Widokiem, który tak zszokował blondwłosego Króla Eksplozji, był syn bohatera numer dwa, który siedział i wpatrywał się tempo, niewidzącym wzrokiem w podłoże znajdujące się pod jego stopami. Chłopak absolutnie w cale nie zareagował na groźbę kolegi z klasy, który zaskoczony jakby złagodniał i usiadł obok niego, stwierdzając, że w ostateczności może podzielić się swoją ulubioną ławką z drugim nastolatkiem.
-Może powiesz wreszcie, co się z tobą dzieje, cholerny mieszańcu? - zapytał dużo łagodniejszym tonem, ale wciąż nie potrafił powstrzymać się przed złośliwościami. Chłopak słysząc je uśmiechnął się lekko, nie podnosząc jednak wzroku na swojego kolegę.
-Co masz na myśli?
-Nie wkurzaj mnie, mieszańcu. Od tego pseudo porwania zachowujesz się inaczej.
-Mam swoje powody.
-Jakie powody?
-Dowiedziałem się czegoś.
-Czyli? - na moment pomiędzy nimi zapadła cisza, a czerwono-białowłosy chłopak podniósł wzrok z ziemi i spojrzał badawczo na swojego rywala, jakby zastanawiając się, czy może mu o tym powiedzieć.
-Ten jeden szczegół zmienia wszystko w moim życiu. Ale nie mogę ci powiedzieć, o co chodzi. - na skroni Bakugo pojawiła się pulsująca żyłka, ale zacisnął dłonie na drewnianej ławce, starając się nie wybuchnąć.
-To może zaczniesz w końcu zachowywać się normalnie?
-Co masz przez to na myśli?
-Chcę mieć z powrotem mojego rywala. Kogo inaczej mam pokonywać?
-Jest wielu innych zdolnych ludzi w klasie.
-Ale to ty jesteś moim rywalem.
-Nie chce mi się w to więcej bawić.
-To nie jest zabawa, mieszańcu! To trening!
-Nie mam ochoty, Bakugo, zrozum to w końcu! Nie wszystko kręci się wokół ciebie!
-Ale to ty zachowujesz się dziwnie! I co to w ogóle miało być za zachowanie względem Endevadora, co?!
-Należało mu się!
-Niby za co?!
-Za zniszczenie naszej rodziny! - pomiędzy chłopcami zapadła cisza i obaj mierzyli się wściekłymi spojrzeniami, aż w końcu Shoto odwrócił się na pięcie i odszedł, opuszczając teren szkoły.
