Droga do Afryki

88 3 17
                                    


Ja i Marek znaliśmy się tylko przez telefon, ale ja chciałam poznać go lepiej, więc zaproponowałam mu spotkanie w Krakowie obok mieszkania mojego przyjaciela Maksa.

Maks był na prawdę dobrym człowiekiem, niestety był też homofobem, rasistą i seksistą, ale dało się z nim wytrzymać. Dał mi bilety do Afryki, ale o tym powiem później.  (Maksisoverparty)

Pewnego dnia obudziłam się na śmietniku, ale nie dostałam żadnych wiadomości od Marka, co trochę mnie zaniepokoiło. Gwałtownie wzięłam telefon do ręki i do niego zadzwoniłam. Pomyślałam: To nie może być prawda, przecież Marek zawsze odbiera ode mnie telefony... Co jeśli coś mu się stało!? Wiem, zadzwonię do jego taty. *Dryn dryn* Odebrał!

Tata Marka: Co się stało, kochana Monisiu?

Oh, jak dobrze, że Pan odebrał! Stało się coś okropnego! Marek nie odbiera ode mnie telefonu... Co się z nim stało?

Tata Marka: Niestety... Marek wyjechał za granicę, a konkretnie do Afryki.

Nie, nie, nie! Marek tylko nie to... Mieliśmy mieć szympansa, ogród, dwójkę dzieci i samolot! To nie może być prawda. Powie mi Pan gdzie Marek się teraz znajduje?

Tata Marka: W Egipcie, tylko że nie wiem gdzie dokładnie... Przykro mi, ale ostatniej nocy Marek w końcu wyszedł z piwnicy, a kiedy nakrzyczałem na niego za to, że nie odniósł talerza do zmywarki zaczęliśmy się kłócić. Marek wybiegł z domu biorąc ze sobą sam płaszcz, trochę pieniędzy, oraz bilet do Afryki.

Dziękuję Panie Stasiu, będę się już pakować, muszę odnaleźć Marka, bo inaczej nasze marzenia się nie spełnią. Jeszcze raz Panu dziękuję.

Tata Marka: Powodzenia, Moniko.

Nadchodzę Marku. To nie jest ostatnie "Tak", które mi napisałeś.

Marek Bobrowski i moje przygody związane z nim.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz