12

444 11 1
                                    

- Olgierd, co to ma być? - zapytała, patrząc to na niego, to na pierścionek.
- Nie trafiłem z pierścionkiem? - w głosie Paderborna było słychać rozczarowanie.
Wręcz przeciwnie. Joannie się bardzo podobał, ale nie spodziewała się oświadczyn. W swoim planie nie uwzględniła w ogóle takiej ewentualności. Zaburzało to całą koncepcję, którą założyła sobie na samym początku realizacji swojego planu. Musiała zaimprowizować.
- Nie, to nie to.
- To o co chodzi?
- Po prostu mi bardzo odpowiada to, jak jest teraz - starała się mówić tak, żeby Olgierd nie wyczuł niczego podejrzanego.
- To o niego chodzi? - zapytał.
- Nie - zaoponowała, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że chodzi o Zordona. - A co ty, zazdrosny jesteś, Pader?
Olgierd potarł ręką o szyję.
- Właściwie to...
- Nie wierzę, naprawdę jesteś zazdrosny o tego zdrajcę - zaśmiała się.
Miała nadzieję, że brzmi wiarygodnie.
- Kordian jest ojcem małej i nie zamierzam utrudniać mu kontaktów, ale jego powrót nie sprawi, że zostawię cię dla niego - łgała dalej.
Musiała przyznać, że szło jej całkiem nieźle. Nie bez powodu dyplom ukończenia studiów prawniczych nazywano licencją na kłamanie. Nie chciała się na razie zdradzić, co do swojego planu. Olgierd był jej jeszcze potrzebny przynajmniej do pierwszej rozprawy. Aby być bardziej wiarygodną, pocałowała go.
- Ale jeśli cię to usatysfakcjonuje, to przemyślę to sobie, ok?
- Kocham cię, więc chyba wytrzymam - zamknął pudełko i przytulił Joannę.
Prawniczce ulżyło, że udało jej się przynajmniej na jakiś czas spławić prokuratora.
- Uwierz mi, że doceniam twoje starania, ale naprawdę za dużo się ostatnio w moim życiu wydarzyło.
- Rozumiem Asia. Nie musisz mi się tłumaczyć - wstał z kolana i przytulił Joannę.
Potem usiadł do stołu i wspólnie zjedli przygotowaną przez niego kolację. Kiedy skończyli, poszli się umyć i położyli się spać. Olgierd nie miał problemu ze snem, za to Joannie cały czas śniły się obrazy sprzed osiemnastu lat. Budziła się co chwila, próbując wyrzucić złe wspomnienia. One jednak nie dawały za wygraną. Uznała, że nie ma sensu się męczyć i sięgnęła po tableta leżącego na szafce nocnej. Zaczęła czytać książkę. Siedziała tak do rana, dopóki Olgierd się nie przebudził.
- Nie mogłaś spać?
Joanna pocałowała go na powitanie. Musiała cały czas się pilnować, żeby nie wyjść ze swojej roli.
- No nie mogłam.
- Stało się coś?
- Po prostu śniły mi się głupoty.
- Bo wiesz, jeśli się zadręczasz tą wczorajszą sytuacją, to nie masz czym. Ja naprawdę cię rozumiem.
- Naprawdę to nie chodzi o to - Joanna posłała mu uśmiech.
- Czyli jak wrócę po pracy do domu, to nie zastanę jakiegoś listu, że odchodzisz?
- Nie - uspokoiła go Joanna.
A w myślach dodała, że jeszcze nie dzisiaj. Jej plan był szczeniacki, to fakt, ale wiedziała, że inaczej Olgierd nie odpuści.
Nagle w mieszkaniu rozległ się płacz Nadii. Chyłka miała się podnieść do córki, ale Olgierd powstrzymał ją ruchem ręki. Po chwili do sypialni weszła córeczka Joanny, a za nią Olgierd. Wziął z szafki nocnej swój telefon i poszedł szykować się do pracy. Nadia wdrapała się na łóżko i przytuliła się do swojej mamy. Piętnaście minut później obie spały. Chyłka obudziła się, gdy Olgierda już nie było. W stole na kuchni stały zrobione kanapki, a obok leżała karteczka, że Olgierd życzy miłego dnia, a kawę Joanna niech sobie zrobi jak wstanie. Nie miała zamiaru pić kawy, ale posiliła się kanapkami przygotowanymi przed wyjściem przez Padera. Zaczęła szykować się do wyjścia. Zadzwoniła jeszcze do siostry, czy skoro jest już w Warszawie, nie chciałaby się zająć chrześnicą. Magda zgodziła się bez wahania. W mieszkaniu Joanny i Olgierda zjawiła się po godzinie od telefonu siostry. Chyłka była jej bardzo wdzięczna, ponieważ musiała załatwić kilka spraw, a nie chciała ciągnąć ze sobą Nadii, bo miało to jej trochę czasu zająć. Na samym początku udała się do Paragrafu, gdzie umówiła się ze swoją koleżanką ze studiów, która wybrała drogę oskarżyciela. Alicja Ziemba czekała już na prawniczkę na miejscu.
- Dzięki, że znalazłaś dla mnie czas - powiedziała Chyłka, zajmując miejsce na przeciwko prokurator.
- Nie ma problemu. Teraz ty potrzebujesz pomocy, zaraz mogę ja jej potrzebować.
- A co? Zamierzasz zrobić coś niezgodnego z prawem i szukasz adwokata zawczasu?
- Właściwie to już zrobiłam - odparła i podała Joannie dokumenty, o które mecenas poprosiła przez telefon. - Swoją drogą, dlaczego Paderborna o to nie poprosiłaś?
- Cóż, to dość skomplikowane. Musiałabym mu się tłumaczyć, a nie mam takiego zamiaru. Nie chcę, żeby dowiedział się o Norbercie.
- A związki nie polegają na tym, żeby nie mieć przed sobą tajemnic?
Chyłka otaksowała wzrokiem Alicję i obie wybuchły śmiechem. Ziemba była ostatnią osobą, która powinna była się wypowiadać na ten temat. Prokurator miała za sobą cztery rozwody i wszystkie cztery były z jej winy, ale nie przejmowała się tym za bardzo. Właściwie zawsze ją to bawiło.
- No dobra, mniejsza z tym. A powiesz mi właściwie, dlaczego potrzebujesz tych dokumentów?
- Muszę coś sprawdzić.
- Ok, nie wnikam.
Do kobiet podszedł kelner. Alicja zamówiła kawę i bezę, a Joanna wybrała sernik z truskawkami.
- Nie bierzesz kawy? - zdziwiła się Ziemba.
- Lekarz mi zabronił po tym zawale- odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- I ty się tak po prostu go posłuchałaś? Może jeszcze powiesz, że palenie też rzuciłaś?
- Kiedyś bym pewnie tego nie zrobiła, ale nie mogę pozwolić, żeby Nadia wychowywała się bez mamy. Chcę zobaczyć, jak dorasta, idzie do szkoły, potem na studia. A ten zawał uświadomił mi jak kruche jest ludzkie życie - była to tylko półprawda, ale nie miała zamiaru wspominać koleżance o ciąży.
Alicja nachyliła się nad stolikiem i dotknęła dłonią czoła koleżanki.
- Co jest?
- Sprawdzam, czy nie masz gorączki, bo mam wrażenie, że majaczysz.
- Naprawdę wszystko w porządku ze mną. Nie musisz się martwić. Przez ostatnie dwa lata trochę się zmieniłam.
- Nie wątpię.
W końcu kobiety dostały swoje zamówienia. Opowiadały sobie jeszcze, co się działo od czasu, kiedy ostatni raz się widziały, a kiedy zjadły, pożegnały się i Chyłka, bogatsza o dokumentację z wypadku sprzed osiemnastu lat, udała się do kolejnego miejsca.
Zaparkowała pod hotelem, w którym nocował tymczasowo Kordian, ponieważ za równo mieszkanie przy Argentyńskiej, jak i Emilii Plater, Joanna postanowiła wynająć, a pieniądze składać na przyszłość córki. Oryński czekał już na nią w holu. Obsługa nie miała nic przeciwko, aby przyjął gościa w swoim pokoju. Chwilę później siedzieli już na balkonie. Kordian wyciągnął papierosa i podsunął paczkę Joannie. Ona pogardziła. Do tego wyciągnęła z pomiędzy jego palców tego, którego przed chwilą zdążył zapalić i go zgasiła w popielniczce stojącej na stoliku. Popatrzył na nią tak, jakby miał zabić ją samym wzrokiem.
- Co ty odpierdalasz? - zapytał.
- Jeśli mamy do siebie wrócić, musisz rzucić to świństwo - zakomunikowała.
- Bo?
- Bo ja rzucam i ty też.
- Przekonujący argument - w głosie Kordiana można było usłyszeć drwinę.
- Nie palimy i już.
- Powiedziała to Joanna Chyłka. No nie wierzę po prostu. Powtórzysz to, a ja to nagram?
- Nie.
- No trudno. To mów chociaż, po co chciałaś się spotkać.
- Właściwie nie wiem, od czego zacząć. Uzbierało się tego trochę i to właściwie wszystko wczoraj, więc może zacznę od najmniej istotnej kwestii - zawiesiła głos, widząc jakie auto podjechało na parking hotelowy.
- No mów - ponaglił ją Zordon.
- Co za sukinsyn - skomentowała, wbijając wzrok w samochód, z którego po chwili wysiadł mężczyzna w dobrze skrojonym garniturze.
Kordian spojrzał w kierunku, w którym patrzyła Joanna.
- Co on tu robi?
- Nie mam pojęcia, Kordian.
- Musiał cię śledzić - stwierdził.
Joanna już miała zadać pytanie, które kiedyś mu postawiła, ale się powstrzymała.
- Co robimy?
- Schowam się pod łóżkiem, a ty będziesz ściemniał, że mnie tu nie ma i nie wiesz, skąd iks piątka wzięła się pod tym hotelem - odparła z przekąsem.
- Brzmi genialnie - odparł i potarł o siebie dłonie.
- Uspokój się Zordon - Chyłka postanowiła ostudzić zapał Oryńskiego. - Wątpię, żeby w recepcji udzielili mu jakiejkolwiek informacji.
- Nie zapomnij, że jest prokuratorem. Pewnie wymyśli jakąś zgrabną bajeczkę - odparł Zordon.
Blondynka przyznała mu rację. Chwilę później Joanna przekonała się, że Kordian się nie pomylił. Rozległo się nerwowe pukanie. Oboje jednak zachowywali spokój. Wiedzieli, że im mniej podejrzanie będą się zachowywać, tym bardziej Olgierd uwierzy w powód obecności Joanny u Kordiana, który mu przedstawią. Nie było to dość skomplikowane. Kordian podszedł do drzwi i je otworzył.
Paderborn wpadł do środka. Był zdenerwowany. Szybko się przekonali jednak, że wcale nie chodzi mu o to, że Chyłka spotkała się z Zordonem, a o to, co dzieje się pod Skylight, a właściwie na.
- Słyszeliście? - zapytał, rozglądając się za pilotem od telewizora.
W końcu dostrzegł go na szafce stojącej przy łóżku. Sięgnął po niego. Chwilę zajęło mu znalezienie NSI. Chyłka weszła do pokoju i popatrzyła pytająco na Olgierda. Po chwili przeniosła wzrok na telewizor i zobaczyła helikopter krążący wokół wieżowca, który od kilku lat był jej miejscem pracy.
- Co tam się...? - nie dokończyła, dojrzawszy informacje na pasku.
"Imienny partner kancelarii Żelazny & McVay chce popełnić samobójstwo".
- Co on odpierdala? - zapytała, spowrotem przenosząc wzrok na swojego partnera.
- Nie wiem, co mu strzeliło do głowy, Chyłka.
- Wysunął jakieś żądania?
- Wiedziałabyś wcześniej, gdybyś tylko zabrała ze sobą telefon - powiedział Olgierd z nutą pretensji w głosie. - Dobrze, że chociaż powiedziałaś Magdzie, gdzie się wybierasz - rzucił urządzenie w jej stronę, a ona bez problemu je złapała.
Miała mnóstwo nieodebranych połączeń. Że też akurat dzisiaj musiała zapomnieć o telefonie.
- Chyba nie będziemy teraz tego rozstrząsać. Mów, co tam się dzieje lepiej.
- Powiedział, że będzie rozmawiał tylko z tobą - odparł Pader.
- I dopiero teraz mi mówisz? Musimy tam jechać - chwyciła za torebkę i wybiegła z pokoju.
Mężczyźni ruszyli za nią. Kiedy pojawili się na parkingu, myśleli, że Chyłka będzie już odjeżdżać. Ona za to stała oparta o maskę samochodu i przeglądała dokumenty, które dostała od znajomej prokurator. Brakowało jej tylko papierosa.
- Co ty Aśka robisz? - zapytał Paderborn.
- Czytam, nie widzisz? Może powinieneś szkła w okularach wymienić?
- Co to jest?
- Mam nadzieję, że znajdę tu coś, co pozwoli mi przemówić Arturowi do rozsądku.
Olgierd stanął obok Chyłki i kątem oka rzucił na to, co studiuje prawniczka. Po chwili zorientował się, że są to akta prokuratury.
- Skąd to masz?
- To jest teraz najmniej istotne - powiedziała i wyciągnęła z kieszeni spodni klucze do auta.
Bez zastanowienia podała je Kordianowi, a ona zajęła miejsce pasażera, dalej skupiając się na dokumentach. Olgierd miał już zacząć się sprzeczać, że to on powinien prowadzić iks piątkę, ale w końcu doszedł do wniosku, że nie ma czasu na kłótnie. Wsiadł do swojego auta, a Kordian zajął miejsce za kierownicą BMW.
- Jedź ostrożnie - bąknęła.
- Wiem, wiem. A powiesz mi, co to jest?
- Dowiesz się w swoim czasie.
- Jak zawsze - mruknął pod nosem.
- Czemu ten sukinsyn nie czeka do rozprawy? - zapytała bardziej siebie niż towarzysza.
- Podejrzewam za to, że wiesz, dlaczego akurat z tobą chce rozmawiać.
- Domyślam się - oderwała się wreszcie od dokumentów i spojrzała na Kordiana. - Wczoraj był u mnie i chciał się dogadać, ale ja go spławiłam. Może i mi nie groził, ale dał mi coś jasno do zrozumienia. Tylko nie sądziłam, że na drugi dzień będzie próbował skoczyć ze Skylight.
- Czyli to, dlaczego chce skoczyć, też się domyślasz i coś sądzę, że to wcale nie dlatego, że ma iść do więzienia za to porwanie.
- A no nie - przyznała. - Ale nie zadawaj więcej pytań, tylko skup się na drodze.
Kwadrans później byli na miejscu. Po dziesięciu minutach Joanna stała już na dachu Skylight. Zastanawiała się, co Arturowi odjebało, że był gotów popełnić samobójstwo. To zupełnie nie pasowało jej do jego charakteru.
Do kobiety podszedł negocjator policyjny z megafonem.
- Mówił coś więcej, oprócz tego, że chce ze mną porozmawiać? - krzyknęła.
Kontakt z negocjatorem był nie co utrudniony, ponieważ wiał dosyć silny wiatr, a do tego nad budynkiem cały czas unosił się helikopter. Mężczyzna jednak usłyszał pytanie prawniczki.
- Tylko tyle, że on już dłużej nie wytrzyma, ale nie udało mi się dojść, o co może chodzić.
- Mogę podejść bliżej? I niech ten helikopter zejdzie nie co niżej, tak, żeby można było się w miarę komunikować.
Chwilę później zrobiło się nie co ciszej, a negocjator zezwolił na to, żeby Joanna podeszła bliżej Żelaznego.
- Co ty robisz, Artur? - zapytała spokojnym i opanowanym tonem, tak jak uczyli ją tego na szkoleniach, chociaż czuła, jak cała w środku drży.
- To nie ty go zabiłaś - odparł.
Joanna podeszła jeszcze bliżej, mimo ostrzeżeń negocjatora i złapała go za rękę. Artur bez zastanowienia skoczył, pociągając za sobą Chyłkę. Kobieta zamknęła oczy, nie chcąc myśleć, co się zaraz z nią stanie. Zostanie z niej jedna wielka plama. Nadia straci mamę i rodzeństwo, Magda siostrę i siostrzeńców, Zuzanna i Filip córkę i wnuczęta, a Olgierd niedoszłą narzeczoną i dzieci. Na przeżycie upadku z takiej wysokości nie miała szans. Jedyne, co ją mogło uratować, to odpowiednio ustawione specjalne materace pod Skylight. Nie gwarantowało to jej jednak, że gdy spadnie, nie złamie kręgosłupa, a wtedy całe życie spędzi na wózku.
Kiedy nie poczuła bólu, otworzyła oczy. Zobaczyła, że leży w sypialni, a obok niej Nadia smacznie śpi. Chyłka miała nierówny oddech, czuła jak kropelki potu spływają, po jej twarzy. Ulżyło jej, że to był tylko kolejny dziwny sen. Okazało się jednak, że dostała w nim więcej wskazówek niż sądziła, a najważniejsze, że przypomniała sobie kilka szczegółów, które rzucały nowe światło na sprawę z wypadkiem, co jeszcze bardziej utwierdziło ją w przekonaniu, że nie powinna iść z Arturem na żadną ugodę.

Chyłka & Zordon || Inne ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz