23. Historie naszych żyć

49 3 24
                                    

Z przeszłości - część 2.

- Dlaczego ciągle za mną łazicie? - zapytał Harry, nie ukrywając swojego zmieszania.

- A co myślałeś? Że zostawimy cię na pastwę losu? Ja i Ashley będziemy cię chronić przed tymi oprychami. - rzuciła radośnie Keira.

- Jeżeli mam być szczery, to też dlatego, ponieważ jesteś ciekawą osobą. - dodał z uśmiechem Ashley.

Harry tylko bezradnie westchnął. Wolał nie zawierać żadnych przyjaźni. Kojarzyły mu się one z dodatkowym balastem problemów. Ta natrętna dwójka nie chciała się od niego odczepić już od czterech dni. Przesiedli się do jego ławki, ciągają go ze sobą wszędzie i mimo iż brunet prawie wcale się nie odzywa, oni zawsze znaleźli jakiś temat do rozmów, który musiał wysłuchać od początku do końca. Pozostanie samotnikiem wydawało mu się lepszym rozwiązaniem, ale... chyba... Zaczął się już do tego przyzwyczajać... Może nawet spodobało mu się to.

Cała trójka stała w kolejce na stołówce. Kiedy młody Williams odebrał już swoje danie, Keira i Ashley, którzy zajęli już miejsca, zaczęli do niego machać i nawoływać go.

- Harry! Harry! Chodź tutaj do nas! - mówili obydwoje.

Zwrócili przez te swoje krzyki uwagę prawię wszystkich ludzi, znajdujących się dzisiaj na stołówce, a ponieważ Harry nie chciał się zbytnio wyróżniać, szybko zajął swoje miejsce obok nich.

- Smacznego. - rzucił cicho brunet.

- Smacznego! - odpowiedział Ashley i Keira.

To był jedyny moment, kiedy nikt się nie odzywał. Cisza... Wspaniała cisza, którą tak ubustwiał zielonooki.

- Ej, a cio tfy tfam jess? (Błędy specjalnie) - spytała Harry'ego Keira z buzią pełną jedzenia, które po chwili połknęła.

Oczy całej trójki skierowały się na talerz bruneta, zaś on sam trochę się zamyślił.

- To Cornish Pasty. Tradycyjne danie dla mieszkańców Kornwalii. - odparł Harry.

- Ooo. Byłeś tam kiedyś? Jak tam jest? - spytała z fascynacją w głosie Keira.

- Podobno... Mieszkałem tam kiedyś, ale nie pamiętam zbyt wiele. - odparł ze sztucznym uśmiechem młody Williams.

Ashley cały czas przyglądał się mu z zaangażowaniem. Zauważył, że był to dla niego drażliwy temat, więc on i Keira zaprzestali zadawać kolejne pytania.

W pewnym momencie Montaigne wpadła na pewien pomysł, aby rozluźnić atmosferę.

- Jestem pewna, że nikt z was nie pokona mnie w siłowaniu się na rękę. - rzuciła z dumą.

- Cóż za skromność. - rzucił zadziwiony Ashley, podnosząc jeden kącik ust do góry. - Dawaj, Harry, pokażemy jej, gdzie raki zimują.

Młody Williams również nie mógł puścić tego płazem. Jedną z rzeczy, których nie lubił, było przegrywanie.

Jednak... Jak można było się spodziewać, obydwoje zostali pokonani...

- Ty oszukiwałaś! - rzucił z wyrzutem Astor.

- Ha! Jeszcze czego! To wy po prostu jesteście słabi. Lepiej postarajcie się na W-Fie, by kiedyś móc mnie pokonać. - dodała ja zawsze radośnie.

- Skąd masz tyle siły? - spytał znienacka Harry.

Zwykłe pytanie, ale dla Keiry i Ashley'a był to niemalże przełomowy moment. Ten nieśmiały zamknięty w sobie nastolatek sam z siebie coś powiedział. A przynajmniej coś innego niż te teksty mające na celu ich wykurzyć. Bardzo ich to ucieszyło.

Pośmiertne Imię | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz