*CZARY MARY MAGIA CZASU*
*8 września 1986*
Dziś kończę osiem lat. Dobrze mi się żyje u Weasleyów. Chociaż nikt nie wie tutaj kiedy mam urodziny to nie przeszkadza mi to. Nauczyłam się spędzać je sama. Zawsze w ten dzień jak najwięcej bawię się z rodzeństwem Weasleyów i dużo pomagam Molly. W tedy każdy z nich jest uśmiechnięty a ich uśmiech to prezent dla mnie.Dziś postanowiłam zrobić z bliźniakami żart na Ronie. Dobrze wiedzieliśmy że panicznie boi się pająków więc zrobiliśmy własnoręcznie mnóstwo sztucznych pająków (które swoją drogą wyszły nam bardzo realistycznie).
George miał za zadanie odciągnąć Rona od swojego pokoju więc zawołał go na dół pod pretekstem potrzeby pomocy z jego strony.
W tym czasie ja i Fred szybko rozstawiliśmy pająki w różnych miejscach a jednego powiesiliśmy tak że jak Ron otworzy drzwi to spadnie mu na głowę.Wyszliśmy akurat gdy rudzielec wchodził po schodach. Ukryliśmy się za szafą w korytarzu i patrzyliśmy. Nagle rozległ się głośny krzyk. To był Ron.
Ja i bliźniacy zwijalismy się ze śmiechu na podłodze a nasza ofiara szybko wybiegła z pokoju z płaczem.Dostaliśmy trochę od pani Molly ale i tak było zabawnie.
Wieczorem z bliźniakami i Ginny (Ron się do nas nie odzywał był na nas obrażony) oglądaliśmy ,,Króla lwa". To moja ulubiona bajka chociaż zawsze na niej płacze gdy Mufasa umiera.
Tym razem też tak było.- Ej mała nie płacz to tylko film.- powiedział Fred.
-Wiem ale smutno mi się robi gdy Simba traci tatę i jeszcze myśli że to jego wina.- w sumie trochę go rozumiałam moja mama umarła zaraz po porodzie ponieważ podczas porodu straciła mnóstwo krwi.
Zawsze się za to obwiniam.Po obejrzanym filmie poszłam z Ginny do pokoju spać.
*CZARY MARY DWA LATA PÓŹNIEJ 1 SIERPNIA*
Jak codzień rano zbiegłam na śniadanie bo po całym domu rozchodził się pyszny zapach naleśników. Uwielbiałam je i wiedziałam, że jak szybko nie zjem mojej porcji to z chęcią Fred albo George ja sobie przywłaszczą.
- Dzień dobry!- przywitałam się z Molly w momencie gdy weszłam do kuchni.
- Witaj kochanienka!- odpowiedziała mi jak zwykle uśmiechnięta kobieta. Mimo że jestem tu dopiero bądź aż 3 lata nadal nie mówię do niej "mamo", kocham ją ale ciężko mi użyć tego słowa do niej.
- Czy mam w czymś pomóc?- zapytałam.
- Tak możesz rozłożyć talerze do śniadania.- odpowiedziała mi a ja wzięłam z szafki osiem talerzy i rozłożyłam je wokół stołu. Następnie wzięłam sztuće i zaczęłam je rozkładać gdy na schodach rozległo się głównie tupanie i śmiechy. Obejrzałam się za siebie a tam stali już bliźniacy. Przywitali się oni ze swoją mamą po czym Fred podszedł do mnie.
- Daj pomogę ci. - powiedział i po chwili zabrał mi z ręki widelce a ja rozkładał noże.
- Dziękuję.- odpoowedziałam gdy już skończyliśmy i się do niego lekko uśmiechnęłam.
Po chwili reszta rodziny rudzielców była już na dole i nim się obejrzałam śniadanie się rozpoczęło.
Właśnie kończyłam mojego 2 naleśnika gdy przez okno wleciała sowa. Oczywiście jak to Errol wpadł na sam środek stołu i wszystko wokół rozwalił.
Gdy powoli podniósł się rzucił list bliźniakom a następnie mi.
Zdziwiło mnie to gdyż do tej pory nigdy nie dostawałam listów.- O co tam macie dzieciaki?- zapytał zaciekawiony Pan Weasley.
- No już otwierajcie!- ponagliła nas Molly a my tylko rzuciliśmy znaczące spojrzenia i cała nasza trójka rzuciła się do rozpakowania listów i szybkiego ich czytania.
To był list z Hogwartu.
Nie wierzyłam że pójdę do tej szkoły. Gdy skończyłam czytać George krzyknął:
- Jedziemy do Hogwartu!!!
CZYTASZ
Dangerous |Fred Weasley|.
FanfictionAnastazja Black wychowana przez Molly Weasley. Jej przyjaciele czyli bliźniaki robią zawsze razem żarty. Ale czy jednego z bliźniaków i Anastazję łączy coś więcej niż przyjaźń?