Prolog

68 6 8
                                    

,,Najlepsze przyjaciółki od dzieciństwa i śmieć ich ojca."
Per. Adora:

Kilka godzin po śmierci ojca świat ostro się zmienił. Słyszałam tylko szlochy, które cały czas chodziły mi po głowie. Gdzie nie patrzyłam, ktoś brał chusteczkę z opakowania aby wytrzeć mokre, słone policzki, a ktoś siedział wyprostowany i starał się ukrywać zal który rozpierał go od środka.

Dla innych ludzi tata był tylko królem, który umożliwiał im robienie mnóstwa rzeczy i z pozoru byl bardzo delikatny wobec poddanych. Dla mnie był kimś, kto nauczył mnie moich pierwszych zaklęć. Kto zawsze poświęcał mi więcej czasu niż matka. Kimś kto poprostu zawsze był przy mnie, i na kogo zawsze mogłam liczyć oprócz mojej siostry — Sydney.

Sama Sydney przeżyła jego śmierć mniej dramatycznie niż ja. Albo w ogóle nie przeżyła tego źle. Siedziała w moim pokoju, na moim wielkim, wygodnym łożku, i nie mówiła nic co mogłoby być zbędne. Odzywała się tylko, gdy chciała oznajmić coś ważnego — w innych wypadkach milczała.

Dla mnie to w sumie dobrze, przynajmniej cały czas nie przypomniała mi o tym że będę musiała być na pogrzebie taty i słuchać, jak ksiądz o nim opowiada i go komplementuje...A ja nigdy więcej go nie zobaczę. Ani jego uśmiechu.

Aż mi się łzy zbierały do oczu gdy o tym myślałam, a jeszcze poprzedniego dnia uczył mnie dodatkowych zaklęć. Tata zmarł, bo źle wypowiedział niebezpieczne i trudne zaklęcie. Przynajmniej to wiem o jego śmierci. Obawiam się jednak, że mógł popełnić samobójstwo.

Sama nie wiem dlaczego tak myślę, poprostu umysł mi to podpowiada.

Szklane oczy Sydney niszczyły mnie od środka. Nie sądziłam, że jest to spowodowane śmiercią taty. Była zawsze tą gorszą, taką porażką dla matki i ojca. Nie dziwiło mnie, że miała totalnie gdzieś jego śmierć. Widzę przez jej oczy wszystkie wspomnienia, w których znęcali się nad nią psychicznie, a nikt nie mógł jej ochronić. Dosłownie nikt. Za to ona zawsze każdego chroniła, a przynajmniej się starała.

— Jak ubierasz się na pogrzeb taty? — siostra przerywa ciszę i odwraca wzrok. Widzę to w lusterku znajdującym się w toaletce, przy której robię makijaż.

To było głupie pytanie. Naprawdę bezmyślne. Przecież to logiczne, że ubiorę się na czarno, skoro to pogrzeb. Może powinnam się ubrać jak na najważniejszy bal? Chyba jej się nudzi, mam wrażenie, że ma jego śmierć w poważaniu i nie jest zbytnio zainteresowana pogrzebem. Ani razu nie płakała od momentu w którym mama powiedziała nam o jego śmierci. To dziwne, że zadała takie...bezsensowne pytanie. Zawsze wykazywała się inteligencją, a teraz wyskakuje z takim czymś.

— Na czarno. — odpowiadam szybko starając się nie podłamać wykończonych strun głosowych. Nie pokażę swoich słabości, mimo, że bardzo chcę zapłakać.

Głośno przełykam ślinę z uwagi na parzące od wstrzymywania łez gardło. Akurat ten dźwięk nie odbija się echem od ścian wysadzanych kryształami. Sydney odgarnia kosmyki włosów za uszy i kładzie dłonie na uda, wydając dźwięk klaśnięcia.

— Adora, wyluzuj. Każdy kiedyś umiera. —znowu przerywa ciszę z radością tak, jakby nasz ojciec wcale nie umarł i uśmiecha się. — Pewnie mu tam...

— Każdy kiedyś umiera, ale to nie znaczy, że trzeba mieć to w poważaniu. Niebawem to ja zostane królowa, jestem do tego coraz bliżej. Zdajesz sobie sprawę, jak się boje? — karcąco wcinam jej się w słowo długą, siostrzaną wypowiedzią kończącą się pytaniem w jej stronę. — Jeśli matka nie będzie w stanie sprawować władzy, będę musiała ją zastąpić. Nie jestem gotowa.

— Nie musisz być. — uśmiech nie schodzi jej z twarzy przy kolejnych słowach. Wstaje z lóżka i do mnie podchodzi. — Spojrz na siebie, jestes potężna.

Delikatnymi palcami odwraca moja glowe w kierunku lusterka, tak, abym mogla na siebie patrzec. Schyla sie, jej glowa jest tuz nad moim barkiem. Czuje jej oddech na mojej szyi pokrytej naszyjnikami.  Moja lodowata twarz robi się cieplejsza, a ja zaczynam promieniejeć uśmiechem.

— Martwisz się rządzeniem cudownymi ludźmi? — dokańcza. — Wiesz, jacy są mieszkańcy. Nie będą wymagać od Ciebie tak wiele, dopóki nie będziesz wobec nich okrutna.

— Racja.

——————-

Tymczasem królestwie Naturelia...

— Nigdzie z wami nie jade! — wrzeszczę zakrywając twarz poduszką. Jestem bliska do rozpłakania się z gniewu.

— Musisz, taka jest tradycja. Zatańczysz z tamtą księżniczką, oddasz honor jej tacie, i to tyle. — uspokaja mnie rodzicielka i gładzi materac, gdy ja szarpie się z powietrzem nie zamierzając nigdzie jechać. — Wstawaj, Catra.

— Niech Wam będzie. — gwałtownie wstaje i wściekła rzucam poduszkę w róg pokoju. — Jadę tam tylko dlatego, że muszę. Najchętniej zostałabym w komnacie i bym spała.

— Oj, wiemy. Chodź już.

Posłusznie wstaje z łóżka i kieruje się w stronę wyjścia z mojej sypialni. Wcześniej już się przygotowałam, bo musiałam, ale miałam nadzieje, że jeśli trochę podramatyzuje i popłacze to rodzice mi odpuszczą. Byłam w błędzie, a oni jeszcze się dziwią, czemu się tak zachowuje, skoro sami mnie rozpieszczają. Mam nawet własną willę na innym szlaku gór, a dolatuje tam królewską karocą.

Szybko docieramy do lewitującej w powietrzu karocy. Czas minął bardzo szybko. Leniwie, ale ostrożnie wsiadam do niej i czekam, aż rodzice wsiądą. Zamykają za sobą drzwi, i dają kierowcy polecenie gdzie powinien lecieć. Ja staram się na nich nie patrzeć, i oglądam piękny krajobraz gór. Czuję na sobie ich wzrok, i słyszę ich szepty na mój temat.

— Możecie chociaż na chwilę dać mi spokój?! — wrzeszczę na cały głos zadając im pytanie. Cisza rozlega się po całej karocy, a ja znowu wpatruje się w widoki.

W końcu docieramy na miejsce. Nie zdążyłam wysiąść, a już otoczyło mnie mnóstwo osób. Wszyscy robili mi zdjęcia, i ogólnie czułam się nieprzyjemnie. Udaje mi się wysiąść bez oślepnięcia od latarek aparatów, widzę przed sobą ciało wysokiej kobiety.

— Milo mi Cię gościć w naszym królestwie, księżniczko Catro.

Oglądam się za siebie miejąc nadzieję że karoca nadal za mną stoi, a rodzice już z niej wysiedli. Mylę się. Ani śladu po rodzicach lub karocy. Wzdycham z zawiedzeniem i lekkim niepokojem.

No to mnie wkopali.

————-
Cześć :3
Jeśli zobaczył*ś tą książkę gdziekolwiek indziej niż wchodząc wprost na moje konto jestem bardzo szczęśliwa.

,,kiedyś będziesz moja" to opowieść, która będzie się składać z 30 rozdziałów, dodatkowo epilog i prolog.

Kilku rozdziałowe opowiadanie jest pisane raczej luźno — nie ma w nim żadnego specjalnie bogatego słownictwa. Jest jak jest, osobiście nie jestem osobą która przykłada dużo pracy do rozdziałów TEJ książki, ale moją pasją jest pisanie. Wiem, że mogą występować błędy, dlatego proszę, piszcie jeśli je zauważycie.

Przyszłe książki będą pisane dokładniej — mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi :3

— younli (wiktoria)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 23, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

kiedyś będziesz moja | catradora fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz