|10|

85 11 3
                                    

-Shoi, naprawdę jesteś zbyt nieostrożna i nieodpowiedzialna. Już nie mam wątpliwości, że zgubiłaś kawałek mózgu przez te cztery lata. - wydyszał Shisui poprawiając mnie na swoich plecach.

-Nudziłam się dobrze? Samotność nie jest dla mnie dobra. - nadąsałam się.

-Nudziłaś się? Kobieto ścigają cię ninja z bodajże trzech krajów, jak nie więcej. Prędzej bym się spodziewał, że pozostaniesz w ukryciu i będziesz automatycznie omijać kłopoty zamiast specjalnie się w nie pakować.- pokręcił głową z niedowierzaniem.

-A czy przez to nie miałeś wskazówek, gdzie jestem? - wyburczałam, odwracając się za siebie by sprawdzić czy wrodzy ninja nadal nas ścigają.

-Trochę tak, ale i tak było to bardzo nieodpowiedzialne. Są inne sposoby. Masz szczęście że cię znalazłem, bo inaczej już wąchałabyś kwiatki od spodu.

-Mógłbyś się zjawić szybciej. - westchnęłam.

-No widzisz, gdy ty pakowałaś się w kłopoty, ja szukałem miejsc, w których mam zapewnione bezpieczeństwo i spokój, i właśnie dzięki temu, możliwe będzie to, byś zniknęła z oczu świata tak jak ja, by pościgi ustąpiły. - powiedział po czym teleportował się.

W jeden moment zamiast w lekko górzystym terenie, byliśmy w ogromnej dolinie z mnóstwem wodospadów.

-Jak zdołałeś teleportować się tak daleko? - zapytałam, zdziwiona zarówno jego czynem, jak i widokiem.

-No chyba nie myślałaś, że zaniedbuje treningi. - prychnął, lecz uśmiech pozostał na jego twarzy.

Zaczął iść dalej i dopiero po chwili dostrzegłam w oddali jakieś stare i najwidoczniej opuszczone budowle o niespotykanej, aczkolwiek interesującej architekturze. Chwilę później zaczął iść w górę schodami przy klifie.

-Co to? - zapytałam zaciekawionym głosem, niczym dziecko zadające pytania rodzicom.

-Z tego co było mi dane znaleźć w starych zapiskach, które zachowały się w tym miejscu, była to niegdyś świątynia mnichów. Ostatni opuścili to miejsce około dwieście lat temu, ale co zaskakujące budynki zachowały się w świetnym stanie.- wyjaśnił gdy skończyły się schody i dotarliśmy do alejki złożonej z połączonych, łukowatych kolumn.

Ostrożnie postawił mnie na ziemi i zaczęliśmy iść, moim spowolnionym przez kontuzje tempem, wzdłuż nich.

-Znalazłem to miejsce jakieś półtora roku temu i często tu bywam, a od tego czasu nie znalazłem tu ani jednego śladu obecności innego człowieka, więc póki co mamy zapewniony bezpieczny azyl.

Pokiwałam głową w odpowiedzi i dalej przyglądałam się otoczeniu. Alejka którą szliśmy była obrośnięta różnymi bluszczami w rozmaitych kolorach zieleni, a gdzieniegdzie pojawiały się również pnącza z fioletowymi kwiatami glicynii, co dodawało klimatu temu miejscu i uspokajało umysł. Kilka chwil później doszliśmy do altany, z zarośniętą sadzawką po środku. Dalej znajdowały się krótkie schody które prowadziły do większej budowli, która jak zakładam była głównym budynkiem świątyni.

Wchodząc do środka mijaliśmy mnóstwo płaskorzeźb i fresków na ścianach. Na końcu długiej sali był wielki, stojący posąg postaci z siedmioma parami rąk. W budynku było mało okien dlatego w środku był dosyć zaciemniony nawet w dzień. Shisui wykonał kilka pieczęci, a po chwili za jednym zamachem zapaliły się wszystkie świece w pomieszczeniu.

-Od razu lepiej. - powiedział odwracając się do mnie. - A więc tutaj zazwyczaj nocuje, a od dzisiaj my tu nocujemy, więc możesz się spokojnie rozłożyć.

Bez słowa usiadłam po turecku na ziemi i wyłożyłam wszystkie zwoje, które miałam, przed sobą. Było ich siedem, w różnych wielkościach. Ale na ten moment potrzebowałam tylko jednego.

|Ano Baka!|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz