DAY 1: CRIME/DETECTIVE AU, CZYLI ODBIJAMY BIMBER

30 4 18
                                    

— No na złotego Srocza! — rozległo się bladym świtem w piwnicach bazy Kamilatów — no- no niech by to chuj jasny strzelił!

Memel chodziła po magazynie, który powinien być wypełniony po brzegi zapasami najlepszego bimbru w okręgu trzech stanów, którego kradzież zaplanowała i współwykonała jakiś czas temu. Jednak wzrok kobiety nie padł od razu po wejściu na rzędy złocistego płynu w butelkach ustawionych równo na regałach, a na żałośnie puste półki i ogołocone skrzynki.

— Nawet piwo nam zabrali! I to bezalkoholowe! Kto coś takiego kradnie? — piekliła się. No nie, nie ma mowy, żeby tak to zostawiła. Trzeba było wezwać całą ekipę.

Godzinę później cała czwórka gangu Kamilatów zebrała się w sali odpraw. Pomieszczenie było o wiele mniej imponującej wielkości, niż magazyn, a na dodatek ciemne, bo też pod ziemią, ale dla członków drużyny było wystarczające. Połowa członków (czytaj – Amun i Cargi) dalej była wywalona z życia i na wpół śpiąca, druga połowa zaś – składająca się z Memela i Boża – kolejno miotała się po pokoju oraz miała wszystko gdzieś.

— No dobra, wy niedorobione schaby! — krzyknęła brunetka w ciemnym płaszczu uderzając pięścią w otwartą dłoń — ta zniewaga krwi wymaga. Odbijemy ten bimber choćby nie wiem co. Nie po to narażałyśmy nasze życie... e, to w sumie niewiele warte. Nie po to narażałyśmy mojego osa, kawę, gołębie i demona Boża, kradnąc ten bimber, żeby teraz nam go zaiwaniali!

— Czekaj, co? Bimber nam zajebali? — Amun rozbudziła się nagle — oho, to poważna sprawa. Czemu ja się o tym teraz dowiaduję?

— Jasny grzybie, a jak myślisz, po co tu siedzimy? Dobra, plan jest taki...

Memel wyciągnęła znikąd laskę i zaczęła się przechadzać po pomieszczeniu stukając nią i wyłuszczając szczegóły przygotowań i operacji. Bożu, jako wszystkowiedzący byt miał się zająć ustaleniem, które gnojki to zrobiły, Memel i Amun miały zająć się bronią, a Xargo poszła im upiec brownie.

Jakiś czas później cały squad zebrał się znowu w sali. Bożu zaczęła mówić, przy okazji zajadając się upieczonym brownie, jak i reszta Kamilatów.

— Więc... — zawiesiła głos — to byli Natalianie — pozostałe kobiety nabrały powietrze w wyrazie zgrozy, gniewu i obrzydzenia. Ciekawe, jak wiele emocji można wyrazić przez westchnięcie.

— Spokojnie, słuchajcie dalej. Poza tym, że ukradli bimber, to jeszcze zaczęli go pić! Podobno dziesięć butelek już poszło — w tej chwili Memel zerwała się w oburzeniu, ale zaraz wywaliło ją do innego wymiaru na sekundę i musiała znowu usiąść — no, i ogólnie to siedzą w jakimś forcie, otoczyli się folią, jakby to miało mnie powstrzymać — tu natomiast Kamilaci wydali z siebie parsknięcie. Powstrzymać Boża? Powodzenia.

— W forcie? Chodzi o tę obrazę architektury stojącą zaraz obok? — Caegi podeszła do lunety połączonej z peryskopem, który wystawał ponad dachem bazy — faktycznie, obłożyli folią. Z tego co widzę, to nie są za bardzo strzeżeni poza tym.

— To nie powinno być trudne — mruknęła Amun, zajmując miejsce Xergo przy peryskopie — mają szeroko otwarte wejście do kuchni. Ooo, chyba gyros robią — wciągnęła przyjemny zapach, po czym skomentowała, że jest głodna. Kolejno pozostali członkowie Kamilatów podchodzili, by przyjrzeć się twierdzy ich wroga. Następnie została im rozdana broń – Memel miała swoją laskę, Bożu katapultę na klawisze od pianinka, Amun dzierżyła trzy gołębie na sznurku, a Caergfo – włóczkę oraz druty do robótek ręcznych.

— No, jesteśmy gotowe — oświadczyła Xefro, a reszta przytaknęła. Cała grupa bardzo wolno, żeby zachować dramatyczny efekt, ruszyła pod siedzibę wrogów.

Hej, Żeromski, co tam czytasz? • 𝓌𝓇𝒾𝓉𝒾𝓃𝑔 𝒸𝒽𝒶𝓁𝓁𝑒𝓃𝑔𝑒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz