...ten, kto kocha naprawdę, kocha w milczeniu, uczynkiem, a nie słowami.
-Carlos Ruiz Zafón
Hannibal otworzył oczy, gdy obudził go zapach docierający z kuchni. Usiadł na łóżku i lekko zmarszczył brwi, czując, że jego rytm dnia właśnie został naruszony, a dźwięk naczyń tylko utwierdził go w tym przekonaniu. Will wstał wcześniej i nie dał Lecterowi szansy na jego codzienne rytuały. Mężczyzna poszedł do łazienki, by wziąć szybki prysznic i założył spodnie i koszulę. Tym razem bez kamizelki i marynarki. Skoro Will poczuł się swobodniej, może on też powinien pozwolić sobie na mniej formalny strój.
Hannibal wszedł do kuchni, zapinając zegarek na nadgastku i spojrzał na Willa. Znów go zaskoczył, co już chyba nieświadomie miał w zwyczaju.
- Robisz śniadanie, Will?
- O, dzień dobry..? - zaskoczony przywitał się ze zwątpieniem w głosie, gdy dotarło do niego, co właśnie mówi.
- Dzień dobry - Hannibal od razu odpowiedział analizując całą sytuację i zauważył dwa nowe kubki i papierową torbę z zakupami - Pojechałeś do sklepu? - zadając to pytanie poczuł cichą ulgę, w końcu Graham nie wykorzystał okazji do ucieczki.
- Tak, chciałem kupić kilka rzeczy i tak, robię śniadanie, bo, po prostu... Miałem ochotę na zwykłe tosty i kawę - powiedział z nerwowym uśmiechem, swoim tonem chcąc zaznaczyć, że niekoniecznie codziennie chce jeść wyszukane potrawy. Wtedy Lecter wyskoczył z pytaniem, po którym Will głośno westchnął
- Will, nie smakują ci moje potrawy?
- Smakują. Po prostu... - z lekko rozchylonymi ustami na chwilę się zatrzymał zbierając myśli, po czym wrócił do układania tostów i wsypał płatki kukurydziane do dwóch misek - Nie zawsze mam ochotę na coś, co ktoś podaje. Czasem chciałbym zjeść coś... swojego - zacisnął usta i uśmiechnął się do Hannibala, ale widząc, jakim spojrzeniem obdarował dwa kubki ze zwykłą, czarną kawą, Will przesunął językiem po zębach i oparł się jedną ręką o blat - Idź po prostu do stołu i tam zaczekaj, za chwilę przyniosę jedzenie.
Hannibal posłuchał się i poprawił kilka ozdób na stole. Przez chwilę zawahał się, gdzie usiąść, ale jednak nie chciał oddawać Willowi swojego miejsca. Gdy dostał swoją porcję, spojrzał pytająco na Willa, a ten odpowiedział tym samym.
- A sztućce? - Graham lekko się zaśmiał słysząc to pytanie, a Hannibal się uśmiechnął, nie do końca rozumiejąc, czy jego słowa zostały uznane za żart.
- Chcesz jeść tosty nożem i widelcem?
- Mają w sobie ser i...
- Mhmm... Smacznego - Will posłał mu kolejny uśmiech i zaczął jeść, z lekkim rozbawieniem obserwując jak Hannibal bierze do ręki tosta i pochylając się w stronę talerza odgryza kawałek. Przeżuwał przez chwilę i spojrzał na kawę w kubku.
- Którą z kaw wybrałeś?
- Rozpuszczalna. Dla ciebie bez cukru.
Hannibal uniósł wzrok, znów zdziwiony. Próbował rozszyfrować, co działanie Willa ma na celu, nie biorąc pod uwagę tego, co sam mu powiedział.
- Nigdy nie jadłeś zwykłego jedzenia? Myślałem, że gdy jesteś sam, to zdarza ci się tak jeść.
- Preferuję croissanty z dżemem i filiżanką prawdziwej kawy, gdy mowa o mniej wyszukanych śniadaniach.
- Nie smakują ci moje potrawy? - zapytał Graham z lekkim przekąsem, jednocześnie zaczynając jeść płatki z mlekiem.
- Towarzystwo też jest istotne podczas posiłków - wypił łyk kawy i oblizał usta - dość kwaśna, ciężko porównać do zwyczajnej kawy.
Hannibal zaczął jeść płatki z mlekiem. Mimo, że nie czuł otoczki celebracji wokół tego posiłku, wystarczyło, że Graham był tu razem z nim. Powoli zaczęło do niego docierać, że jego starania nie zawsze przynoszą odpowiedni efekt. Być może, gdyby wcześniej dopuścił do siebie tę myśl, to wiele spraw potoczyłoby się inaczej.
- Cieszy mnie, że zacząłeś czuć się tutaj swobodniej.
***Kilka dni później Will zauważył, że Hannibal często chodzi do składziku koło domu. Oczywiście zbudowany był w stylu pasującym do domu, wielkości małego pokoju. Mężczyzna nie pozwalał Willowy tam wchodzić, ani się zbliżać by "nie psuł niespodzianki". Z wiadomych przyczyn budziło to niepokój. Zapewne trzymał tam jakąś krwawą ofiarę tworząc nowe dzieło. Wtedy docierało do Grahama kim jest ów kanibal. Po wszystkim, co przeszli przerażające było to, że w pewnych momentach traktował to jako cechę Lectera.
- Możesz mi powiedzieć, kogo tam trzymasz? - Will zapytał, gdy Hannibal wrócił do domu z pustym pudłem, którego zawartość została w tamtym domku
- Jeszcze nikogo - uśmiechnął się i stanął tuż przy przyjacielu - to niespodzianka.
- Nie możesz mi powiedzieć już teraz?
- Pomoże ci zwalczyć tęsknotę.
Po tej odpowiedzi pojawiła się fala myśli. Jack? Alana? Kogo on tam więzi, co zrobi tej osobie. Kula zimna spadła do jego żołądka. Przygryzł wargę i złapał za nadgarstek oddalającego się Hannibala.
- Nie rób nikomu krzywdy. Przecież zostałem tutaj z tobą... - powiedział przełykając ślinę, a z twarzy Hannibala zniknął uśmiech. Patrzył w oczy Willa czując zawód.
- Dlatego tu zostałeś? By chronić innych? - zapytał uważnie obserwując mężczyznę, z poczuciem, że część starań poszła na marne - Myślałem, że jesteś moim przyjacielem.
- Po prostu... Nie rób tego.
- Powiedz mi, Will... Czy to jest jedyny powód?
Hannibal odwrócił się w jego stronę, stojąc blisko Grahama. Czuł, że ten mocniej zaciska dłoń na jego nadgarstku. Uciekał wzrokiem, zaciskając usta, które delikatnie zadrżały.
- Nie. Nie jest - odpowiedział szczerze, chociaż sam nie wierzył w swoje słowa - Nie jestem tu tylko z tego powodu - w końcu uniósł wzrok, na Hannibala, który przerwał kolejną chwilę ciszy
- Miłość jest jak kwiat... Możemy sami go zasadzić, pielęgnować.. możemy też dostać go jako prezent. Ścięty, w wazonie szybko uschnie. Natomiast w doniczce, nawet, gdy przekwitnie, dzięki dobrej opiece ucieszy kwiatami na nowo.
Hannibal uwolnił rękę z uścisku, i odłożył karton na bok, obserwując reakcję Willa. Wrócił do niego i położył dłoń na jego karku.
- Zaufaj mi teraz, Will. Nie będziesz żałować.
- Tym razem nie? - wycedził przez zęby, ale Hannibal odpowiedział ze spokojem
- Tym razem nie. Już niedługo.
Podwinął rękawy koszuli i poszedł do kuchni zaparzyć kawę. Po chwili Will do niego dołaczył, jakby oczekiwał, że Lecter powie coś jeszcze, że chociaż trochę zdradzi, co się dzieje. Już nawet poczuł obawę, że może znów chce się oddać w ręce policji. Ten spokój podczas nalewania kawy był aż nie do zniesienia.
- Proszę, twoja filiżanka - Hannibal przysunął ją do Willa, ale widział, że żadne z wcześniejszych słów go nie uspokoiły. Gdy mężczyzna sięgał po swoją kawę, Lecter chwycił jego dłoń i przesunął palcem po jej wierzchu, powoli i delikatnie. Graham zrobił cichy wydech czując ten dotyk. Poczuł, że Hannibal próbuje go uspokoić, albo przygotować na to, co się wydarzy. Wtedy to Will ruszył kciukiem, muskając palce Lectera. Obserwował dłonie, biorąc kilka pełniejszych wdechów. Hannibal wiedział, że serce Grahama przyspieszyło i uśmiechnął się, patrząc na niego spojrzeniem pełnym miłości. Ta bliskość była intensywna, z pozoru niewinna, dała poczucie intymnej więzi. Will na krótką chwilę zmrużył oczy, gdy Hannibal ułożył znów dłoń na jego dłoni i splótł ich palce, stając bliżej u jego boku. Łaknął tej bliskości, łaknął jej tak samo jak wcześniej z każdą z kobiet, które stały na drodze Hannibala. Ciężko mu było z tym walczyć, a jeszcze ciężej zaakceptować.
- Hannibal... - Will powiedział cicho i przełknął ślinę, czując suchość w ustach. Odwrócił głowę, by spojrzeć na mężczyznę i już chciał coś powiedzieć, gdy usłyszał, jak ktoś wchodzi do domu. Wystraszony otworzył szerzej oczy i odsunął się od Lectera - Kto to?
- Myślę, że to twoja niespodzianka - uśmiechnął się, a w progu kuchni stanęła Chiyoh. Na jej lekko zakrwawionej kości policzkowej widniała niewielka rana, na ubraniu kilka plamek krwi.
Graham zauważył niepokój na twarzy Lectera, ale nie zdążył nic powiedzieć.
- Przeżyła? - Hannibal zapytał zaciskając szczękę. Rozluźnił się dopiero po usłyszeniu odpowiedzi.
- Tak - Chiyoh spojrzała na Willa i znów na Hannibala, który położył dłoń na ramieniu mężczyzny
- Co się dzieje, Hannibal..? Kto..?
- Chodź... Pokażę ci, co dla ciebie przygotowałem.
YOU ARE READING
Murder Husbands [Hannigram PL]
Fanfiction- Powiedz mi, Will... Zamierzasz uciec? - Nie wiem - odpowiedział zgodnie z prawdą - Planujesz mnie zabić?- po tym pytaniu zapadła cisza. W głowie Hannibala tworzyły się różne scenariusze. - Nie będziesz Goliatem - Will w końcu odpowiedział, patrzą...