23. Pieprzona perfekcja

166 12 3
                                    

Camila pov.

Lauren ciągnęła mnie za sobą, byłyśmy już za czarną kotarą, moje serce waliło jak młot, sama nie widziałam czy przez strach, nie wiedząc co się zaraz stanie, czy przez to, że może jednak to wszystko to sen i zaraz się obudzę.

Byłyśmy już z dala od wszystkich, nawet od ochrony, czarnowłosa kobieta zatrzymała się w pół kroku, a jej ręka zaczęła drgać, niechcący delikatnie na nią wleciałam, co spowodowało tym, że moja twarz znalazła się pomiędzy jej piersiami, trafiłam do nieba? Tak wcześnie?

Podniosła mój podbródek w górę, jej usta były tak blisko, czułam jej oddech, miałam ochotę ją pocałować, ale byłam za bardzo sparaliżowana. Widziałam w jej oczach coś w stylu iskierek, zrobiły się praktycznie tak ciemne jak moje.

- Tutaj mam oczy - uśmiechnęła się do mnie. Mam zawał, kurwa zawał. - Lauren miło mi, bardzo miło - nachyliła się aby wyszeptać to do mojego ucha, mimo, że hałas z widowni już nie był tak słyszalny.

- Ca-Camila - mruknęłam cicho. Ten kto poznał swojego idola na żywo, ten zapewne przeżywał to co ja właśnie w tej chwili.

- Ładnie - skomplementowała i pociągnęła mnie za rękę jeszcze kawałek do przodu.

Przed nami ukazały się drzwi ze złotym napisem ' Lauren Jauregui '

- Zapraszam - otworzyła przede mną drzwi jedną ręką, jednak drugą dalej trzymała za moją.

Weszłam do środka, ale w taki sposób żeby nie musiała jej puszczać, nie chciałam aby ta chwila tak szybko minęła. Pomieszczenie było dosyć spore, kanapa, różne stroje, plakaty, stolik, a na stoliku wiadro z lodem, a w nim szampan, najwięcej było luster, bardzo wiele luster. Wskazała mi abym usiadła na kanapie, więc tak zrobiłam.

- Wybaczysz na chwilę? Pójdę tylko poinformować kogo trzeba co i jak, dobrze? - zapytała, stojąc przy drzwiach, a jej oczy patrzały prosto w moje. Skinęłam głową na tak, a kobieta zaraz zniknęła za drzwiami, zostawiając mnie samą.

Rozglądałam się dokładniej po pomieszczeniu, oglądałam wszystko tak dokładnie, każdy szczegół, najmniejszą rysę. Czułam się jak w muzeum, ale nie w takim w którym jesteś pięć minut i już śpisz na stojąco, ale w takim do którego można by codziennie zaglądać i zawsze byłby to najbardziej wyjątkowy widok na świecie.

Spostrzegłam na toaletce telefon, to chyba jej telefon, kusiło mnie aby do niego spojrzeć.

- Nie, Camila i tak pewnie ma hasło, jak każdy w tych czasach - skarciłam sama siebie.

Siedziałam posłusznie na swoim miejscu, czekając na Lauren. Chciałam chwycić za telefon i spojrzeć chociaż na godzinę, ale nie mogłam znaleźć telefonu, wpadłam w panikę, wstałam i zaczęłam macać wszystkie kieszenie, puste.

- Wróci... - ujrzałam zielone oczy w drzwiach, przyglądała mi się, gdy akurat zaczęłam macać się po tyłku, musiało wyglądać to dosyć komicznie, bo zaczęła się ze mnie śmiać.

- To nie zabawne - powiedziałam, próbując się na nią gniewać, ale i tak mi nie wyszło.

- Coś się stało? - zapytała poważniejąc.

- Tak, telefon mi zniknął, nie wiem kiedy, ani gdzie - może teraz nie był mi potrzebny najbardziej na świecie i ważniejsza była ona, ale później na pewno mi się przyda.

- Nie denerwuj się, znajdę go i otrzymasz go z powrotem - podeszła do mnie i mnie przytuliła, przyjemne. Po chwili uspokoiłam się i usiadłam razem z nią. - Może chciałabyś zadać mi jakieś pytania?

𝐹𝐴𝑁𝐾𝐴 ♫ 𝓒𝓪𝓶𝓻𝓮𝓷  ☾Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz