4

408 31 12
                                    

Był bardzo gorący poranek. Słońce już od rana było wysoko na niebie, powietrze było suche, a wszyscy dookoła mnie pełni energii. Łącznie z Maddie. W drodze do restauracji wlewałam w siebie litry wody, nie tylko ze względu na pogodę, ale również ze względu na okropnego kaca. Tutejsi ludzie wyglądali na zupełnie nieprzejętych upałem. Mijał trzeci dzień naszego pobytu tutaj, a ja już byłam zmęczona słońcem. Zaczynałam tęsknić za angielską wilgocią i ciepłym, sierpniowym deszczem.

Nocna podróż na pogotowie była tak naprawdę niepotrzebna. Wizyta skończyła się receptą na leki przeciwbólowe i czterema szwami na brodzie. Pojawiły się dwa konkretne siniaki - na brodzie i kości policzkowej. Nawet nie potrafiłam sobie przypomnieć w jaki sposób uderzyłam w ladę barową.

Maddie i ja dotarłyśmy do pobliskiej restauracji. Zajęłyśmy miejsca na dworze z pięknym widokiem na klify w oddali. Zgodnie podjęłyśmy decyzję, że wieczorem, gdy pogoda się nieco ochłodzi, pójdziemy zwiedzać.

Musiałam przyznać, że widoki rekompensowały upał.

— Tańczyłam z jakimiś dwoma Włochami... — trajkotała Maddie, gdy ja starałam się skupić na rozszyfrowaniu menu. — Trochę dałam się obmacać. Mam wyrzuty...

— Dlaczego? Nic takiego się nie stało. Dopóki nie było to nic wbrew sobie to nie powinnaś mieć żadnych wyrzutów sumienia. Przecież dobrze się bawiłaś. — wtrąciłam, spoglądając na nią wilkiem.

— Masz rację. — przytaknęła. — Może po prostu poproszę kogoś do nas, kto przyjmie od nas zamówienie? Nie ma sensu próbować tłumaczyć menu.

Pokiwałam głową. Maddie wstała od stolika, a ja wygodnie oparłam się na krześle i popatrzyłam w niebo. Zrobiłam kilka głębokich wdechów, czując jak moje ciało zaczyna się odprężać. Musiałam przyznać sama przed sobą, że mimo szczerej nienawiści do lata, słońce poprawiało nastrój. Jego ciepłe promyki muskały moje nogi, ręce i ramiona. Bardzo liczyłam, że nadmorska pogoda poprawi nieco kolor mojej skóry.

Ta chwila w samotności naładowała mój umysł pewnego rodzaju nadzieją. Chciałam się pozbyć stresu i złych myśli, chciałam spróbować po prostu czuć się dobrze. Przestać skupiać się na negatywnych rzeczach w życiu, a spróbować czerpać jak najwięcej z dobrych chwil. Takich, jak właśnie ta. To było zaledwie kilka minut, w których przemyślałam prawdopodobnie osiemdziesiąt procent swojego przyszłego życia.

To będą moje trzy tygodnie odpoczynku, pełnego skupienia na sobie i ładowaniu pozytywnej energii. Naprawdę chciałam się czuć normalnie. Czuć się w porządku sama ze sobą.

Maddie wróciła z kelnerem.

Buongiorno — przywitałam się. Tylko tyle znałam z języka włoskiego. — Dla mnie duże latte z mlekiem sojowym. Maddie?

— Przepraszam. Barbara? — głos wydawał się znajomy.

Podniosłam głowę. Zmierzyłam młodego mężczyznę od dołu do góry, próbując przypisać znajomy głos. Miał na sobie białą koszulę z krótkim rękawem, czarny krawat i przepięty w pasie bordowy fartuszek. Najbardziej moją uwagę jednak przykuły czarne spodnie. Bo, dlaczego w trzydziestu stopniach, kierownictwo nakazuje nosić długie spodnie?

— Znamy się? — spytałam, dopiero teraz skupiając się na twarzy chłopaka. Miał długie czarne rzęsy, równie ciemne tęczówki, które z uwagą mnie lustrowały. Jego wąskie usta przeciął delikatny uśmiech. Naprawdę wyglądał znajomo. — Eeeeee...

— Enzo, tak. „Eeeeee". — Ukazał rząd śnieżnobiałych, prostych zębów. Teraz skojarzyłam ten garbaty nosek przyozdobiony kółeczkiem. — Jak się czujesz? Jeszcze raz przepraszam za wczoraj.

favorite crime {damiano david}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz