Louis nigdy nie miał problemów z pakowaniem walizki. Przez lata pracy w Cox & Styles Corporations przyzwyczaił się do częstych służbowych wyjazdów i stał się prawdziwym mistrzem w przygotowaniu listy najpotrzebniejszych rzeczy i ich odpowiednim zapakowaniu. Jednak tym razem prawie płakał nad rozłożoną walizką pełną jego ubrań i innych drobiazgów, ale bynajmniej nie z powodu braku miejsca na nie. Po prostu, nigdy nie spodziewał się, że będzie zmuszony do spakowania wszystkich swoich rzeczy i szukania dla siebie nowego miejsca; do tego niemal w przededniu ceremonii połączenia, na którą czekał i przygotowywał się tyle czasu.
Samuel wydawał się być partnerem doskonałym, alfą idealnym. Alfą, którego zazdrościły mu wszystkie znajome, jak i obce omegi. Być może na początku ich związku miał pewne wątpliwości, ale z biegiem czasu wizja stworzenia z nim rodziny stała się całkiem miła, choć nie żywił do niego tak płomiennych uczuć jak wszystkim się wydawało. Kochał go, oczywiście, że tak, ale nie był typowym omegą, który nie potrafił odstąpić swojego alfy nawet na metr. Mieli inne pasje, szanowali swoją prywatność i dawali sobie przestrzeń, ufając sobie nawzajem.
Obaj wspinali się po szczeblach kariery, choć omega wiedział, że zrezygnuje z niej na jakiś czas, gdy zdecydują się na szczeniaki. Ciężko pracował, aby znaleźć się na stanowisku dyrektora finansowego w korporacji zajmującej się nowymi technologiami. Nigdy nie należał do osób zadowalających się niezbędnym minimum i to zdecydowanie przemawiało na jego korzyść i było jedną z jego największych zalet.
Większość omeg, które znał, definiowała swoją wartość na podstawie opinii swojej alfy i jeśli ten uważał, że nie stać ich na zbyt wiele – rezygnowały z marzeń i zadowalały się ochłapami. Louis nigdy nie chciał trafić do tej grupy, więc gdy zauważył, że jego relacja z Samuelem coraz bardziej się rozwija, zdecydował się na poważną rozmowę z alfą. Jej negatywne rozstrzygnięcie stawiało pod prawdziwym znakiem zapytania ich dalszą wspólną przyszłość, więc wolał wyłożyć kawę na ławę i sprawdzić, czy jego zaangażowanie w tę relację miało jakikolwiek sens.
Alfa, ku jego uldze i radości, wspierał jego plany i nie chciał, aby zrezygnował z marzeń. Sam był młodym adeptem prawa i wiedział, że w jego środowisku partnerzy bez ambicji nie byli mile widziani. Wspólnie doszli do wniosku, że nie muszą się spieszyć z połączeniem i ślubem, które odłożyli w czasie, skupiając się na rozwijaniu swoich umiejętności i wspinaniu się po szczeblach kariery w swoich dziedzinach.
I tak minęło im kilka lat, które płynęły w spokojnym tempie i bez wielkich uniesień. Rutyna nie była dla nich problemem, dostatecznie dużo wrażeń doświadczali podczas pracy, więc powrót do domu, w którym panowała harmonia i spokój był bardziej niż pożądany. Jednak, nic co dobre nie trwa wiecznie.Kolejne koszule i spodnie lądowały w walizce, a Louis zastanawiał się, w którym momencie wszystko zaczęło się sypać? Być może ostatnio za bardzo naciskał na połączenie i ślub? Być może punktem zapalnym okazał się stres, który przez ostatnie miesiące był jego stałym towarzyszem?
Nie pokazał tego w żaden sposób, ale w środku naprawdę bolały go słowa alfy, który przyznał, że jego uczucia niemalże się wypaliły. Wiedział też, że ich rozstanie było najlepszym wyjściem. I choć obiecał sobie, że nigdy opinia jakiejkolwiek alfy nie wpłynie na jego poczucie własnej wartości, to przez milisekundę czuł się jak najgorszy, niewarty zainteresowania omega.
Miał dwadzieścia sześć lat i musiał na nowo odnaleźć się w rzeczywistości i samotności. Jednego był pewien – nie liczył już na to, że czekało go jeszcze coś dobrego w sferze uczuciowej. Nie wierzył też, że powiedzenie do trzech razy sztuka w jego przypadku mogłoby znaleźć odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Chyba najgorszym momentem w całej tej sytuacji był ten, w którym zobaczył jak ich wspólne ściany stają się puste i dotarło do niego, że z ich uczucia nie zostało nic poza wspomnieniami. Z lekkim bólem serca wyjmował zdjęcia z ramek i wkładał je do pudełka, jednego z wielu piętrzących się w ich starej sypialni. Jego były partner zabrał tylko najpotrzebniejsze rzeczy w kilku walizkach i zniknął bez pożegnania, nawet nie oglądając się za siebie. Louis wiedział, że alfa tylko zrobił mu tym przysługę i uniknęli w ten sposób niepotrzebnych nikomu łez.
Być może miał złamane serce, ale nie zamierzał oddawać się uczuciu beznadziei. Miłość - nawet ta najgłębsza i najnamiętniejsza - pojawiała się i znikała, a bolesne doświadczenia tylko utwierdzały go w przekonaniu, że sama w sobie nie była warta zatracania się w rozpaczy po jej utracie.
CZYTASZ
I wanna love you (but I'm on the go) ~ [larry short story]
FanfictionBycie porzuconym nie jest szczególnie dobrym powodem do radości. Ale zostać porzuconym tuż przed połączeniem? To już zdecydowanie za dużo! Louis udaje, że wszystko jest w porządku, choć wcale tak nie jest. Przestaje wierzyć w to, że los i Księżyc m...