6. Ten, w którym omega podejmuje decyzję

1.1K 86 4
                                    

Harry nie spał całą noc. Wciąż przetrawiał słowa omegi i sam pluł sobie w twarz, że w taki sposób potraktował Louisa. Świadomość, że Tomlinson nie pozostawał obojętny i sam zainicjował pocałunek też nie dawała mu spokoju. Zupełnie nie spodziewał się takiej reakcji, prędzej wygłoszenia kilkuminutowego moralitetu albo wyrzucenia z pokoju. Jego alfa był jednak dalej niespokojny, gdy czuł emocje omegi, wśród których najbardziej przebijały się smutek i upokorzenie. I choć Harry pragnął odebrać mu to wszystko, nie był w stanie. Jego racjonalna i zgorzkniała część duszy wręcz ganiła go za to, że w ogóle ośmielał się myśleć o Louisie w jakikolwiek romantyczny sposób. To nie miało prawa zaistnieć; nie po tych wszystkich staraniach, trwających latami, aby zamknąć swoje ludzkie serce i wilczy instynkt na miłość. Miłość wiązała się, tylko i wyłącznie, z bólem, a on powoli przeistaczał się w masochistę, bo w tym momencie jego serce i instynkt potrzebowały właśnie jej.

Jego organizm w końcu się poddał kilka minut przed szóstą, gdy słońce nieśmiało zaglądało do apartamentu przez niedociągnięte zasłony. Jego sen nie trwał długo, parę minut po ósmej zadzwonił jego alarm w telefonie i musiał już wstawać, aby zjeść śniadanie i ruszyć w drogę powrotną do Londynu.

*

Ich droga powrotna z Leeds do Londynu była jeszcze uboższa w interakcję niż wcześniej, ale tym razem Louis nawet nie zamierzał udawać, że wszystko jest w porządku.

- Czy możemy zapomnieć o tej całej sytuacji? – to było najdłuższe zdanie, które wypowiedział omega od czasu ich sprzeczki poprzedniego wieczora, gdy Harry zatrzymał się przed jego mieszkaniem.

Nie winił za to alfy, a raczej swoją głupią naturę. Nigdy nie sądził, że dawny sentyment mógłby w tak ogromnym stopniu zasłonić mu zdrowy rozsądek.
Spojrzał na alfę, który wyraźnie zastanawiał się nad odpowiedzią.

Louis nigdy nie sądził, że jeszcze będzie im dane ponowne spotkanie, ale w tym momencie nie widział w tym nic pozytywnego. A może błędem było założenie, że po dziesięciu latach dalej byli tymi samymi ludźmi?

- Czy możemy zapomnieć o wszystkim? – usłyszał w odpowiedzi, zupełnie nie spodziewając się takiego obrotu sprawy. – Czy możemy zacząć od początku? – dodał po chwili alfa, precyzując to, czego tak naprawdę chciał i sięgając po dłoń zaskoczonego omegi.

I znów Louis znalazł się pomiędzy młotem, a kowadłem. Miał zupełny mętlik w głowie, gdy ponownie przetwarzał słowa alfy. Co miał na myśli, mówiąc o zaczynaniu od początku?

- Nie sądzę, aby to był dobry pomysł, Harry. – wyznał w końcu, ale w jego głosie dało się wyczuć nutę zawahania. – To jest popieprzone, bo minęło tyle lat, a ja dalej mam wrażenie, że zatrzymaliśmy się w czasie. A tak wcale nie jest. Zmieniliśmy się... Ty się zmieniłeś najbardziej, mógłbym snuć domysły dlaczego, ale tego nie zrobię. Byliśmy dzieciakami, ale zawsze byliśmy ze sobą szczerzy, a przynajmniej ja byłem. Nie będę cię zmuszał do mówienia, ale nie będę też znosić takiego traktowania. – odpowiedział zgodnie z prawdą i tym, co czuł. Poprzedniej nocy nie spał wiele, słowa Harry'ego nie dawały mu w spokoju zasnąć.

– Nie wyjaśnię ci od razu wszystkiego, bo nie jestem na to jeszcze gotowy... - odparł Harry, a Louis jakimś cudem wiedział, że tym razem mówi prawdę. Nie przypominał pewnej siebie alfy, wychylił się na chwilę ze swojej skorupki i odkrył prawdziwego siebie. Harry'ego, którego pamiętał sprzed lat. - Wiem, że to nie jest odpowiedź na jaką liczyłeś, ale ja naprawdę... - zawahał się - Nie wiem jak mam cię przeprosić za moje słowa i zachowanie wobec ciebie, Lou. – dodał zrezygnowany i w końcu puścił dłoń omegi.

Zapadła cisza.

- Zastanowię się na tym, Harry.

Wystarczyły cztery słowa, aby w sercu alfy na nowo obudziła się nadzieja. Oczywiście nie miał zamiaru pozwolić urosnąć jej do wielkich rozmiarów, bo Louis zawsze mógł dojść do wniosku, że kontynuowanie ich znajomości poza firmą nie wchodzi w grę, ale poczuł się zdecydowanie lepiej.
I tym razem nie odjechał z piskiem opon, wręcz przeciwnie. Z własnej woli wysiadł i wyjął z bagażnika walizkę należącą do omegi i odprowadził go pod same drzwi.

I wanna love you (but I'm on the go) ~ [larry short story]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz