louis

384 39 21
                                    

strange sight

you stand in the light

you're wrong but you're right




Sofię poznałem na festiwalu filmowym w Cannes. Byłem gościem specjalnym, jako że moja praca oscylowała głównie wokół rozmyślań i nowinek ze świata showbiznesu. Harry był moją osobą towarzyszącą , a ona – Sofia, zagrała główną rolę w krótkometrażowym filmie o kobiecie, która czuła się tak wyobcowana, a jednocześnie tak wyjątkowa, że czuła iż zasługuje na więcej, niż sprymityzowana Ziemia i się zabiła.

Po zakończonym festiwalu filmowym, udaliśmy się na after party. To było coś w rodzaju naszej tradycji, ponieważ nie znaliśmy nigdy nikogo (a raczej nikt nie znał nas) z racji mojej anonimowości. Poza tym, nie ciągnęło nas do większych szaleństw, które często miały tam miejsce. Jeśli chodzi o mnie, czułbym się z tym po prostu źle, wiedząc, że mój tata i Elodie zajmują się dziećmi podczas gdy my balujemy. Wolałem więc traktować to stricte, jako część mojej pracy. 

A tak poza tym - lubiliśmy czerwone wino Mouton Cadet, które zawsze podawali nam w Cannes.

- Cóż za fascynujący obraz ludzkiej słabości – skomentowałem podczas degustacji jednego z win, kiedy z Harrym dzieliliśmy się swoimi refleksjami na temat tej produkcji.

- Nie nazwałabym tego słabością.

Na widok Sofii samej w sobie, niemal zakrztusiłem się białym winem, którego właśnie kosztowałem.

To nie tak, że nie byłem przyzwyczajony do spotykania sławnych osób. Zdarzyło mi się to już kilka razy. Przeprowadzałem nawet z nimi wywiady. Byłem po prostu zaskoczony. Z pewnością fakt, że Sofia usłyszała moją opinię o filmie bez mojej świadomości, także zrobił swoje. Oraz to, że ona sama zdawała się nie podzielać mojej myśli.

Ostatecznie, nie wynikło jednak z tego nic wartego dalszego niepokoju. Najzwyczajniej, zaczęliśmy dyskutować. Sofia poleciła nam karmelowe pralinki, a my jej Mouton Cadet. Cały wieczór spędziła przy naszym stoliku, śmiała się w ekscentryczny, ale dojmujący sposób. Jej białe loki przysłaniały smukłą szyję, ale złoty wisiorek w kształcie fromii odbijał błękitny blask świateł w pomieszczeniu.

Nikomu normalnie nie zdradzałem jakie stanowisko zajmowałem w New York Times Magazine. Pisałem pod pseudonimem, jako Ethan Coltrane, ale tamtego wieczoru coś mnie pchnęło ku temu, by zapewnić Sofię (po tym, jak wyraziła niepewność co do swojego występu w „Kobiecie"), że film, w którym zagrała z pewnością dostanie dobrą opinię.

- Piszesz dla New York Times?

- Tak, ale pod pseudonimem. – wytłumaczyłem. Jednocześnie – wraz z wypowiedzeniem tych słów – uświadomiłem sobie, że nie powinienem był tego mówić. – Nie mów nikomu. – Spojrzałem na nią niemal błagalnie, jak dziecko. Nie była to największa tajemnica, ale mówienie jej o tym i nie zapobieżenie rozprzestrzenieniu się tej informacji byłoby równie żałosne, co prośba o dyskretność.

- W porządku. – Wzruszyła ramionami, jednocześnie posyłając mi sympatyczny uśmiech. – Dlaczego piszesz pod pseudonimem?

- Ze względu na moją rodzinę. Cóż, siebie też. Nie chcę, by opinia publiczna ingerowała w moje życie. Piszę też książki, więc jestem narażony na dość dużą falę krytyki. Ale kiedy ktoś odnosi się do Ellara Coltrane'a, a nie do Louisa Tomlinsona, to nie za bardzo mnie to rusza.

- Zupełnie rozumiem. – Spojrzała na mnie z pełnym zrozumieniem, jakby sama doświadczała zupełnej tego odwrotności i zrobiłaby wszystko, by jej uniknąć. - Niestety, ktoś taki jak ja nie może tego zrobić w tej branży, nie mogę się uchronić przed bezpośrednią opinią.

Strange Sight  | larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz