4

624 9 4
                                    

Bieszczady, dom w lesie

- Kurwa, dostać się tutaj, to graniczy z cudem - odparł młody, szczupły mężczyzna, ściągając buty, które były całe ubłocone - Mogłeś mi powiedzieć, to bym zabrał ze sobą kalosze.
- Mi też cię miło widzieć.
- A mi ciebie nie - powiedział ze złością.
Rzucił torbę podróżną na ziemię i rozejrzał się po domku w poszukiwaniu łazienki. Domownik wskazał na niedomykające się drzwi. Kiedy chudzielec załatwił, to co miał załatwić, udał się do kuchni, w której czekał na niego przyjaciel z przygotowaną herbatą. Popatrzył na niego spode łba.
- Zastanawiam się, co ci padło na mózg?
- Też się zastanawiam, czemu piję tylko herbatę. Przydałoby się coś mocniejszego.
- Wiesz doskonale, o czym mówię.
- Kto broni Sobieckiego? - drugi z mężczyzn szybko zmienił temat, nie chcąc za dużo się tłumaczyć.
- Najlepsza adwokat w tym kraju.
- Mecenas Chyłka?
- Mhm.
- Gdzie się zatrzymała?
- Hotel Gloria w Przemyślu.
- Sama jest?
- Nie no, jest z nią jej aplikantka. Do tego przywiozła tu swoją matkę i dziecko.
- Dziecko? - zdziwił się facet.
Chudszy tylko przytaknął.

Przemyśl

Joanna wciąż była w szoku po tym, jak usłyszała, co przytrafiło się przyjaciółce jej aplikantki. Cała historia była bardzo przykra.
Dziewczyna, gdy to opowiadała, była bardzo roztrzęsiona. Doszła do siebie następnego ranka.
Joanna razem ze swoją rodziną siedziała w hotelowej restauracji i jadła śniadanie. W pewnym momencie dojrzała Ninę, która poszukiwała wolnego stolika. Podeszła do niej i zaproponowała, żeby usiadła razem z nimi.
- Jak się czujesz? - zapytała Chyłka z troską w głosie, kiedy zajmowały miejsca.
- Lepiej. Dzięki - odpowiedziała.
Zaczęła jeść jajecznicę i popijać ją sokiem pomarańczowym.
- Wczoraj naszą rozmowę zdominowało coś innego, ale udało mi się ustalić kilka faktów, jak byłam w Ustrzykach Górnych. Potem mama zabierze Nadię do siebie, a my spotkamy się u mnie i ci wszystko opowiem - odparła prawniczka, sięgając po dzbanek z wodą.
Nalała sobie i odstawiła go na miejsce.
- Ok - powiedziała aplikantka, kładąc sztućce na talerzu.
Popatrzyła na Chyłkę, która zaczęła robić głupie miny do marudzącej Nadii. Dziewczynka rzuciła miśkiem na ziemię. Dębska podniosła zabawkę.
- I co teraz? - zapytała Chyłka, spoglądając to na podwładną, to na Nadię.
Jej córeczka wyciągnęła rączki w stronę zabawki. Po chwili tuliła już swojego pluszaka.
- A masz jakiś dalszy plan działania? - zagaiła dalej rozmowę Nina.
- Musimy się spotkać z prokuratorem.
- A kto prowadzi sprawę?
- Iga Dobosz. Kojarzę ją. Nie miałam jeszcze okazji się z nią spotkać na sali sądowej, ale słyszałam, że zna się na swoim fachu. Co prawda w starciu ze mną nie ma szans, ale próbować może - Joanna wzruszyła ramionami.
Nadia zaczęła wołać pić. Kobieta wyciągnęła z torebki kubek niekapek i podała go córce.
- To o której mam do ciebie przyjść?
- Napiszę ci SMS-a, bo mamy w planach jeszcze z Paderem pogadać sobie. Nadia non stop się upomina o niego.
- Spoko.
Po śniadaniu każdy udał się do swojego pokoju.
Joanna usadowiła się z Nadią na łóżku i wzięła telefon do ręki. Uruchomiła FaceTime i połączyła się z Paderbornem.
- No wreszcie mogę zobaczyć moje księżniczki - powiedział.
- Pade - ucieszyła się dziewczynka.
- Hej mała - pomachał do kamery.
Dziewczynka zabrała telefon Joannie i sprzedała mu soczystego buziaka. Chyłka z Paderbornem zaczęli się śmiać.
- Też się cieszę, że cię widzę, Nadia - powiedział z uśmiechem. - Tęsknię za wami.
Chyłka zabrała telefon córce.
- To przyjeżdżaj do nas. Mamy tutaj takie luksusy. Poza tym, może przeprowadzimy się w Bieszczady? - zaproponowała.
Pader ściągnął brwi i przyjrzał się Joannie.
- Ty i Bieszczady? Przecież ty jesteś urodzonym mieszczuchem - skomentował. - Poza tym nie zostawisz kancelarii.
- No nie - przyznała mu rację.
- A tobie się podoba, Nadia?
Dziewczynka pokiwała głową, tuląc się do Joanny.
- Mama grzeczna?
- Nie - odparła Nadia.
- Osz ty mała jędzo - Joanna zaczęła łaskotać córkę.
Nadia śmiała się w niebogłosy. W końcu Chyłka ją ucałowała. Dziewczynka zeszła z łóżka i poszła się bawić zabawkami, które Joanna zabrała na wyjazd.
- A jak tam twoja ulubienica- zapytał w końcu prokurator.
- Artykuł sześćdziesiąty dziewiąty kodeksu karnego - wyrecytowała.
- Warunkowe zawieszenie wykonywania kary?
- Mhm - odparła Chyłka.
Również zeszła z łóżka i siadła na podłodze. Wyłączyła kamerę, ale rozmowę cały czas miała na głośnomówiącym. Zaczęła bawić się z Nadią. 
- A co to się stało, że się pogodziłyście? 
- Opowiem ci, jak wrócimy do Warszawy, bo to dłuższa historia.
- Co będziecie dzisiaj robić? Nie możecie już wracać?
- Aż tak tęsknisz za nami?
- Przez pół roku zdążyłem przyzwyczaić się to do tego, że nie mieszkam sam. Teraz tak cicho jest.
- Poradzisz sobie. Na chwilę obecną to jeszcze cztery dni tu będziemy. Potem pewnie do Przemyśla wybiorę się, jak będę miała już termin rozprawy.
- Spróbuję nie zwariować - odpowiedział.
Ona tylko przewróciła oczami. 
- Daj spokój, Pader. Nie dramatyzuj. Poza tym moja propozycja jest cały czas aktualna.
- Wiem, wiem, ale mogę się założyć, że nie zdążyłbym wyjechać z Warszawy, a już by po mnie dzwonili - odparł. 
Joanna w sumie chciała, żeby Paderborn przyjechał. Tak samo jak on, tęskniła. Dziwiła się jednak sama sobie. Kiedyś nie wyobrażała sobie życia z jakimkolwiek mężczyzną. Zdarzały się co prawda jakieś przelotne romanse, ale nie były to relacje, z których mogłoby być coś więcej. Potem pojawił się Kordian. Dużo z nim przeżyła i po jego śmierci zarzekała się, że z nikim więcej się nie zwiąże, a już na pewno nigdy w życiu nie pomyślałaby, że będzie tworzyć szczęśliwą rodzinę z Olgierdem. Tłumaczyła to sobie jednak, że to ingerencja Zordona u jakichś sił wyższych, który chce, żeby ona i jej córeczka były szczęśliwe. Być może coś w tym było. 
- Mówiłem coś - odezwał się Pader.
Chyłka dopiero po chwili się zorientowała, że się zamyśliła.
- Przepraszam, powtórz.
- Chyłka, co jest? - zapytał.
- Nic, naprawdę nic. 
- Mówiłem, że jest nagonka w internecie na twojego strażnika. 
- Jak na każdego klienta, którego bronię. Przyzwyczaiłam się do tego, że prowadzę medialne sprawy - odpowiedziała bez jakiegokolwiek entuzjazmu.
- Kiedy spotykasz się z Dobosz?
- Skąd wiesz, kto... - zaczęła, ale nie dokończyła pytania, zdając sobie sprawę, że rozmawia przecież z prokuratorem. - Nieważne. Mam spotkać się z nią jutro, ale nie licz na jakiekolwiek szczegóły. Nie zapominaj, że obowiązuje mnie tajemnica adwokacka.
- Ty i tajemnica adwokacka - zadrwił mężczyzna.
Prawniczka nie skomentowała tego. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że dochowywanie tajemnicy adwokackiej nie jest jej mocną stroną. Kilka razy miała przez to problemów, jednak za każdym razem udało jej się uniknąć poważniejszych konsekwencji. Najgorszą karą dla niej była utrata pracy w Żelazny & McVay, ale w końcu i tak wróciła na swoje stare stanowisko. 
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Joanna pożegnała Paderborna i poszła wpuścić gościa.

Bieszczady, dom w lesie

- Brzmi to abstrakcyjnie - odparł jeden z mężczyzn.
- No wiem - potwierdził szatyn. - Ale zrozum, że nie miałem innego wyjścia.
- Zawsze jest jakieś wyjście.
- Nie w tym przypadku - domownik wbił wzrok w podłogę.
- Ale ty zdajesz sobie sprawę z tego, co narobiłeś?  - zapytał powoli, próbując ułożyć sobie w głowie to, co powiedział mu kolega.
- Tak, ale wtedy nie zastanawiałem się nad tym, jakie będą konsekwencje mojej decyzji. Nie myślałem trzeźwo.
- No tak, nie należysz do tych, co zastanawiają się nad skutkami swoich decyzji.
- Igor, to nie tak.
- A jak? Jesteś zwykłym chujem. Nie wierzę, że nie było innego rozwiązania.
- Może i było, tylko skutki byłyby jeszcze bardziej tragiczne niż teraz.
- Dlaczego w ogóle się ze mną skontaktowałeś? - Igor podszedł do okna i popatrzył na kołyszące się drzewa.
- No bo nie wiem, co mam zrobić.
- To znaczy? - mężczyzna stojący przy oknie, spojrzał na przyjaciela.
- To znaczy, że...

Przemyśl

Joanna i Nina siedziały przy stole. Miały przed sobą dokumenty i starały się je dokładnie przestudiować. Chyłka najchętniej zapaliłaby papierosa. Myślałoby jej się dużo lepiej. Zarządziła więc przerwę i udały się przed hotel, gdzie było wyznaczone miejsce dla palaczy. Usiadły na ławce, a Joanna przysunęła do siebie popielniczkę.
- No i co o tym wszystkim sądzisz? - zapytała Chyłka, chcąc sprawdzić swoją uczennicę.
- Krótko mówiąc, sprawa jest beznadziejna. Każdy sąd uzna winę Sobieckiego. Jego broń, brak innych odcisków palców, do tego nie ma alibi. Jedyne, co ma, to ciebie.
- Otóż to, ma mnie, a wiesz, że potrafię dokonać rzeczy niemożliwych i razem udowodnimy jego niewinność.
- Ale dalej będziesz szła w to, że to jego zastępca? Przecież to tak mało ambitne. Z takim argumentem, to ja bym mogła wystąpić przed sądem, ale nie ty.
Chyłka zdawała sobie sprawę z tego, że Dębska ma rację. Faktycznie miała niewiele, bo sama zazdrość o posadę nie była dowodem na winę zastępcy jej klienta.
Kiedy tak siedziały i zastanawiały się, co mają dalej zrobić, podszedł do nich kurier kwiatowy. W ręku trzymał bukiet z czarnych róż.
- Dla pani Joanny Chyłki - powiedział.
Chyłka pobladła. Czarne róże nie wróżyły nic dobrego. Odebrała jednak przesyłkę, licząc na jakąś wiadomość.
Nie pomyliła się. Był załączony liścik.
"Nie całe 1,5km od Straży Granicznej w Ustrzykach Górnych, jadąc w stronę miejscowości Wołosate, drogą wojewódzką 897, pierwsza droga polna po prawej. Następnie na rozwidleniu należy odbić w lewo, a potem, po przejechaniu 3km zatrzymać auto. 2 km na zachód od drogi jest mały domek"
- Co to ma być? - zapytała zdezorientowana Nina.
Dobre pytanie. Joanna sama by chciała poznać na nie odpowiedź.
- Ubierz się wygodnie. Robimy sobie wycieczkę - odparła blondynka, gasząc papierosa.
Dębska nie protestowała. Pół godziny później kobiety siedziały już w lexusie Żelaznego.
- Dlaczego nie jedziemy twoim? - zapytała, kiedy Chyłka wyjeżdżała z parkingu.
- To, że moje auto jest brudne w środku, nie znaczy, że muszę je ubrudzić na zewnątrz. Poza tym, czemu mam się znęcać nad amortyzatorami iks piątki?
- No tak - westchnęła Nina i wyjrzała przez okno.
Żadna z nich nie odzywała się jednak przez całą drogę. Dopiero gdy zjeżdżały z wojewódzkiej 897, odezwała się Nina.
- Może ty poczekasz w aucie, a ja pójdę zobaczyć, o co chodzi - zaproponowała.
Chyłka domyśliła się, skąd taka inicjatywa, ale nie miała zamiaru puszczać Niny samej.
- Nie rozdzielamy się. Idziemy we dwie.
- A jak to zabójca tamtej dziewczyny? Ty masz dziecko, które i tak już nie ma ojca.
Chyłka odpięła pasy i wysiadła bez słowa z auta.
- Wyraziłam się jasno. Idziemy razem.
Ruszyły w wędrówkę. W końcu dotarły do niewielkiego, drewnianego domku.
- Myślisz, że tu mieszka zabójca?
- Myślę, że za dużo pytań zadajesz - zirytowała się nie co Chyłka i podeszła bliżej domku.
Okno było uchylone, ale nie było nikogo słychać, ani widać.
- Wchodzimy - zarządziła Joanna.
Nina nie była przekonana do tego pomysłu, ale patronka nie zostawiła jej wyboru. Nie miały większego problemu z dostaniem się do środka. Kiedy znalazły się w niewielkiej kuchni połączonej z salonem, pobladły.

Chyłka & Zordon || Inne ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz