Iskra końcowa

1.1K 16 14
                                    

Opadłeś na kolana i skryłeś twarz w dłoniach, zagryzając płat dolnej wargi, aby się nie rozpłakać. Okoliczności ku temu były sprzyjające, ale nie chciałeś uronić łez tylko zachować się jak mężczyzna. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową, prychając pod nosem. Przecież to było niedorzeczne, ale gwar jaki docierał do twoich uszu przeplatany z wrzaskami radości coraz bardziej wyprowadzał cię z błędu, że to jedynie twoje wyobrażenie. To stało się naprawdę, Tomku. Poderwałeś się z parkietu, kiedy Popiwczak zacisnął mocniej dłonie na twoich barkach i spojrzałeś na niego zamglonym wzrokiem, czując stłamszenie, kiedy przebywałeś pośród tego wulkanu euforii. Dla ciebie czas się zatrzymał. Zastygłeś, nic do ciebie nie docierało, ale gdy tylko Śliwka przygarnął cię ramieniem do siebie i zaczął wrzeszczeć, mierzwiąc ci włosy, otrzeźwiło cię. Podskakiwałeś najwyżej jak się dało i wydzierałeś się na całe gardło, potrząsając Kochanowskim, który emanował spokojem jakby ta wieść jeszcze do niego nie dotarła. Zamierzałeś to zmienić i uświadomić go w przekonaniu, że jest złotym medalistą. Byłeś mistrzem olimpijskim Tomaszu. W głowie wciąż otwierałeś ostatnią akcje meczu finałowego zakończonego zaledwie kilka minut temu, w której to próbowałeś skończyć z piłki przechodzącej stawiając wszystko na jedną kartę. Zaryzykowałeś. 15:16 na tablicy wynikowej nie wystraszyło cię. Po mimo, że wewnątrz się drżałeś z powodu obawy, że możesz roztrwonić wasze marzenia o złocie olimpijskim zrobiłeś to. Zachowałeś chłodną głowę i wbiłeś żółto-błękitną Mikasę w plac gry przeciwnika kilka milimetrów od linii boiska. Przymknąłeś wówczas powieki i nie patrzyłeś na telebim, na którym ukazywany był challange odnośnie upadku piłki w boisku czy po za nim. Tuliłeś się do Kłosa, prosząc, aby ci powiedział, kiedy będzie po. Drużyna by ci nie wybaczyła gdybyś popełnił błąd. Te kilka milimetrów dalej mogło spowodować złość kilkunastu chłopaków, a ty bardzo tego nie chciałeś. Karol milczał, ale nie musiał przemawiać. Wrzawa jaka powstała kilka sekund później i dłonie kolegów okładające twoją głowę oraz potrząsające twoją sylwetką mówiły same za siebie. " Chyba ci się udało Fornal chodź raz.", szepnąłeś wówczas do samego siebie. Paryż był wasz. Stolica Francji była twoja. Igrzyska Olimpijskie 2024 były wasze do cholery.

-Tytus ja pierdole! W mordę!- Huber ujął twoja twarz w dłonie.- Rozpierdoliłeś ich! Mamy złoto! - zamknął cię w uścisku.

Parsknąłeś śmiechem na jego zachowanie i wyrwałeś się z jego objęć, spoglądając przez ramie na drugą stronę boiska. Francuzi siedzieli na parkiecie i niedowierzali, ale oni cię nie interesowali. Zatrzymałeś wzrok na sylwetce przyjmującego i prychnąłeś pod nosem. Zwyciężyłeś w kolejnej bitwie z nim. Tym razem zwinąłeś mu z przed nosa najważniejszy krążek dla sportowca. Louati oplatał ramionami kolana i zdawał się być totalnie odcięty od świata. Z jego twarzy zniknęła ta cholerna pewność siebie, która doprowadzała cię do szału i cwaność. Nabił się na twoje tęczówki, lecz jego wzrok nie wyrażał nic nadzwyczajnego. Przesiąknięty był obojętnością i smutkiem. Nie było ci go jednak żal. Odwróciłeś głowę i zwlokłeś się w końcu z boiska. Przeskoczyłeś przez bandy reklamowe i popędziłeś do pierwszego rzędu trybuny znajdującej się najbliżej płyty boiska. Brunetka zajrzała ci głęboko w oczy swoimi ciemnymi, zaszklonymi tęczówkami, a ty pogładziłeś jej policzek opuszkami palców, patrząc na nią z rozczuleniem. Ująłeś jej głowę w swoje smukłe dłonie i przymknąłeś powieki, muskając ustami jej ciemny kosmyk na czubku głowy.

-Nie płacz. -szepnąłeś w jej stonę.

-Fornal zakończyłeś mecz finałowy igrzysk i jesteś mistrzem. Jak mam kurwa nie płakać?! - żywo gestykulowała dłońmi, a ty zaśmiałeś się jedynie, kręcąc głową.- Jak ci zaraz...

Nie dane jej było dokończyć, bowiem ująłeś jej pośladki w dłonie i podniosłeś tak, aby oplotła nogami twój pas, wpijając się zachłannie w jej słodkie wargi. Łaknąłeś ją chłonąć jak najdłużej, bo to był twój dzień i wszystko musiało być po twojej myśli, czyli idealnie. Twój język nie musiał się długo ubiegać o dominację. Uzyskał ją po kilku sekundach przepychanek i drażnił oraz pieścił na przemian podniebienie brunetki, która cicho jęczała z powodu pieszczoty, wplatając drobne palce w twoje ciemne włosy. Tak właśnie smakował raj. Złotem, nią. Miał posmak spełnienia, a przede wszystkim kobiety, która od trzech lat nie tylko nosiła złotą obrączkę na prawej dłoni z wygrawerowanymi inicjałami twojego imienia i nazwiska, ale także pełniła rolę matki twojego dziecka i twojego najwierniejszego kibica.

Iskra II Tomek Fornal + Yacine LouatiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz