Chociaż pełny księżyc srebrzył się na niebie, spotkanie małej grupy przyjaciół trwało w najlepsze. Śmiali się i dyskutowali, doprawiając dobre humory szczyptą alkoholu. Noc była niezwykle spokojna. Ciepłe powietrze muskało opalone twarze. Ciche bzyczenie polnych owadów stapiało się z energicznymi dźwiękami, wychodzącymi spod palców wirtuoza gitary – niejakiego Darka. Chłopak posiadał niezwykły talent i Wiktoria uważała, że powinien udzielać lekcji gry na tym instrumencie. Zresztą, sama bardzo chciała nauczyć się tej sztuki i gdyby Darek zgodził się udzielić jej kilku lekcji, byłaby wniebowzięta. Tymczasem, pozostało jej tylko słuchać i obserwować, jak jego zwinne palce tańczyły na gryfie. Siedzący obok niego Sebastian wyśpiewywał słowa dobrze im znanej piosenki, lecz celowo zmieniał w niej słowa, żeby reszta mogła się pośmiać z jego występu. Chłopak był typowym żartownisiem i wszystko, co czynił wyglądało jak jeden wielki kabaret. Jego przyjaciele – papugując pewną reklamę – zwykli mawiać: jest Sebastian, jest impreza.
Każde z nich potajemnie marzyło, żeby ten wieczór i ta chwila nieskrępowanej wolności, nigdy się nie skończyły – nawet Wiktoria, która na co dzień stroniła od hucznych imprez i zatłoczonych miejsc, preferując spokojne, domowe zacisze. Pochłaniała drink za drinkiem, żeby tylko zapomnieć o przytłaczających ją problemach – wiecznych nieporozumieniach z rodzicami i nadąsaną siostrą. Czasem miała ich dosyć, ale mimo wszystko zawsze do nich wracała, bo przywiązanie okazywało się być silniejsze.
– Pamiętaj Wiki, kac morderca nie ma serca – Ania zaśmiała się głośno, szturchając zamyśloną Wiktorię. Przez przypadek uderzyła łokciem także swojego chłopaka Łukasza, który w tym samym momencie przytknął puszkę z piwem do ust.
Wystarczyło tylko jedno małe nieporozumienie, a pół zawartości puszki wylądowało na jego spodniach. Jego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów. Spojrzał na roześmianą dziewczynę spod byka, lecz szybko zmienił do niej nastawienie. Cicho odchrząknął, powstrzymując napad złości. Wiktoria podziwiała go za tę umiejętność – osobiście, byłaby bardzo zdenerwowana na przyjaciółkę. Może nawet w delikatny sposób zwróciłaby jej uwagę.
– To już ostatni – skomentowała, nie odrywając oczu od zaaferowanego grą Darka.
– Yhym. Ostatni. A ja jestem królowa Elżbieta. Przejdźmy się trochę – Ania zaproponowała, łapiąc ją za ramię.
Wcześniej dosłownie wyrwała jej drinka z dłoni i odstawiła na pokaźnych rozmiarów stół, który stał nieopodal paleniska. Miejsce, w którym spędzali czas, bardzo podobało się Wiktorii. Niekończąca się polana, pas domów i lasów na horyzoncie. Spokojny szum drzew i świeże powietrze – to wszystko posiadało swój urok i koiło nerwy. Wreszcie poddała się namowom koleżanki i wstała na równe nogi, czując jak alkohol buzował w jej żyłach. Na chwilę straciła równowagę, dlatego szybko oparła dłonie na stole, starając się zachować odrobinę trzeźwości.
– Ej dziewczyny! Dokąd to się wybieracie!? – Sebastian zakrzyknął, unosząc do góry puszkę z piwem.
Ania obrzuciła go szybkim, oceniającym spojrzeniem.
– Idziemy z Wiktorią na krótki spacer.
– Tak bez nas? – Łukasz wtrącił się do dyskusji, posyłając Ani ciepłe spojrzenie.
Jak ten chłopak kochał tę dziewczynę, tylko jeden Bóg wiedział w niebie, a Wiktoria marzyła, żeby kiedyś znaleźć taką miłość.
– No właśnie. Nieładnie dziewczyny. Chciałyście nas tutaj samych zostawić? – Darek przestał grać. Położył na trawie gitarę i uważnym spojrzeniem skanował sylwetki dziewcząt.
CZYTASZ
Śpiew Duszy - Zbiór opowiadań
CasualePisarz jest czarodziejem, który przenosi czytelników w niezliczoną ilość enigmatycznych krain. Opowiadania są jak portale - każdy z nich ukazuje inną historię, inny świat, innych bohaterów. Warto poznać je wszystkie...