosy mojej przyjemności.
CZYTASZ
Zimne dłonie | Remus Lupin ff
FanfictionCzasem coś musi się zmienić i nawet jeśli nie jest to dla nas łatwa i przyjemna zmiana - potrzebujemy jej, aby móc funkcjonować. Od wyjazdu z domu minęło kilka lat, a mimo wszystko Crescent nadal czuła się w nowym miejscu obco. Wszechobecny chłod j...