3. Ten, w którym Dragan doświadczył miłości.

1.9K 183 84
                                    




Po tajemniczym pożarze i śmierci starego księcia Islay do Dorset przyjechał nieznany nikomu wuj z bocznej linii. Dziedziczył zaraz po Draganie, ale zdecydowanie nie był zainteresowany tytułem książęcym. Dobrze mu się żyło w Londynie w otoczeniu swoich łajdackich przyjaciół i kurtyzan. Całkowicie odpowiadał mu status pomniejszego baroneta i wyrażał głośne niezadowolenie, kiedy czytał list z pieczęcią słynnej kancelarii.

Przybył jednak na zaproszenie prawnika księcia. Musiał zająć się osieroconym chłopcem. Mały odziedziczył tytuł, ale dopóki nie osiągnie pełnoletności nie będzie w stanie zarządzać rozległymi posiadłościami. Baronet wezwał go więc do biblioteki i nakazał stać prosto przed biurkiem.

Obaj wpatrywali się w siebie z zaciekawieniem. Wuj Lambert był młody i atrakcyjny. I widział w zabiedzonym chłopcu swoją młodszą wersję. Obaj mieli czarne włosy i oczy. Dragan nawet w ten sam sposób dumnie unosił podbródek, który teraz jednak ostrzegawczo drżał. Milczeli.

- Czy wuj mnie teraz odeśle? – odezwał się chłopiec. Jego głos był chropowaty. Mówił powoli, jakby rzadko używał mowy.

- Dlaczego miałbym cię stąd odsyłać? – zmierzył chłopca uważnym spojrzeniem. – Ile właściwie masz lat? Cztery?

W oczach Dragana dojrzał błysk złości. O tak, chłopak ma ikrę. Lambert ukrył uśmiech i próbował patrzeć na niego groźnym wzrokiem.

- Mam sześć lat, lordzie – powiedział oburzonym tonem.

- Doprawdy? – baronet uniósł ironicznie brew. Dragan uważnie przyglądał się wujowskiej twarzy i bardzo dobrze zapamiętał ten ruch brwią. Będzie go ćwiczył przez cały wieczór, aż perfekcyjnie go skopiuje.

Podobał mu się ten wuj i to bardzo. Widać było po nim pewność siebie i jakiś urok, który przyciągał do niego chłopca. Dragan podejrzał jak służące chichoczą, kiedy podszczypywał je w te wielkie tyłki. Dragan też chciał, żeby tak chichotały, więc podszczypnął jedną dzisiaj, ale zarobił tylko mocny strzał w gębę. Najwidoczniej musiał jeszcze wiele się nauczyć.

- To dlaczego tak wyglądasz? – dokończył spokojnie wuj i przesunął papiery na biurku.

Dragan zdenerwował się. Papiery szeleściły złowieszczo, jakby wiedziały o nim więcej, niż on sam o sobie. Chłopiec nienawidził Dorset z całego serca, ale znał tylko ten dom. Bał się, że wuj odeśle go do szkoły w Eton. Bill zawsze straszył go szkołą. Mówił, że tam będzie dostawał manto dosłownie za wszystko. I tego Dragan bardzo się bał.

- Nie wiem, dlaczego tak wyglądam. Taki się już urodziłem. Stara niania mówi, że zawsze byłem wątłej postury.

Nie rozumiał, dlaczego wuja bawią jego słowa. Baronet próbował maskować śmiech odgarniając opadające na czoło włosy, albo zagryzając czubek wskazującego palca. Dragan wiedział jednak, że rozbawienie wuja nie było złośliwe.

- Myślę, że można temu jakoś zaradzić. Ćwiczyłeś kiedyś szermierkę? To bardzo pomaga na mięśnie i prawidłową postawę.

Oczy chłopca zalśniły blaskiem. Starał się nie okazywać nadziei, bo przywykł do tego, że za każdym razem, kiedy o czymś zamarzył, to nigdy się to nie spełniało. A przecież nie potrzebował kolejnych rozczarowań. Potrząsnął więc jedynie głową i zmusił się, by spojrzeć w przenikliwe oczy wuja.

- Coś podobnego! – zawołał ze zdziwieniem wuj. – Sześcioletni chłopak nie trenował szermierki. To woła o pomstę do nieba. Dlaczego tak cię zaniedbywano?

- Bo zabiłem matkę – odparł cicho po krótkim wahaniu. Bardzo się wstydził swojego czynu, ale wuj prędzej, czy później i tak się o tym dowie. Czemu więc nie miałby sam mu o tym powiedzieć?

Szkarłatny arystokrata ZOSTANIE WYDANYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz