Prolog

916 22 3
                                    

....już miałam wyciągnąć rękę by otworzyć drewnianą krzynkę pełną niewiadomych, prawd, kłamstw i tajemnic gdy usłyszałam to co każdego ranka.

Dzyń, dzyń, dzyń.....

Otworzyłam oczy rozciągając się niczym kot i wyłączyłam natrętne ustrojstwo. Spojrzałam na zegar który wskazywał 6:30 i z westchnieniem spojrzałam na sufit. Mój pokój znajdował się na poddaszu, był on całkiem spory, a jego jedyny minus był taki że w dachu były okna i nie miały one rolet i każdego ranka świeciły mi w oczy promienie słoneczne. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się rozglądać czy nic się nie zmieniło, czy może to był tylko piękny sen, a ja dalej jestem TAM. Jak każdego ranka wszystko wyglądało tak samo czyli jasne panele, dwa szare miękkie dywany, biała klapa w podłodze która zastępowała drzwi. Białe biurko z mnóstwem szuflad na którym leżały kilka podręczników, projekty szkolne, szkice, ołówki, długopisy i lampka by wieczorami nie zapalać głównego światła. Nad biurkiem wisiała tablica korkowa z ważnymi rzeczami, projektami, dokumentami i planem zajęć, a obok wisiał kalendarz. Na drugim końcu pokoju znajdowała się wielka szafa na ubrania (biała oczywiście), w kącie pokoju stała biblioteczka z książkami i jasno żółty fotel z szarymi poduszkami, na ścianach wisiały różne plakaty i kilka zdjęć. Przy dwuosobowym łóżku stały dwie szafki nocne z małymi lamkami nocnymi i szufladami. 

Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy na której jednej z drzwi wisiało lustro i przyjrzałam się sobie. Długie blond włosy do bioder z brązem u góry ładnie się komponowały, lekko opalona skóra z kilkoma bliznami, brązowe tęczówki uważnie patrzyły w lustro, zgrabny nos, małe ale pełne usta, równe brwi, średnio duże piersi i pośladki, drobna i szczupła sylwetka ubrana w piżamę. 

Otworzyłam szafę i zastanawiałam się co wybrać, ostatecznie wybrałam białą koszulkę na krótki rękaw i dżinsową spódniczkę. Otworzyłam klapę i zeszłam białymi schodami na pierwsze piętro i weszłam do łazienki. Budynek w którym mieszkam ma piwnice, parter, pierwsze piętro i poddasze. Zdjęłam zieloną bluzkę na ramiączka i czarne spodenki które służą mi za piżamę i poskładane w kostkę odłożyłam na umywalkę. Założyłam wcześniej przygotowane ubrania i spryskałam się ulubionymi perfumami. Po tej czynności rozczesałam włosy i zaczęłam kręcić je na lokówce. Moje włosy są strasznie nie sforne i dlatego musze je rano albo zakręcić albo wyprostować. 

Gotowa wróciłam do pokoju. Założyłam okulary z metalową oprawką które leżały na szafce nocnej oraz spakowałam plecak przy okazji sprzątając bajzel z biurka i ścieląc łóżko. Żwawym krokiem zeszłam na parter gdzie znajdowała się kuchnia i spotkałam w niej moją opiekunkę prawną. 

-Dzień dobry kochanie.-powiedziała z uśmiechem robiąc sobie kawę. Skrzywiłam się lekko, nie lubiłam kawy, wręcz ją nienawidziłam, zdecydowanie wolałam herbatę, najlepiej owocową.

-Cześć.- przywitałam się z nią i zaczęłam robić sobie tosty na śniadanie.

-Jak się spało? Wyspałaś się?-spytała z troską i zaczęła robić mi herbatę na co posłałam jej delikatny uśmiech.

-Jak zawsze, czyli dobrze, a tobie?-spytałam. Nie mówiłam do niej ''mamo'' bo nią nie była. A przynajmniej biologicznie.

-Dziękuje, dobrze.-powiedziała i podała mi kubek z herbatą w kubku z wzorami matematycznymi.

Susan-bo tak miała na imię kobieta-wraz z Charles'em-jej mężem-adoptowali mnie niecałe trzy lata temu gdy miałam piętnaście lat i brak nadziei na szczęśliwą przyszłość. Odkąd pamiętam mieszkałam w domu dziecka, byłam w kilku rodzinach lecz szybko z powrotem wracałam do sierocińca. 

Pierwszy raz zostałam zaadoptowana gdy miałam trzy latka, byłam w tej rodzinie dwa lata. Po tym czasie mój ''tata'' popadł w alkoholizm gdy stracił prace i jedynym dochodem zarobku była słaba pensja ''mamy''. Po czasie zaczął być agresywny i zaczął się znęcać nade mną i ''mamą". Zarówno fizycznie jak i psychicznie. Nie co ponad pół roku później sąsiedzi zgłosili to na policje gdy na własne oczy widzieli jak zrzucił mnie ze schodów, mieszkaliśmy wówczas w bloku. Marco trafił do więzienia, a Monice odebrali prawa rodzicielskiej na podstawie jej stanu psychicznego, natomiast ja trafiłam do domu dziecka. 

 W wieku dziesięciu lat zostałam kolejny raz zaadoptowana, do tego czasu prawie udało mi się pozbyć traumy z poprzedniej rodzinie. Prawie bo nabawiłam się kolejnej. Po dokładnie roku ktoś podpalił w środku nocy kamienice w której mieszkałam. Obudziłam się w szpitalu bez powodu do uśmiechu i znowu trafiłam do domu dziecka.

Ostatni raz jak zostałam adoptowana to było w moje trzynaste urodziny, tego samego dnia znów zostałam sama. Kiedy wyjechaliśmy z sierocińca, dosłownie przed budynkiem z którym miałam nadzieje pożegnać się na zawsze był wypadek w którym braliśmy udział. Carol który był kierowcą został niepełnosprawny, a jego żona Anastazja umarła, a ja jak zawsze wyszłam z tego bez większego szwanku. Fizycznie. Bo psychicznie było o wiele gorzej.

Przez pierwszy rok było najgorzej. Nie spałam, katowałam się ciągle myślami, nie jadłam i nie piłam co doprowadziło mnie do anoreksji, nie wychodziłam z pokoju i z nikim nie rozmawiałam. Jedynie co w tamtym okresie robiłam to chodziłam do psychiatry, do którego byłam wręcz siłą doprowadzona. Po kolejnym roku było już lepiej, sesje które miałam z psychiatrą pomogły mi, niewiele ale pomogły. Zaczęłam jeść i po trochu spać, ale dalej starałam się jak najrzadziej opuszczać pokój i z nikim nie rozmawiałam gdy nie była taka potrzeba, mówiłam kiedy musiałam. Po kolejnym roku zostały mi jedynie wspomnienia, koszmary, blizny, ogromna nieufność i dystans do wszystkiego. Gdy zostałam adoptowana przez McKeznziów była to dla mnie szansa jak i wielka próba. Mimo wielu wzlotów i upadków wyszło mi to na dobre, z pomocą Susan i wsparcia Charles'a udało mi się przezwyciężyć demony przeszłości. Zaczęłam spokojnie spać bez co kilku godzinnej pobudki z powodów koszmarów, mieć większą samoocenę, zaczęłam im ufać, tak jak kilku innym osobą, ale dalej ciężko było mi się dogadywać z nowymi i nieznanymi osobami i choć dystans do wszystkiego zmalał to dalej jest i będzie. I nie zmieni tego nawet moja psycholog do której dalej chodzę, a jeśli nawet to zajmie to o dużo czasu.

Wybudzając się z myśli wypiłam już ostygłą herbatę i zjadłam niedokończoną kanapkę. Po zjedzeniu, zabraniu plecaka i założeniu butów Susan odwiozła mnie do szkoły i sama pojechała do pracy.

Witajcie drodzy czytelnicy!
To moja pierwsza książka na Wattpadzie opublikowana, mam jeszcze kilka książek które są w fazie projekcji ale wracając! Jest to moja pierwsza książka i mam nadzieje że wam się spodobała. Rozdziały postaram się wstawiać raz w tygodniu. Staram się pisać tylko w tedy kiedy mam wenę, nie piszę na przymus bo w tedy rozdziały są beznadziejne i nie podoba mi się to po prostu. To wszystko na dziś.

1056 słów

Znaleziona po czasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz