3. Album egoizmu

20 3 0
                                    

Puste łóżko i otoczenie śnieżnobiałej pościeli sprawiło, że Mili odechciało się spać. Patrzyła w szarzejący sufit i nie mogła się pozbyć okruchów niepokoju ze swojego organizmu. Ciche tykanie zegara na szafce nocnej, zamiast wprowadzić ją w senny trans, zaczęło doprowadzać ją do szału. A może to był tylko głód? Na szczęście Luka miał się zjawić z pieczywem lada chwila.

I przez całą tę chwilę Elin rozkoszowała się zanurzeniem w myślach.


– Jak myślisz, jaka jest najmniejsza rzecz, która można odmienić życie człowieka o sto osiemdziesiąt stopni?

Wisieli dobrych kilka metrów nad ziemią. Słońce powoli dogasało, ale miękkim, pomarańczowym światłem paliły się trzy latarenki na materacu. Ciepły wakacyjny wietrzyk poruszał półprzezroczystymi, białymi osłonami i liśćmi otaczających ich drzew, a gdzieś nad ich głowami ostatnie ptaki układały się do snu w gnieździe.

Leżeli w wygodzie butelkowozielonych poduszek, trzymając się za ręce – poza tym się nie dotykali. W milczeniu obserwowali najpierw wędrówkę słońca na tle zapierających dech w piersiach gór, a w końcu powoli rozpoczynający się seans astronomiczny gwiazd. Do czasu aż Mila zdecydowała się przerwać ciszę.

Peter uśmiechnął się do siebie.

– Cóż – odezwał się po namyśle – myślę, że pierścionek zaręczynowy.

Odwrócił głowę, ściągając na siebie jej spojrzenie.

– A tobie? Jak się wydaje?

Elin ściągnęła brwi w zastanowieniu.

– Nie mam pojęcia, dlatego zapytałam ciebie.

Roześmiała się cicho, patrząc ze szczerością Peterowi w oczy.

Była to kolejna z nielicznych chwil, które mieli tylko dla siebie. Bez dzwoniącego trenera, bez Jelar na ogonie, bez reszty świata. Mila była świadoma tego, co oznacza związek ze sportowcem – walkę z brakiem i naukę tęsknoty na pamięć – dlatego momenty takie jak ten pragnęła zamykać w złotej szkatułce, by móc je wyciągać w mroźne, zimowe wieczory, gdy ukochanego oglądała wyłącznie w telewizji.

Westchnęła, bo zbliżała się siedemnasta, więc musieli się powoli zbierać. Podniosła się i usiadła po turecku. Peter szukał czegoś w kieszeniach koszuli z krótkim rękawem i bermudów. W końcu wyjął coś małego, granatowego i lekko włochatego, po czym sam usiadł tak jak Mila.

– Miałem... – zaczął, z wahaniem chowając przedmiot w obu dłoniach jak złapanego chrabąszcza (których Elin szczerze nienawidziła). – Miałem poczekać do naszej pierwszej kolacji w Złotych Piaskach, ale... powiedzmy, że... nie znoszę garniturów. A poza tym kolacje są bardzo oklepane.

Mila poczuła gwałtowny przypływ paniki. Zwłaszcza że Prevc zmienił pozycję i przysiadł na piętach, z ledwością mieszcząc się w namiocie.

Mały przedmiot w jego dłoniach się otworzył i błysnęło srebro.

– Milo Elin, czy chcesz, żebym permanentnie zmienił twoje – nasze – życie?

W tym samym momencie Elin zachłysnęła się własną śliną i zaczęła się dusić. Spanikowany Peter poklepywał ją po plecach i podstawił jej butelkę z wodą, z której z chęcią skorzystała. Kiedy wreszcie przestała kasłać i złapała oddech, spojrzała na Prevca oczami wielkimi z przerażenia.

– Peter – zaczęła poważnym tonem – dobrze wiesz, że studiowałam literaturę, więc jeśli miałeś na myśli coś innego, niż ja myślałam, że masz, to moje zdolności interpretatorskie mogą...

PolaroidWhere stories live. Discover now