Skupianie się z wiotką pamięcią było wyjątkowo trudne, ale w momencie kiedy wasz wzrok przyciągał ktoś inny niż konkretny podmiot owego spotkania, skupienie się na jednej z konkretnych rzeczy było nielada wyzwaniem.
Minho Siedział na balkonie mieszając łyżką różaną herbatę w oczekiwaniu na swojego przyjaciela. Przez cały czas jego spojrzenie wędrowało na ogród, nie aby podziwiać kwiaty, tylko aby wbić swój wzrok w pracującego tam ogrodnika. Ten od czasu do czasu wymieniał się z nim spojrzeniami wprowadzając Minho w nielada zakłopotanie. Kiedy Jisung się do niego uśmiechał, albo kłaniał się nisko w jego stronę, serce Lee okropnie się roztapiało. Niestety to nie na niego czekał przyszły władca Miroh. Książę Hyunjin był osobą wyjątkowo spóźnialską, nigdy nie był w umówionym miejscu na czas i zawsze kazał na siebie czekać, ale tym razem przeszedł samego siebie.
- Państwo wybaczą, mój brat jest ciężko chory, on nie czuje się najlepiej, obiecałem mu przeczytanie jego ulubionych dzienników z podróży naszej matki. Niech jej ziemia lekka będzie - mruknął składając dłonie razem z przymkniętymi oczami. Król miał teraz inną żonę, ale pani Hwang żyła w ich sercach mimo wszystko. Przeciwności losu które ich spotykały nie były w stanie wymazać ich matki z pamięci.
- Nie spałeś dzisiaj, prawda? - zapytał Minho popijając łyk herbaty ze śnieżnobiałej filiżanki. Wzrok młodzieńca zdążył przykuć wzór na niej widniejący. Cała zastawa miała go na sobie namalowanego. Niezapominajki otoczone cudownymi herbacianymi różami. Lee mógł myśleć tylko o jednym kiedy te kwiaty pojawiały się w jego pamięci. Han Jisung.
- Dlaczego zadajesz takie pytania? - zdziwił się przyszły władca Blueprint nakładając na swój talerzyk gałązkę czerwonych winogron.
- Można było usłyszeć szloch dochodzący z twojej komnaty. Coś cię trapi Hwang? Nigdy nie roniłeś żadnych łez kiedy mogłem bywać w twoich włościach - chłopak odparł z wyjątkową powagą przesuwając swoimi zgrabnymi palcami po zdobionej filiżance. Hyunjin nie do końca wiedział co powinien odpowiedzieć. Płakanie było dla niego najgorszą oznaką słabości jaką mogła stworzyć w ich ciele matka natura. To było jak zaproszenie dla przeciwnika aby ten uderzył w twój słaby punkt.
- Ja? To nie mogłem być ja. Nie ronię łez. Nie potrafię.
- Niektóre koty żyją, niektóre umierają Hwang - ciche stwierdzenie wydało się z warg księcia Miroh. Przyszły władca Blueprint prędko otworzył szerzej oczy powstrzymując się od dodatkowego skwitowania zdania wypowiedzianego przez młodszego. Trafił w najgorszy moment w jaki trafić mógł. Gdyby tylko Lee wiedział jak bardzo zabolały go jego słowa. Ludzie nie są jak koty.
- Panicz wybaczy, spotkamy się na obiedzie za cztery dni. Nie mam czasu na dodatkowe spotkania, wybacz mi - szepnął odwracając się od chłopaka próbując nie patrzeć mu w oczy. Jego przeszywające spojrzenie byłoby jeszcze gorszym ciosem dla mężczyzny. Cały dwór czuł presję w momencie kiedy wzrok przyszłego władcy Miroh wbijał się w ich źrenice. Jego spojrzenie pokazywało ile cierpienia i złości miał w sobie młodzieniec. Można było ujrzeć w nim wzgardę, ból, strach oraz całe nieszczęście tego świata. Okropne co oczy mogą powiedzieć o człowieku.
- Musisz pogodzić się z ludzkim przemijaniem Hyunjin - szepnął powagą - Odejdź już - Minho bywał czasem arogancki, ale dawało się przywyknąć do jego manier po dłuższym czasie.
Hwang biegł przez korytarz z pęczkiem słoneczników w dłoni szukając komnaty swojego młodszego brata. Jeongin od dwóch dni leżał w łóżku nie mając sił aby z niego wyjść. Czerwonowłosy miał zabandażowaną dłoń która non stop krwawiła bądź ropiała. Żaden z medyków nie mógł do końca zrozumieć przypadłości która dotyczyła młodego chłopca.
- Wybacz mi najdroższy bracie, że musiałeś tyle czekać, nie spóźniłem się prawda? Wiadomo już co mu jest? - zapytał medyka odchodzącego właśnie od łóżka Jeongina. Ten jedynie spuścił głowę w dół zastanawiając się w jaki sposób ująć słowa - Co mu jest do jasnej cholery?! - głośny krzyk opuścił gardło przyszłego władcy a z nim było słychać jak plecy lekarza zderzają się z zimną ścianą. Słoneczniki wysunęły się z dłoni księcia uderzając o ziemię. Metafora utraty.
- K-książe cierpi na tetanus, choroba wywołana czynnikiem bakteryjnym znalezionym w ziemi. Nie wiemy czym jest dokładna bakteria... Antidotum również nie mamy... - ostatnie zdanie wypowiedziane zostało wyjątkowo cicho, ale mimo tego Hwang i tak je usłyszał przyszpilając Chana jeszcze mocniej do ściany.
- To je kurwa znajdź! Nie po to wyłudzasz od nas fortunę aby połowa królestwa teraz umarła! Jeżeli mój brat umrze, przysięgam, ty będziesz następny, rozumiesz mnie?! - Hyunjin nie mógł się opanować, Bang został odepchnięty od księcia i rzucony prosto na zimne kafelki uderzając przy tym policzkiem w grunt. Krew wolno spływała po wargach starszego. Hwang był wyjątkowo brutalny kiedy chodziło o jego bliskich.
- Hyunjin! Zostaw tego biednego człowieka, on mnie ratuje! - wykrzyknął resztkami sił Jeongin ledwo trzymając się na nogach opierając się o framugę. Wyglądał jak wrak człowieka, szarawy odcień skóry, zsuwający się bandaż który ociekał czerwoną cieczą, podkrążone oczy i sine usta. To był pierwszy raz kiedy ktoś taki energiczny i żwawy wyglądał jak siedem nieszczęść.
- Książę... K-książe pozwoli, że zmienię opatrunek, panicz krwawi - Chris powstał odpychając się od ziemi resztkami sił. Rana znajdująca się na dłoni chłopca wyglądała masakrycznie.
Okropne co różane kolce są w stanie zrobić z ludzkim ciałem kiedy medycyna nie jest aż tak obeznana w konkretnej dziedzinie.Róże były w stanie zranić brata Hyunjina, on był w stanie zranić róże aby one nie skrzywdziły już nikogo innego
Północ.
Pora w której książę Minho miał spotkać się z tak bliskim mu ogrodnikiem. Czyżby się spóźnił? Zamiast poznanego mu wcześniej chłopaka w miejscu spotkania stał szklany stolik. Na nim leżał bukiet hebracianych róż, a pod nim śliczny list zamknięty woskową pieczęcią. Lee uwielbiał takie detale, dobrze wiedział od kogo były te kwiaty. Otworzył złożony w pół papier przesuwając opuszkami palców po kwiecistych łodygach na których nie było już ani śladu po kolcach."Szanowny Panie
Na początku mojego listu prosiłbym o wybaczenie za to, że nie mogło mnie dzisiaj przy panu być. Moja wina. Nastąpiły problemy których biegu zmienić nie mogłem, przez co bardzo żałuję. Moja wina. Moje przeprosiny łącze z bukietem najpiękniejszych kwiatów jakie tylko mogłem znaleźć w tym ogrodzie. Pragnę również podziękować. Krzew który panicz sobie upodobał dnia uprzedniego odbił. Odbił w piękną i silną roślinę. Książęcy dotyk jest w stanie okazać komfort każdemu istniejącemu stworzeniu. Książęcy dotyk jest czymś czego z pamięci nie można usunąć, nie można zapomnieć jakkolwiek wiotką pamięć by się miało. Jakikolwiek chciałbym zapomnieć, trudno jest mi nie pamiętać. Moje kwiaty łącze z podziękowaniem. Dziękuję za uszanowanie i uznanie mojej pracy, za cudowne spojrzenie które mówiło więcej niż jakiekolwiek słowa i cudowne niezapominajki które mogły upiększyć królewski ogród. Proszę jedynie o spotkanie za cztery dni. Godzina dziewiętnasta od razu po królewskiej kolacji.
Z wieczną pamięcią
Han Jisung"Wspaniałe co trudne do rozczytania, piękne słowa są w stanie zrobić z ludzkim umysłem. Minho przyłożył bukiet blisko swojego serca składając drobny pocałunek na kartce papieru. Pismo nie było aż takie niechlujne, czcionka która wybrał była urzekająca, ale było widać, że autor tekstu wzorował się na gotowym wzorze pisma, co można było zauważyć po nierównych rogach każdej z liter. Książę odwrócił się w stronę wyjścia z ogrodu dzierżąc w dłoniach najpiękniejszy prezent jaki kiedykolwiek mógł otrzymać. Lee musiał teraz odwdzięczyć się ogrodnikowi.
CZYTASZ
Herbaciane Róże - minsung
FanficOsobliwa historia której nie da się opisać nawet najbardziej rozbieżną ilością słów. Można natomiast nakreślić ją jednym zdaniem: Miłość róż nie przemija, ludzie zaś kochać nie umieją. Bo kwiaty goją rany, a człowieczeństwo sieje żniwa nad ludzkim...