Wooyoung doprawdy nie rozumiał toku myślenia swojego chłopaka, który w momencie tak kryzysowej sytuacji kazał mu się uspokoić;
— Co za głupek — pomyślał gdy w amoku ściskał wykręconą w drugą stronę świata nogę myśląc, że to w jakikolwiek sposób załagodzi promieniujący ból.
A ten dzień zapowiadał się naprawdę w porządku — przynajmniej z takim nastawieniem Jung Wooyoung opuścił ciepłe łóżko tuż po dziewiątej rano. Brunet wstał z wyśmienitym humorem, gotowy wręcz by przebiec najcięższy maraton. Z uśmiechem na ustach, słuchając nostalgicznej muzyki mył twarz, jadł śniadanie a nawet robił kawę, którą ostatnimi czasy starał się ograniczać. Wyszedł do sklepu po sok pomarańczowy, na który miał zachciankę, rozmawiał z mamą i obejrzał zaległe odcinki ulubionej dramy. Wysprzątał nawet całe mieszkanie na błysk by razem z Yeosangiem i Taeyongiem mogli w największym komforcie zjeść umówione na obiad sushi.
Jaka szkoda, że do tego wieńczącego popołudnie obiadu nie mogło dojść przez doprawy idiotyczny i bardzo nieodpowiedzialny pomysł, jaki zrodził się w głowie Wooyounga gdy od długich piętnastu minut gapił się na dzielące salon od przedpokoju schody, prowadzące na górne piętro jego apartamentu.
Ściana nad schodami była jakoś przytłaczająco pusta a on, zapracowany dojrzał to dopiero w chwili, w której przyszło mu odkurzyć balustradę konstrukcji. Myśląc czym zapełnić pustą przestrzeń wspomniał moment, w którym zaledwie parę dni wcześniej wywoływał plik zdjęć u fotografa — a te przecież idealnie nadawały się by zawisnąć nad schodami. Tego cudownego dnia więc Wooyoung wytargał z kuchni stołek i postawił go zdecydowanie na jednym z wyższych stopni. Stając na lakierowanej deseczce nie pomyślał co będzie jak najzwyczajniej w świecie się przewróci — był tak zamroczony nieopisanym szczęściem, że nawet nie ograniczał się ruchowo. Jakoś wyleciało mu z głowy, że stoi na niestabilnym, kuchennym krzesełku.
Gdy pierwsze zdjęcie zawisło na białej ścianie, Wooyoung był wręcz wniebowzięty. Uśmiechając się do siebie postawił krok w tył gdyż z powodu grubych listew podłogowych, kuchenny stołek musiał postawić kawałek dalej od muru. A po tym nie minęła nawet sekunda gdy jego krzyk echem rozniósł się po mieszkaniu a on sam spadł na sam dół wysokich schodów.
To był zaledwie moment — niefortunny wypadek. Na pierwszy rzut oka wydawało się, jakby chłopak doznał jedynie lekkich obrażeń po upadku a było tak póki Wooyoung nie spojrzał na swoją lewą nogę. Wykręconą, ledwo widoczną spod leżącego na niej stołka.
Pierwsze co przyszło na myśl poturbowanemu Wooyoungowi, był San;
— Zabije mnie — mruknął do siebie w amoku.
Wyciągając z kieszeni bluzy telefon, który cudem się nie rozbił, napisał do czarnowłosego licząc, że czytanie wiadomości, które od niego dostanie jakkolwiek go uspokoi — a tak się nie stało. Niesamowicie potworny ból, który zaczął odczuwać gdy tylko adrenalina zaliczyła spadek w jego organizmie, przyćmiewał świadomość. Wtedy w grę wszedł niesamowity płacz.
San natomiast nie potrzebował wiele, by w przeciągu dziesięciu minut znaleźć się w mieszkaniu swojego chłopaka. Do apartamentu Junga miał jakieś pół godziny komunikacją miejską ale przecież zapewnił swojego ukochanego, że będzie szybciej niż szpitalna karetka;
— Wooyoung! — krzyczał wbiegając do mieszkania chłopaka. — Jestem!
— S—san — brunet szeptał pod nosem bo absolutnie nie miał siły wrzeszczeć.
— Słońce — Choi podszedł do leżącego na ziemi Wooyounga gdy tylko znalazł się w miejscu jego stacjonowania. — Już dobrze.
— Nie mogę, San — brunet otarł mokrą od łez twarz rękawem zdartej bluzy. — To tak cholernie boli.
— Wiem, kochanie. Wytrzymaj, jeszcze chwilę.
— Postaram się — Jung łapał czarnowłosego za rękę splatając razem palce ich dłoni. Chciał dodać tym sobie otuchy.
— Pomogę ci się podnieść, dobrze? Powiedz mi, jeśli cokolwiek cię zaboli.
Oplatając rękami talię bruneta, San podsadził go lekko w górę przez co mógł on chociaż usiąść, opierając się o ścianę za sobą a nie leżeć na wpół, na stopniach schodów. Nie było to proste gdyż Wooyoung naprawdę był potwornie poobijany. Sam dotyk Sana bolał go niemiłosiernie — lecz nie odważyłby się do tego przyznać.
— Dziękuję, że przyszedłeś — Wooyoung uśmiechnął się lekko.
— Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłem — chłopak pogłaskał go po policzku. — Pójdę po chusteczki, co? Masz całą mokrą twarz.
— Nie! — krzyknął Wooyoung nim San zdążył wstać z podłogowych paneli. — Nie idź, proszę. Nie zostawiaj mnie tutaj.
— Tylko na dwie sekundy, za chwilę tu wrócę — ten pocałował go delikatnie w skroń. — Będę cały czas do ciebie mówić, dobrze?
— Dobrze — brunet nie spuszczał z niego wzroku.
— Opowiesz mi jak ci minął dzień. Co robiłeś po przebudzeniu? Zjadłeś śniadanie?
San doprawdy chciał by Wooyoung czuł się bezpiecznie nawet pod jego teoretyczną nieobecność.
— Wstałem o dziewiątej w naprawdę dobrym humorze — zanim Jung zdążył w pełni odpowiedzieć na pytania swojego ukochanego, ten był już przy nim dzierżąc w dłoni pudełko chusteczek. — A na śniadanie zjadłem omlety z czekoladą.
— To dobrze — odparł Choi całkowicie szczerze. — Bardzo się cieszę.
— Kocham cię, San — Wooyoung obserwował zaciekle jak jego towarzysz otwiera jednym, krótkim pociągnięciem małą paczkę chusteczek.
— Kocham cię, Wooyoung — usłyszał w odpowiedzi. — Możesz mi powiedzieć co się dokładnie stało? Dlaczego spadłeś z tych schodów?
— Chciałem powiesić zdjęcia na ścianie. Tej tutaj — brunet wskazał za siebie. — Stanąłem na stołku i tak jakoś upadłem.
— Żartujesz sobie? — jęknął San. Czasami miał wrażenie jakby jego chłopak miał mentalnie dziesięć lat i tonę głupich pomysłów w głowie.
— Jakoś nie przyszło mi wtedy do głowy, że mogę zlecieć na dół.
— Głupku. Nawet nie wiesz jak moje serce łamie się w tym momencie na twój widok.
— Mnie złamała się noga. Kogo boli bardziej? — spytał brunet czując coraz większe zawroty głowy. — Niedobrze mi.
— Jak to ci niedobrze? — San zmarszczył brwi spoglądając uważniej na swojego ukochanego. — Spójrz na mnie. Mów coś.
— Po co? Skąd te rozkazy?
— Żebyś nie zemdlał. Proszę cię, Wooyoung — czarnowłosy potrząsnął nim lekko. — Opowiadaj, jakie miałeś plany na dzisiaj? Błagam.
— Nic wielkiego — szepnął Jung czując, jak jego głowa opada w dół. — Miałem zamawiać sushi na obiad bo Yeo zadeklarował się, że przyjdzie razem z Taeyongiem.
Jego powieki zaczęły robić się przyjemnie ciężkie a ból zanikał. Było to tak błogie, że Wooyoung niekontrolowanie zaczął się uśmiechać — z sekundy na sekundę coraz bardziej.
— Hej, już mnie nie boli — powiedział.
A te słowa były jego ostatnimi — przed omdleniem.
⊱⋆⊰
CZYTASZ
ᴜɴʟᴏᴄᴋᴇᴅ ᴅᴏᴏʀ • ᴡᴏᴏsᴀɴ
Fanfic「#ᴄᴏғғᴇᴇʟᴏᴠᴇʀs」 Gdy dwójka uzależnionych od kawy chłopców doda ten sam hasztag pod internetowym postem a Wooyoung odkrywa czarno-białe zdjęcia na profilu Choi Sana. ↳ ateez ↳ straykids ↳ txt ↳ nct127 ↳ instagram ↳ chat ↳ texting book _______...