Pov. Clay
Minęło już 16 dni, od kiedy George miał operację. Pielęgniarki, na początku nie dawały mu szans. Jednak od niedawna z dnia na dzień czuje się coraz lepiej. Zaczął się więcej uśmiechać co też wywoływało uśmiech na mojej twarzy.Dzisiaj był dzień który planowałem od dłuższego czasu. Dzień, w którym się wreszcie odważyłem wyznać swoje uczucia, którymi darzę Georga. Stresowałem się tym, jak niczym innym wcześniej.
Właśnie byłem z Sapnapem w moim i Georga domu. Pomagał mi wybrać odpowiedni strój oraz przygotowywał mnie mentalnie na to. Podczas choroby Georga, właśnie on wspierał mnie cały czas. Nawet w tych najgorszych chwilach, gdzie nie wytrzymywałem. Byłem mu bardzo wdzięczny za to.
-Ubierz to stary.- powiedział Sapnap podając mi ciemno-zielony sweter i czarne długie jeansy.
- To powiadasz?- wziąłem ubrania i poszedłem z nimi do łazienki. Tam przebrałem się w dane mi ciuchy. Przyznam że wyglądałem dobrze w tym.
- Jak oceniasz?- zapytałem przyjaciela wychodząc z łazienki. Ten popatrzył na mnie.- Stary, zajebiście. George się tobie nie oprze.- popróbował mnie bardziej podnieść ma duchu. Wychodziło mu to nawet dobrze.
- Dzięki, ale musimy już lecieć. Jest już po 13 jest a musimy jeszcze jechać do kwiaciarni po kwiaty oraz po czekoladki.- po moich słowach, zebraliśmy się szybko i poszliśmy do auta.
Pierw zajechaliśmy do kwiaciarni. Kupiliśmy tam bukiet składający się z 50 czerwonych róż. Wiedziałem że uwielbiał kwiaty i zawsze jak mu je dawałem, to cieszył się jak dziecko. Skoro kwiaty kupione, to pozostały jedynie czekoladki.
Więc zajechaliśmy jeszcze do spożywczego. Tam kupiliśmy wspomniane czekoladki. Po zakupach pojechaliśmy do szpitala.- Zaczekam w aucie. Nie będę chciał wam przeszkadzać.- powiedział Sapnap parkując przy szpitalu.
- Jasne. Trzymaj kciuki za mnie.- powiedziałem ucieszony i wyszedłem z auta.
Szczęśliwy, a zarazem zestresowany pobiegłem do sali Georga. Przed wejściem wziąłem gumę miętową do buzi, by odświeżyć oddech. Wiadomo, tak na wszelki wypadek.
- Oddychaj Clay. Wejdziesz do sali i na spokojnie powiesz że go kochasz. Nic trudnego.- te kilka słów pomogło mi. Wziąłem głęboki dech po czym złapałem za klamkę i pociągnąłem ją w dół wchodząc do sali.
- Słuchaj George, mam ci coś ważnego do powie...- mówiąc ostatnie słowo popatrzyłem na łóżko na którym leżał.
Leżał pod białym prześcieradłem. Przez chwilę pomyślałem że śpi, jednak monitor przekazywał całkiem inną informację. Był wyłączony. Oznaczało to tylko jedno...George nie żyje.
Gdy ta informacja, dotarła do mózgu załamałem się. Nogi ugięły mi się bo te zrobiły się jak z waty. Moje oczy natychmiastowo się zeszkliły a następnie poleciało kilka łez. Z każdą chwilą leciało mi ich coraz więcej i więcej.
Nie wierzę. To nie dopuszczalne. Okrucieństwo.
Nie dowierzałem w to okrucieństwo, które się stało.
Oprałem się o ścianę pokoju. Tam wylewałem swoje łzy, użalając się nad jego losem. W pewnym momencie do sali wbiegł Sapnap. Chyba wiedział co się stało, bo przytulił mnie od razu.
- Czemu akurat on?!- zacząłem się mu żalić. - Przecież czuł się dobrze, sam widziałeś! Tak bardzo się cieszył że jego stan się polepsza i zaraz stąd wyjdzie. Był taki młody! I czemu nie mógł zaczekać na mnie. Czemu umarł w samotności a nie w moich ramionach!?- łzy leciały mi jak wodospad. Nie umiałem ich powstrzymać w żaden sposób. - Nie zasłużył na to...
- Clay, każdy umrze w tym czasie który jest mu przeznaczony. Najwidoczniej jego czas nadszedł szybciej niż twój, a pewnie chciał ci oszczędzić większego bólu i umarł przed twoim przybyciem.- pocieszał mnie głaskając po głowie. Zawsze to George tak robił gdy mnie pocieszał.
- Ułoży się wszystko, spokojnie. Przeżyjesz bez niego.- sam chyba nie wytrzymywał bo poczułem kroplę spadającą na moją szyje.
- Nie, nie ułoży się Nick. Rozumiesz że osoba, którą kochałem najbardziej właśnie umarła? Wiesz jak to jest!?- moja odpowiedź go zdziwiła mocno. Nie odezwał się już, tylko dalej gładził moje włosy. - Przepraszam Sapnap. Wiem że też straciłeś ważną osobę. - przerwałem ciszę przeprosinami.
- Wiem że dla ciebie George był ważniejszy niż dla mnie. Wiem że śmierć jego będziesz bardziej przeżywał niż ja. Rozumiem Cię. - mimo wszystko, dalej próbował mnie uspokoić z płaczu. Miłe to było z jego strony, że tyle nerwów i czasu na mnie tracił. - Chodź Dream, będziemy wracać już.
- Chce jeszcze go pożegnać bo wcześniej tego nie zrobiłem.- chłopak puścił mnie po czym wstał z ziemi tak samo jak ja. Podszedłem do łóżka, już martwego przyjaciela.
- Przepraszam George. Przepraszam że umarłeś jako mój przyjaciel, a nie jako chłopak. Przepraszam że tyle zwlekałem i dopiero teraz ci to powiedziałem. Podkochuje się w tobie już od roku, jednak nie miałem zbytnio odwagi ci tego powiedzieć. Bo bałem się, a gdy przełamałem swój strach, to okazuje się że jest za późno.- mówiłem, starając się powstrzymać łzy. - obiecaj mi że będziesz mi towarzyszyć, nawet jako duch i będziesz mnie obserwował tam z góry.
Podszedłem do Sapnapa i szepnąłem mu po cichu żebyśmy już poszli. Posłuchał się mnie i wyszedł z pokoju. Ja chwilę jeszcze zostałem.
Patrzyłem jeszcze na jego ciało przykryte śnieżnobiałym prześcieradłem i wyszedłem z sali. Ubolewałem okropnie nad stratą mojej miłości. Tyle jeszcze mogło by być przed nami, a to miał być dopiero początek naszej historii.
I chciałbym byś zapamiętał kilka słów.
Kocham cię George Davidson i pewnego dnia znowu się spotkamy.
============================
835 słów!Dziękuję za przeczytanie mojej książki!
Jest już to jej koniec, ale jeszcze będzie epilog podsumowujący wszystko.Mam nadzieję że się książka podobała!
Napiszcie w komentarzach, jak wrażenia po tym bo jestem mega ciekawa.
(ogólnie to wiem, jestem okropna za tą końcówkę)
CZYTASZ
One day... // dreamnotfound
FanfictionPrzyjaciele od zawsze... Niby nie rozłączni, ale pewna choroba może zmienić wszystko. ==================================== Niektóre rzeczy mogły zostać tutaj zmienione na potrzeby książki! Art z okładki zrobiony przez liwri_art na ig =============...