rozdział 16/ koniec spokoju

146 12 0
                                    

Omówiliśmy sprawę, która miała się wydarzyć, ale nie dokońca mimo, że to moi przyjaciele, to ja jestem odpowiedzialna za to wszystko jako..... rozmyślenia przerwał mi głos Shinobu, był strasznie zmartwiony.

-Hej, Alaya co się dzieje, odkąd omówiliście tą rzecz, stałaś się nie obecna...- CO miałam jej powiedzieć? Że jestem odpowiedzialna za to, że demony istnieją? Że wiem co się wydarzy? Musiałam ją okłamać ..... ten jeden raz, przepraszam...
-Wszystko dobrze, nie martw się-uśmiechnęłam się
-Napewno wszystko ok? Jesteś jakaś nie obecna...
-Tak! Wszystko okej! Nie masz się czym martwić!-odpowiedziałam troche zakłopotana, oraz z trochę uniesionym głosem...
-Skoro tak mówisz, nie będę Cię zmuszać do tego żebyś mi coś powiedziała, ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, papatki♡-Shinobu odpowiedziała i odeszła.

Nagle poczułam uderzenie wielkiego bólu, zapomniałam o tych ranach... musiałam się gdzieś ukryć... Pobiegłam do lasu, była noc. Po jakimś czasie upadłam na śnieg, a mój wygląd się zmienił... znów ujrzałam siebie jako władce demonów... Nie miałam jednego skrzydła, iż zostało mi one oderwane podczas walki z wyższymi demonami. W moim brzuchu była wielka rana, a ręce i nogi były całe we krwii i małych ranach. Mimo to najbardziej bolało mnie miejsce gdzie niegdyś znajdowało się skrzydło. Miałam nadzieję, że nikogo nie spotkam w takim stanie. 

Poczułam głod, który przeszywał całe moje ciało, mimo to nie mogłam pozwolić bym pożarła jakiegoś człowieka. Usiadłam po tyrecku i zaczęłam medytować, wokół mnie zaczęły unosić się małe czarno cząsteczki. I zaczęłam znów przybierać postać z jakiej wszyscy mnie znają.

Szłam przez las gdy ktoś mnie zaatakował... a raczej próbował xd.

-Ko....ko..shibou !? CO TY TU KURWA ROBISZ!? ZABIJE CIĘ!-na widok tego demona, coś we mnie pékło, mój głos stał się szorstki, a aura wokół mnie stała się raczej jak czarna smoła, po czym podbiegłam do niego tak szybko, że nie zauważył mojego ciosu w brzuch.

-Hehe widzę, że nie jesteś już tą samą osobą Alaya-chan....

Chciałam odciąć mu głowę, ale udało mi się uniknąć tego ciosu. Zaś mi nie.... Kokoshibou uderzył w mój brzuch...  prosto w ranę.

-Aaaaaaaaa!!!-krzykłam z bólu, moje rany nie regenerują się. Ale mimo to też nie zabijają, sprawiają, że umieram powoli i w wielkim cierpieniu. Czytałam moją historię wiele razy, ale nigdy nie ufałam jej, zawsze ją paliłam w wiecznym ogniu, lecz ona nigdy tak naprawdę nie płonęła, ani się nie paliła...
-Jesteś osłabiiona Alaya-san nie wierzę, że tak łatwo cię pokonam-powiedział po czym się uśmiechnął.
-Nie, nie pokonasz mnie w taki sposób, Gaja!-krzykłam, wzywając smoka. Nie mogłam walczyć, gdybym postanowiła zawalczyć przeciwko niemu mogłabym umrzeć w obecnym stanie... Gaja wyłoniła się z ziemi, atakując demona.  Odgłosy jakie wydawała Gaja były inne niż zawsze nie były spokojne, a wręcz przeciwne wydobywała się z nich tylko czysta nienawiść...

Po kilku minutach mogłam dostrzec turlającą się do mnie głowę Kokoshibou. Podniosłam ją i ten ostatni saz spojrzałam mu prosto w oczy-przpraszam-
wyszepyałam, po czym jego głowa znikła, lecz przed tym z jego oczu poleciało kilka łez.

Gdy tylko głowa jego znikła, ja upadłam. Zużyłam bardzo dużo energii na przywołanie smoka i zatrzymanie krwawienia z rany. Usiadłam na śniegu, a po moich policzkach spłynęło kilka łez, znów zaczęlam rozmyślać co by było gdybym nie istniała... Po kilku minutach usnęłam.

Gdy się obudziłam, byłam na rękach Asteno.

Asteno nie jest zbyt rozmowną osobą, woli ciszę i spokój. Jest moim najlepszym przyjacielem. Jest także bardzo tajemniczą osobą, ma wiele tajemnic, nawet takich, o których ja niewiem. Jest wyższym filarem wiatru.
"Aby osiągnąć szczęście, trzeba znać cierpienie."

Asteno ma długie brązowe włosy. Ma też żółto wyblakłe ubrania w stylu hanfu. Ma brązowe oczy  i delikatne rysy twarzy. Jest osobą poważną. W ręce zawsze ma swój miecz.

-Nie powinnaś sama chodzić w takim stanie.
-Tak, wiem, przepraszam za zmartwienie.
-Spoko, i tak przechodziłem tędy.
-Słuchaj wierzysz, że mi się uda zapanować nad demonami?
-Jasne, że wierzę, nikt inny nie może tego dokonać- położył mi rękę na policzku i się uśmiechnął. Jego uśmiech zawsze był taki ciepły, miły, przy nim zawsze mogłam być sobą...

.............

Heja, jak wam się podobał rozdział?

Papatki w następnych rozdziałach ♡♡♡

ᴛᴀᴊᴇᴍɴɪᴄᴢʏ ғɪʟᴀʀ ᴅᴇᴍᴏɴᴀ/ᴢᴀᴌᴏᴢ̇ʏᴄɪᴇʟᴋᴀOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz