Przyjemny szelest liści spowodowany drobnymi powiewami wiatru który od początku dnia wiał w całym królestwie. Pogoda była wyjątkowo piękna, nie było zbyt ciepło, ani zbyt zimno. Dlatego Han Jisung tak żwawo zabrał się dzisiaj do swojej pracy. Skrupulatnie przycinał każdy krzew róży aby te po jakimś czasie mógł się rozwinąć jak najlepiej. Mężczyzna uwielbiał swoją pracę. Nawet jeżeli nie otrzymywał za to kroci, to sama możliwość odizolowania się od innych czy wąchania tulipanów świeżo po rozkwicie była dla niego jak terapia. Czuł się tam jak we własnym domu w którym nie było go od długiego czasu.
Szczerze mówiąc nie chciał już tam wracać. Nie miał żadnego powodu. Ród kłamców, cudzołożników i manipulatorów. Nie chciał już mieć nic wspólnego ze swoją rodziną.
Królestwo Blueprint było teraz dla niego jak prawdziwa rodzina, nawet jeżeli z nikim nie był spokrewniony.
Natomiast siebie mógł opisać tylko w jeden sposób.
Skrzywdzony przez życie mężczyzna który jedyne swoje oparcie znalazł w pomarańczowych różach kolorem przypominających delikatny napar z liści herbaty z drobnym dodatkiem suszu z brzoskwiń.Herbaciane róże.
Oznaka sympatii i radości, ulubiony kwiat ogrodnika. To im poświęcał najwięcej czasu spośród wszystkich innych. Białe róże wydawały mu się zbyt banalne, czystość, spokój, żadnego przywiązania. Do tej pory nikt kto ślubował życia w czystości, przysięgi nie dotrzymał. Czerwone były zbyt dosłowne. Symbolika nieprzemijającej miłości często nie do końca szczerzej. Jisung uważał je za symbol kłamstw zamiast za znak zakochania. "Przeklęte krwiste kwiaty" wyklinał w myślach.
- Uwaga leci! - usłyszał głośny huk, jakby ktoś właśnie zderzył się z twardą ziemią, aby zdać sobie sprawę, że czerwonowłosy chłopak z cholernym impetem wpadł na jeden z krzewów znajdujących się w jego ogrodzie. Nie był to byle jaki krzew...
- Moje herbaciane róże... - mruknął pod nosem prędko kierując się w stronę młodego księcia który właśnie upadł na krzak jego ulubionych kwiatów. Jisung jedynie zmęczony westchnął, podając nastolatkowi swoją dłoń. Chłopak nadal dorastał. Nie przejmował się zbytnio królestwem bo to nie on miał zostać teraz królem, dlatego siedemnastolatek bawił się w najlepsze starając się korzystać jak najlepiej z młodzieńczych lat - Panicz Jeongin powinien bardziej na siebie uważać. To już trzeci raz w tym tygodniu kiedy książę upada, przyszłość może zawsze przynieść jakieś kontuzje których powinno się unikać. Nie chcemy przecież aby panicz pewnego dnia nieuleczalnie ucierpiał, prawda? - czerwonowłosy jedynie zaśmiał się cicho wstając z trawy. Bezczelny dzieciak. Gdyby tylko martwił się o siebie samego tak jak martwił się o niego jego własny brat.
- Jisung wybaczy! Muszę zacząć patrzeć pod nogi! - z ust królewicza ponownie było słychać śmiech, a po tym głośne wołanie jego starszego brata.
- Jeongin! Wszędzie cię szukałem! - Był to przyszły władca Blueprint. Hwang Hyunjin. Chłopak z wyjątkowym zaufaniem i głowa do interesów. Cudowny materiał na następcę tronu. Chłopak wtulił się w swojego brata szeroko się uśmiechając. Jeongin był jego oczkiem w głowie. Uczył go jak nie popełniać błędów które kiedyś sam popełnił, uczył go różnych języków i potrzebnych do życia umiejętności. Nawet jeżeli młodszy nigdy nie brał tego do siebie. Uśmiech zniknął w momencie kiedy Hyunjin zauważył zniszczony krzew róż znajdujący się na ziemi. Biedactwo miało połamane łodygi, zgniecione płatki a cały krzak był dosłownej do wyrzucenia - Tak mi przykro... Należy będzie je wyrwać i... - przyszły władca nie zdążył dokończyć. Jisung od razu przykucnął przy kwiatach ochraniając je własnym ciałem tak jakby utrata jego ulubionej rośliny była jego klęską. Szczerze mówiąc właśnie tym była. Obiecał sobie, że dopóki on tu jest żadna roślina nieuleczalnie nie ucierpi, do tej pory jakkolwiek mu się to udawało.
- Nie! Królewicz wybaczy, dam radę się nimi zająć. Każdy kwiat powinien zasługiwać na drugą szansę - wytłumaczył z tym okropnym przerażeniem w oczach. To straszne, że mężczyzna troszczył się bardziej o rośliny niż o własne zdrowie. Starszy Hwang często był tym który się nim zajmował. Mimo wysokiego statusu książę był przy nim w każdym momencie, ale Han starał się nie przywiązywać do niego. Ludzie odchodzą, ludzie kłamią, zdradzają, plotkują, a herbaciane róże? One będą przy tobie wiecznie. Wysłuchają cię i zrozumieją nawet jeżeli nie mają ust.Miłość róż nie przemija, ludzie zaś kochać nie umieją.
Hyunjin jedynie pokiwał głową ze zrozumieniem głęboko wzdychając. Roślina nie wyglądała na taką która dałoby się odratować, ale nie mógł przecież zawieść swojego przyjaciela, czyż nie?
- Ufam ci, tylko doprowadź ją do ładu proszę. Przyjeżdżają dzisiaj arystokraci z Miroh, będą u nas najprawdopodobniej około miesiąca aby uzgodnić wszystkie sprawy i połączyć nasze królestwa w jedno. Król przybędzie że swoim synem. Książę Lee Minho jak go znam, a znam go lepiej niż własne królestwo, będzie chciał przejść się ogrodem, nie możemy pozwolić aby przyszły władca zawiódł się z powodu oklapniętego krzewu róż na samym środku. Mam nadzieję, że do wieczora uda ci się to wszystko naprawić. Wierzę w ciebie, jesteś najlepszym ogrodnikiem jakiego mógł nam Bóg zesłać - Książe wytłumaczył ponownie spoglądając na swojego brata - JEONGIN! Ty krwawisz! - krzyknął przerażony ujmując dłoń chłopaka w tą swoją - musimy szybko się tobą zająć. To okropne, że kolce tak bardzo zraniły twoją skórę.
- Bracie, ale nic mi nie je... - nie miał momentu aby dokończył. Hwang od razu złapał jego nadgarstek kierując się z nim w stronę wejścia do zamku.
- Cholerne róże. Będę zmuszony poprosić w przyszłości Jisunga aby je wszystkie wykopał i zastąpił peoniami. Maja tak ostre kolce... Szczególnie te herbaciane - zdanie którego ogrodnik nigdy nie chciałby usłyszeć. Zniszczyć? Jego ukochane kwiaty? Han poczuł jak po jego policzku spływa stróżka zimnych, słonych łez.Upadł na kolana, a w głowie zaczynało mu się kręcić coraz bardziej . Dlaczego akurat róże? Jego mała obsesja która utrzymywała go przy zdrowych zmysłach miała być teraz zniszczona, w dodatku z jego winy.
CZYTASZ
Herbaciane Róże - minsung
FanfictionOsobliwa historia której nie da się opisać nawet najbardziej rozbieżną ilością słów. Można natomiast nakreślić ją jednym zdaniem: Miłość róż nie przemija, ludzie zaś kochać nie umieją. Bo kwiaty goją rany, a człowieczeństwo sieje żniwa nad ludzkim...