Poświata księżyca za pojedynczymi chmurami nadawała tej sytuacji mrocznego klimatu. W końcu stałam sama na ulicy w obecności nieznajomego Włocha, w obcym kraju, na niedomiar złego bez komórki.Wzięłam głęboki wdech, nawiązując kontakt wzrokowy z chłopakiem. Chciałam w ten sposób pokazać, że patrząc odważnie w oczy - nie boję się.
— Mogę skorzystać z telefonu? — zapytałam. Chłopak bez zawahania podał mi swoją komórkę. Wystukałam numer Maddie. Stanęłam tyłem do nieznajomego i wsłuchiwałam się w głuchy sygnał tak długo, aż przełączyło mnie na pocztę głosową.
„Maddie, jestem na zewnątrz. Weź moją torebkę i szybko wyjdź. Czekam."
— Maddie zaraz tu będzie. Możesz iść, poczekam sama. — wyjaśniłam, oddając chłopakowi telefon. Wzruszyłam ramionami w stylu: „Wszystko mi jedno, możesz sobie iść." Trochę chciałam się też go pozbyć, nigdy nie wiadomo, jakie miał zamiary. Lepiej było zakładać, że złe.
Popatrzył na mnie bez słowa. Chyba zastanawiał się nad moimi słowami, być może myślał o tym, czy powinien mnie tu samą zostawiać, mimo tego, że o to prosiłam.
Dopiero wtedy miałam okazję naprawdę mu się przyjrzeć, pomimo słabego światła ulicznych lamp.
Nieznajomy mógł być, na oko, w moim wieku. Był wysoki i szczupły. Ubrany w top na grubych ramiączkach, który był mocno wycięty pod pachami. Dzięki temu mogłam zobaczyć jego tatuaże. Na klatce piersiowej miał napis w języku włoskim. Ramiona miał wąskie, ale ręce umięśnione.
Wyróżniał go drobny nos z małym garbem, przyozdobiony złotym kółeczkiem. Wystające kości policzkowe i wyraźny zarys żuchwy mogły mu pomóc zrobić wielką karierę jako włoski model dla międzynarodowych agencji i projektantów. Włosy - ciemne- były postrzępione - wyglądały, jakby fryzjer w salonie miał szkolne nożyczki i obcinał kosmyki na oślep.
Mimo tej urody, włóczył się po barze i pozwalał być nazywany pedałem.
— ... rozumiem. Chcesz pozostać tajemnicza. — mruknął.
— Co?
Jego kąciki wąskich ust drgnęły, po chwili układając się w zadziorny uśmieszek.
— Pytałem o imię. Chyba odpłynęłaś. Na pewno dobrze się czujesz? — zrobił dwa duże kroki i znalazł się zbyt blisko mnie. Wyciągnęłam przed siebie rękę, by pokazać mu dystans, jaki powinien zachować. — W porządku. — podniósł ręce w geście poddania. — Chociaż usiądź.
Skinęłam głową na pojednanie i usiadłam na krawężniku. Ulica była pusta.
— Barbara, a ty?
— Enzo Petro Mortes.
— Wow. Znak zodiaku i rozmiar buta również otrzymam? — zażartowałam. Nieznajomy zyskał w końcu imię. Uniósł brwi ku górze.
— Koziorożec, a rozmiar 46. A ty?
— O, Chryste. To był tylko żart.
— Teraz jestem bardzo ciekaw! Chyba nie jesteś jedną z tych wariatek, która sprawdza dopasowania i horoskopy?
Pffff! Pfffff!!!! Wariatka...
— Dlaczego miałabym sprawdzać dopasowania? — odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Chciałam oprzeć głowę o dłonie, zupełnie zapominając o mojej brodzie. Skrzywiłam się z bólu.
— Nie było pytania. — uciął, wzdychając. — Jak twoja głowa? Widzę, że niezbyt dobrze.
— Jak już mówiłam miliony razy: głowa mnie nie boli. Boli mnie broda. Nawet nie wiesz, jak popychasz dziewczyny...
Źle to zabrzmiało. Enzo się roześmiał.
— Maddie powinna się zaraz pojawić i zabierze mnie na pogotowie. — dokończyłam.
Nastała cisza. Ale nie była to tego rodzaju niezręczna cisza. Była to przyjemna cisza, jakbyśmy byli starymi znajomymi, którzy po prostu cieszą się swoim towarzystwem i siedzą w milczeniu, skupieni na swoich myślach, błądzących po głowie bez celu.
— Byłeś w klubie sam? — zagaiłam. Enzo wyciągnął papierosa i mnie poczęstował. Pochylił się w moją stronę z zapalniczką.
— Miałem się spotkać w środku ze znajomymi. Nie zdążyłem ich znaleźć, zanim ten dupek się na mnie rzucił. — Enzo wypuścił dym ustami.
— No właśnie! Twój nos! — Zrobiło mi się głupio, że skupiłam całą uwagę na sobie.
— Nic mi nie jest. Nos jest cały. Kilka kropelek krwi, bywało gorzej. Raz już był złamany.
Enzo miał bardzo przyjemny, zachrypnięty głos. Z jego łamanym angielskim, blaskiem księżyca, upalną nocą - wszystko to nadawało magicznej aury wokół nas. Nie miałam zamiaru, oczywiście, romantyzować tej sytuacji. Chcąc nie chcąc, facet mógł mnie przypadkiem zabić.
— Barbie! Barbie!
Maddie, niczym na ratunek, wybiegła z wnętrza klubu, machając do mnie rękoma.
— Barbie... — powtórzył Enzo, spoglądając rozbawiony na mnie. — Fajne przezwisko.
— Nie komentuj. — burknęłam, mrużąc oczy.
— Boże, co ci się stało? — zapiszczała Maddie.
— Zamawiaj taksówkę, opowiem Ci wszystko w drodze na pogotowie. Długa historia, ale nie panikuj, nic mi nie jest. — dotknęłam ramienia Maddie, chcąc ją w ten sposób uspokoić. Pokiwała tylko głową i odeszła kawałek dalej, by zadzwonić po taksówkę.
— Dzięki za dotrzymanie towarzystwa. — powiedziałam, mimowolnie się uśmiechając.
— Dzięki za niepozwanie mnie do sądu. — odparł, znów wykonując swój teatralny ruch z ukłonem w moją stronę.
— To się jeszcze okaże. — puściłam oczko. Nie wiem, co to miało znaczyć z mojej strony. Wracając myślami do tego momentu, wyczuwam tylko i wyłącznie żenadę. Być może chciałam zachować się bardzo luzacko, a skończyło się upośledzonym puszczaniem oczka.
Taksówka pojawiła się w ciągu minuty. Skinęłam głową na odchodne. Zatrzasnęłam drzwi taksówki i zapięłam pasy. Spojrzałam przed siebie na drogę, ale czułam na sobie jego wzrok.
Obróciłam się, by spojrzeć ostatni raz przez szybę samochodu. Enzo uniósł rękę, by mi pomachać.
Nie odmachałam. Utkwiłam wzrok w swoich dłoniach na kolanach.
CZYTASZ
favorite crime {damiano david}
Romance„Zanim zdążyłam wziąć głębszy oddech i ukoić zszargane przez niego nerwy, poczułam długie palce na swojej szyi. Zauważył mój strach w oczach. Ale nie poluzował ucisku. Szukając jakiejkolwiek ucieczki, oparłam się o ścianę, co jemu wyraźnie spodobało...