3

54 6 0
                                    

Dobrze malutki wstęp. Pierwsze dwa rozdziały chciałam napisać gdyż bardzo miałam ochotę opisać początki naszej bohaterki, ale teraz przeskakujemy już na piąty rok, *każdy chyba wie czemu*. Więc zapraszam do czytania i buziaki!

*MAGIC TIME*

*1993 rok Anastazja jest już na 5 roku w Hogwarcie*

Dziś zaczyna się mój piąty rok nauki w Hogwarcie.
Jak zwykle pierwszoroczni sieją spustoszenie na korytarzach a ci starsi ich uspokajają. Przez te pięć lat zrobiłam masę kawałów z Fredem i Georgem lub jak to oni się czasami przedstawiają Gregiem i Feorgem. Mieliśmy tyle szlabanów, że chyba wyczyściliśmy już każdą salę po dwa razy, ale za każdym razem robienie tych kawałów było warte poświęcenia. Często też myślimy nad nowymi produktami do sklepu chłopaków, który chcą założyć po skończeniu szkoły. Może będę pracować z nimi, ale nie jestem jeszcze tego pewna bo szczerze mówiąc wolałabym zostać uzdrowicielem, bardzo lubię eliksiry *mimo niezbyt miłego nauczyciela ale dużo uczę się sama*.

Niestety czuję, że ten rok nie będzie należał do najłatwiejszych, gdyż każdy wie, że mój ojciec postanowił uciec z Azkabanu. Znaczy ja osobiście cieszę się, ponieważ ja wiem, że jest niewinny no ale inni tego niestety nie rozumieją. 

Siedzieliśmy w pociągu a bliźniacy rozmawiali o czymś z Lee. Nie słuchałam ich, ponieważ zatopiłam się w swoich własnych myślach. Ostatnio dość często mi się to zdarza i szczerze mówiąc nie wiem czy wyniknie  z tego coś dobrego, ponieważ przez to za dużo analizuję każdą drobnostkę. Z moich rozmyślań wyrwał mnie nagły pisk i zatrzymanie się pociągu.

- Co się dzieję?- zapytał lekko przestraszony Jordan.                                   

- Nie mam pojęcia.- odpowiedziałam po czym szyby pociągu zaszły lekką mgłą. Nagle przed naszym pojazdem pojawiła się czarna postać, zatrzymała się i zaczęła powoli otwierać drzwi. Strasznie się bałam i z tego przejęcia złapałam się ręki jednego z bliźniaków, w tedy jeszcze nie wiedziałam, że był to Fred. Czarna postać w kapturze popatrzyła na nas, jeśli można to tak nazwać, ponieważ oczu to ona nie miała. Zatrzymała wzrok na mnie i zaczęła niebezpiecznie szybko się do mnie zbliżać. Nagle na korytarzu zjawił się jakiś mężczyzna i krzyknął szybko jakieś zaklęcie co odpędziło tego wielkiego stwora. W tym momencie zorientowałam się kogo przez ten cały czas trzymałam za rękę i że w ogóle to robiłam. Spojrzeliśmy na siebie a ja szybko puściłam rękę Freda i lekko się zaczerwieniłam a on tylko posłał mi ten jego szelmowski uśmiech.               

- Czy nikomu nic się nie stało?- z tego dziwnego letargu w jakim trwałam wpatrując się w czekoladowe tęczówki rudzielca wyrwał mnie nagły głos naszego wybawiciela.                                     
- T-ttak, chyba. - odpowiedział szybko po czym dodałam.- dziękujemy za pomoc.     

- Nie ma sprawy, to był dementor szukał tu Syriusza Blacka. Przed chwilą zaatakował już jednego ucznia, więc stwierdziłem, że dobrze będzie sprawdzić co słychać u innych. - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie lekko.- Dobra to ja już będę się zbierał.- dodał jeszcze i wyszedł

- Pewnie pomylił mnie z moim ojcem.- powiedziałam smutno do chłopaków.     

- Nie ukrywam, iż jest to możliwe.- powiedział Lee.                                              

- Dzięki Jordan naprawdę potrafisz pocieszać ludzi.- odpowiedziałam sarkastycznie na co ten tylko wzruszył ramionami i się uśmiechnął.                                           

- Hej nie smuć się tak.- zwrócił się do mnie starszy z bliźniaków. - Choć tu mała.- dodał i usiadł obok mnie oraz objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego ramieniu. Nawet nie poczułam jak lecą mi powieki a ja po prostu zasypiam.

Dangerous |Fred Weasley|.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz