Od jakiegoś czasu byłam badana przez lekarzy w ambulansie. Co chwilę podłączali do mnie jakieś urządzenia, wbijali mi igły w ramiona, sprawdzali saturację, temperaturę, puls, pobierali krew na badania i inne temu podobne. W końcu, po niekończących się badaniach diagnostycznych przeszli do mojego głównego problemu: -Dobrze, teraz zbadam pani brzuch. Jeśli będzie panią boleć, niech mi pani powie, dobrze?-powiedział lekarz. Kiwam głowa na znak zgody. Zaczyna mnie dotykać w okolicy miednicy. Musiałam się porządnie ugryźć w język żeby nie zacząć ryczeć z bólu. Więc, gdy mnie bolało jęczałam albo krzywiłem twarz. Kiedy badanie się skończyło, medyk podszedł do policjantów którzy stali obok nas, i szeptał coś do nich. Byłam kompletnie zdezorientowana. O co chodzi?! Czy to coś poważnego?! A jeśli tak to dlaczego ja pierwsza o tym nie wiem?!-krzyczałam w myślach. Chciałam po prostu widzieć co mi do cholery jest! Jednak nie otrzymałam odpowiedzi. Zrobiono mi jeszcze tylko rentgen jakąś przenośną rentgenownicą...i to tyle. Zaraz po tym zostałam wyniesiona z karetki. Nie wiem dlaczego ale założono mi na głowę koc. Więc...prowadzili mnie w nieznane. Kiedy w końcu go ze mnie zdjęli, znajdowałam się w ciemnym pomieszczeniu. Wszędzie były rozstawione drewniane biurka, na nich mieściły się przeróżne urządzenia elektroniczne, ekrany oraz inne pierdoły. W jednej chwili oświeciło mnie. Siedziałam w środku policyjnego namiotu który został rozstawiony pod mennicą! Byłam tak zajęta analizowaniem terenu że nie dostrzegłam pułkownika Prieto stojącego przede mną: -Pułkownik Prieto!-zawołałam wstając z krzesła na którym siedziałam. Jednak jeden z policjantów posadził mnie z powrotem. -Pani Tokio... -Często przesłuchuje pan kobiety w bieliźnie?-zapytałam naiwnie. On tylko mruknął pod nosem i zadał pytanie którego najbardziej się spodziewałam: -Dlaczego panią wydali? -No cóż-odchylam się do tyłu-zdarza się. -Czemu przywiązali panią do wózka?-zapytał. -Pokłóciłam się z naszym dowódcą. Torturowałam go. Chyba nie przyjął tego zbyt dobrze-odpowiedziałam. Przypomniałam sobie co Profesor mówił nam o przesłuchaniach. Na początku mów prawdę, a potem blefuj. Tak też zrobiłam: -Ilu was tam dokładnie jest? -Ośmiu-mówiłam chyba zbyt wysokim tonem głosu-tylu ilu planowało skok w Toledo. -Ile zajęło wam planowanie skoku w Toledo? Przymrużyłam jedno oko i odpowiedziałam: -Pięć miesięcy? -Kiedy...-nie zdążył zadać kolejnego pytania ponieważ do namiotu wpadła inspektor Murillo. Kiedy mnie zobaczyła powiedziała: -Czy ktoś może mi wytłumaczyć dlaczego ta dziewczyna jest w bieliźnie?!-wzięła koc którym mnie wcześniej przykryto, i zakryła nim dolną część moje ciała. Potem szepnęła ciche „Przepraszam". Postawiła sobie stołek naprzeciw mojego, rozpoczynając przesłuchanie: -Miło znów panią widzieć, pani Tokio. Tym razem bądźmy praktyczne. Ja pytam, pani odpowiada. Kim jest Profesor?-zaczęła. Milczałam. Nie miałam zamiaru donieść na mojego anioła stróża. Więc siedziałam cicho dobre dwadzieścia minut. Uratował mnie jakiś pilny (prywatny) telefon do pani inspektor. Kiedy rozmawiała z nieznajomym wyglądała na bardzo przejętą. Po chwili się rozłączyła, a podchodząc do mnie spięła włosy ołówkiem. Jakby już naprawdę nie mogła użyć gumki. -Dobrze, kontynuujmy. Miałaś mi powiedzieć kim jest Profesor... -Lepiej pani w krótkich włosach. W tej fryzurze wyglada pani jak moja mama-zmieniłam temat-dlatego wszystko pani powiem. -Świetnie! Bo właśnie na to czekałam-otworzyła ramiona. Spójrz na dobre strony. Nie musisz już uciekać. Zacznij od początku-kazała. -Chce pani wiedzieć jak to się zaczęło?-zapytałam. Pokiwali delikatnie głową. -Profesor zaoferował że mnie podwiezie. W czerwonym seacie. Wtedy, kiedy policja zastawiła na mnie pułapkę-opowiadałam. Nie...to było wcześniej. Chłopiec... Miał na imię Miguel. Ściągnął mi gacie przy całej klasie. Uwierzysz że to mnie wywalili zamiast tego sześcioletniego gnojka?! Wtedy zaczęłam się buntować.
Najwyraźniej znudziłam swoją gadką panią Raquel acopañame bo wstała, i odeszła. Rozmawiała z Prieto. Więc tak po prostu siedziałam na dupie, myśląc o Rio. Wiedziałam że znienawidzi Berlina za to że mnie wydał. Pewnie będzie się usprawiedliwiał tym że straciłam rozum. Po chwili panna rewident do mnie wróciła. Nic nie mówiła. Tylko się we mnie wpatrywała. Postanowiłam się odezwać: -Jesteśmy podobne-stwierdziłam. -Moje życie, nie jest tak ekscytujące jak twoje-przyznała. -Ciężko jest być kobietą w policji. -Silene, mam wrażenie że próbujesz zmarnować mój czas. Każda zmarnowana minuta kosztuje cię rok odsiadki. Słuchaj...jesteś piękna oraz młoda. Za dwanaście lat wciąż będziesz wyglądać dobrze. No może z interesującą zmarszczką. Ale kiedy wyjdzi... -Pani inspektor, przyszły wyniki krwi Oliveiry! To ważne!-zawołał jakiś mężczyzna. -Idź, nie ucieknę-przekonuje ją. Cieszyłam się że wyniki przyszły, ale przeraziło mnie podkreślenie słowa ważne. Chwila oczekiwania aż inspektor wróci wydawała się trwać wieczność. Bałam się wyniku. Bałam się jak może on wpłynąć na moje życie. Po dwóch minutach wróciła. Była w lekkim szoku, ale pomimo niego udawała że jest w porządku i rozmawiała ze mną jakby nic się nie stało. Jednak ja wiedziałam że coś jest nie tak. -Wracając do tego co mówiłam. Jeśli wyjdziesz z więzienia za dwadzieścia cztery lata, będziesz miała menopauzę. To musi być do bani, prawda pułkowniku?-wzdycha patrząc na Prieto-wiem od jego matki. Nie mówię jedynie o napadach gorąca. Będziesz miała wrażenie że straciłaś coś ważnego. Życie-mówi. Cicho się śmieję. No nie mogę! -Pani inspektor. Widzi mnie pani w ogrodzie, z rodziną, wychowującą dzieci? Zmieniającą pieluchy?-przy ostatnim zdaniu wybielam twarz z obrzydzenia-proszę! -Niestety będziesz musiała zmieniać pieluchy-odpowiedziała. -Oczywiście że nie!-zaprzeczyłam. -Silene, jesteś w ciąży-wyznała bez wahania. Zaczęłam się śmiać na cały głos. -Mówi mi to pani w ramach żartu, bym spoważniała? -Nie żartuje, popatrz-pokazała mi papiery które trzymała w dłoni.
Imię: Silene
Nazwisko: Oliveira
Wiek: 31 lat (powiedzmy że Tokio ma 31 lat)
Stan organizmu: w ciąży / schorzenie: ból obręczy miednicy
Typ schorzenia: 2
Miesiąc ciąży: drugi
Tydzień ciąży: ósmy
Byłam w szoku. Mimo wszystko w to nie wierzyłam. To nie mogła być prawda! -Nie wierzę pani. To kłamstwo-mówiłam łamiącym się głosem. Moja dolna warga zaczęła drżeć. -Oczekuję wiarygodnego dowodu!-wykrzyczałam. -Dobrze, zanieście ją na USG-nakazała. Nie widziałam co się działo dookoła mnie podczas drogi do karetki. Wszystkie głosy zdawały się dochodzić z oddali oraz powtarzały się poprzez echo. Było mi tak słabo że aż chciało mi się zwymiotować. Nawet nie czułam bólu w biodrach który pojawił się poprzez chodzenie. Kiedy lekarz nałożył mi zimny żel na brzuch, czułam się niekomfortowo. Jeździł po nim urządzeniem które na pierwszy rzut oko przypominało golarkę. Potwierdził on moją ciążę. Rozwijała się prawidłowo i miała ona dwa miesiące. Czułam jak moje oczy się szklą. Chryste. Nie mogłam pozwolić aby to dziecko się urodziło, ale nie chciałam też żeby umarło. Chciałam się rozpłakać jak małe dziecko. Lecz tego nie zrobiłam. Nie lubię okazywać moich słabości publicznie. Ale dla mojego chłopaka robię wyjątki. Zastanawiałam się gorączkowo jak to się stało że jestem w ciąży. Przeczuwałam że prezerwatywa mogła się w którymś momencie zepsuć. Ale dwa miesiące?! Nie mogłam w to uwierzyć. Cały czas szczypałam się w ramię żeby sprawdzić czy to sen, jednakże nie. Nie miałam najmniejszych możliwości kto jest ojcem. Mój mały Rio. Nie jest mu pisane być ojcem w wieku dziewiętnastu lat. W jego wieku powinien imprezować i spędzać czas z równieśnikami, a nie wychowywać dziecko. Byłam pewna że jeśli mu powiem to od razu mnie rzuci. Wiedziałam wiele filmów w których partner wmawiał swojej dziewczynie jak bardzo ją kocha, a gdy mówiła mu że jest w ciąży z jego dzieckiem to natychmiastowo ją zostawiał z niczym. Tego samego obawiałam się w moim przypadku. Od kiedy poznałam Rio, zakochałam się w nim do szaleństwa. Spędziłam z nim najszczęśliwsze chwile w moim życiu. Zawsze gdy któremuś z nas było smutno pocieszaliśmy się nawzajem. Do dzisiaj dziękuję w duszy Profesorowi że tamtego pamiętnego dnia mnie odnalazł i zaproponował posadę w skoku. Gdyby nie on nigdy nie poznałabym miłości mojego życia. Ale czułam gdzieś w sercu że nasz związek dobiega końca.
Kochani! Czwarty rozdział już za nami. Właśnie zaczynamy wchodzić w główną fabułę i jestem tym mega podjarana. Piszcie czy wam się podobało oraz co byście chcieli zobaczyć w następnych rozdziałach :P
Do następnego 👋🏼👋🏼👋🏼👋🏼
Pozdrawiam
Hanka
CZYTASZ
Lacasa de papel -Tokio x Rio ,,Nieplanowana"
RomantikMOJA WERSJA DOMU Z PAPIERU! Opowieść o Tokio i Rio oraz reszcie :) ZAPRASZAM DO CZYTANIA!! :)