Westchnęłam ze zirytowaniem, wracając do domu z całodniowej misji. Nie dość, że byłam niewyspana, bo wczoraj późno wróciłam do domu z Shisui'm, to jeszcze dostałam długą misję, która jak się okazało sprawiła mi dużo kłopotów i kilka ran. Przez to nie mogłam się z nim zobaczyć od razu, po jego spotkaniu z radą wioski.
Postanowiłam skrócić sobie drogę do mojej dzielnicy przez pójście przez wodospady i z małą nadzieją, że Shisui może tam będzie na mnie czekał, ponieważ to nasze częste miejsce spotkań.
Idąc szybkim krokiem wzdłuż rzeki, nagle ujrzałam dwie sylwetki przy klifie. Podchodząc bliżej rozpoznałam Shisui'ego i Itachi'ego, rozmawiających o czymś poważnie.
Jeszcze nie zdradzając im mojej obecności podeszłam bliżej, by usłyszeć ich rozmowę.
-Niestety wygląda na to, że nie możemy powstrzymać unicestwienia klanu Uchiha. Planowałem użyć kotoamatsukami by to powstrzymać, ale Danzo wziął moje prawe oko... Nie ufał mojemu planu i zrobi wszystko by ochraniać wioskę z ukrycia na własnych zasadach... Napewno będzie chciał wziąść również moje lewe oko... -mówił Shisui.
-Dlatego muszę Ci to dać, zanim... - sięgnął do jego jedynego oka i już wiedziałam co się święci i nie mogłam dalej bezczynnie słuchać, więc wkroczyłam.
Gdy biegłam do nich, w końcu zauważyli moją obecność. Shisui ze zdziwieniem na twarzy, odsunął rękę, nieco się napinając. Zdenerwowana jego poczynaniami, nie zważając na to, że już był dość pobity, wymierzyłam mu z pięści w policzek. Nie uchylił się od ciosu, lecz go przyjął, wyginając się w bok od uderzenia. Gdy się wyprostował, przyłożył rękę do rany i spojrzał na mnie ze zbolałym wyrazem twarzy, ale nie spowodowanym z bólu, tylko z poczucia winy.
-Chciałeś dać co?!
Stałam przed nim, patrząc mu twardo w jego jedyne oko. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale od razu je zamknął, spuszczając wzrok. Podeszłam bliżej niego. Położyłam dłonie na jego policzkach i uniosłam jego głowę tak, by spojrzał mi w oczy, lecz nadal unikał mojego wzroku.
Po tym co powiedział i miał zamiar zrobić, byłam zdenerwowana i jednocześnie zmartwiona. Chciał oddać Itachi'emu swoje oko, a po tym zapewne rzucić się w przepaść. Zdawałam sobie sprawę z tego, że była na niego wywierana ogromna presja i zapewne bezradność, gdy nie mógł już powstrzymać wybicia klanu. Jednak nie spodziewałam się po takiej osobie jak on, że będzie uciekał od problemów, zostawiając je mi i Itachi'emu.
-Shisui, co sobie myślałeś ty tchórzu?- zapytałam cicho, zbolałym głosem.
Nadal unikał moich oczu. Itachi poruszył się niespokojnie za nami.
-Słuchaj, to że twój plan się nie powiódł i że straciłeś jedno oko, nie znaczy, że powinieneś się od razu poddawać.
-Shoi, to wszystko na nic, wszystkie moje starania zawiodły, jestem ścigany przez Danzo i będę musiał dokonać rzezi na moim własnym klanie, jak myślisz, jakie jeszcze jest wyjście?! - w końcu się odezwał, zaciskając oczy.
-Wiem, że masz wielki ciężar na barkach i wiem, że byś nie zniósł patrzenia na klęskę klanu z własnych rąk i pewnie to jeszcze nie będzie koniec... Nadal będą występować komplikacje, mimo wszystko i być może będziesz potrzebny by jeszcze niejednokrotnie uratować wioskę... To może być trochę samolubne ale, zawsze będziesz potrzebny mi oraz Itachi'emu jako przyjaciel... I wiedz, że nikt ani nic nie może zastąpić twojej obecności przy nas. - wyznałam mu, gdy moje dłonie zjechały z jego policzków, by zacisnąć się na jego koszuli. - Przyjaciół nie zostawia się w ten sposób! Czy zapomniałeś o wszystkich rzeczach, które mi mówiłeś? - szarpnęłam nim ze zdenerwowania.
CZYTASZ
|Ano Baka!|
Fanfiction-I co o tym myślisz PARTNERZE? - zagaił Shisui, idąc ze mną w stronę dzielnicy Uchiha. -Do tej pory znosiłam twoje towarzystwo, ale teraz gdy będę cię widzieć codziennie, lepiej uważaj bo ci coś zrobię. - prychnęłam. -Aww ja już wiem że się cieszys...