Chapter 2

3.9K 395 48
                                    

- Oszalałeś... Człowieku tobie kompletnie odbiło! - Powiedziałam głośniej i złapałam się za głowę. On tylko odetchnął głęboko i popatrzył na mnie ze współczuciem.

Po co to współczucie? To co on mi właśnie mówi to jakieś brednie. Wbiega mi do domu, łapie mnie, a teraz opowiada mi to. Ja przecież nigdy nie widziałam go na oczy.  Jestem przerażona, a on jeszcze chce tu... Zostać?

CO TU SIĘ DZIEJE DO JASNEJ CHOLERY?

- Słuchaj... Ja wiem, że nie brzmi to najlepiej, ale nie kłamię. Wiem też, że byłabyś w stanie mi uwierzyć, tylko gdybyś przestała tak wszystko analizować. Po prostu... Spróbuj to zrozumieć. - Powiedział spokojnie chłopak. Jego głos był głęboki, kojący. Był przystojny, dobrze zbudowany i możnaby powiedzieć, że niczego mu nie brakowało. No chyba, że chodzi o piątą klepkę.

Potrząsnęłam głową, chcąc obudzić się z tego głupiego snu. Zaczęłam się nawet szczypać, ale nie, to nie był sen.

- Nie wierzę ci. Jak mam ci uwierzyć? To są jakieś brednie! - Kolejny raz zaczęłam mówić głośniej, w ten sposób próbowałam maskować strach.

- Nie bój się, spokojnie. Teraz powtórz wszystko co ci powiedziałem... - Oznajmił splatając swoje palce. Patrzył na mnie prawie, że błagalnie. Dobra, raz się żyje.

- Czyli, nie jesteś stąd... Nie jesteś z tej planety... Mieszkasz w z- nie to głupie!

- Zaświatach. Wszytko dobrze, kontynuuj... - Powedział patrząc na mnie ze spokojem. Nie wierzę, że to robię.

- Tak, zaświatach. Nie jesteś normalnym człowiekiem, tylko na pół demonem, pół aniołem, zależy to od wyboru ojca, który nigdy nie chciał cię tu puścić. Tu czyli na ziemię? - Spytałam. Tak bardzo chciałam to zrozumieć. Ale to przecież zwykłe kłamstwa, to dlaczego mam wrażenie, że jednak ten chłopak nie kłamie?

- Mhm. Aniołem śmierci, ale tak, kontunuuj... - Teraz pochylił się, opierając łokcie na kolanach, nie przestawał na mnie patrzeć.

Ugh to rozpraszające.

Przełknęłam ślinę i mówiłam dalej.

- Teraz uciekłeś z zaświatów tutaj i musisz chować się przed ojcem i jego posłańcami... Znaczy nie, twój ojciec jest tam królem?

- Możnaby tak powiedzieć. No i?

- No i musisz szukać schronienia u zwykłych ludzi... - Dokończyłam zwieszając wzrok na palce. To jest wariat. Zwykły wariat. Co mam teraz zrobić?

- I dlatego chcę zostać u ciebie. Czuję, że mogę ci zaufać. Podsumowując... - Westchnęłam i postanowiłam dalej w to brnąć.

Jestem idiotką.

- Podsumowując, jesteś pół Aniołem Śmierci pół demonem, mieszkasz w zaświatach, a twój ojciec jest tam tak jakby królem. Uciekłeś z tamtego miejsca, a teraz on cię goni. Musisz się chować i tu na twojej drodze stanęłam ja.

Czy kiedykolwiek powiedziałam coś, co zabrzmiało równie niedorzecznie? Nie. Wątpię, że ktokolwiek, kiedykolwiek powiedział coś równie niedorzecznego jak to.

- Tak. Znaczy, nie do końca chować, ale zacząć żyć pośród ludzi, wpasować się. Zapach ludzi odstrasza inne kreatury. Muszę mieszkać z tobą, byłabyś dla mnie tarczą.

Oh, okey chłopie. Fajnie, że byłabym twoją tarczą, tylko jest jeden mały problem. Nie jestem taka silna psychicznie, na jaką ci się chyba wydaję.

- Mam pytanie? - Teraz albo nigdy.

- Słucham? - odpowiedział, prostując się i skupiając na mnie całą swoją uwagę. Wydaje się być bardzo zainteresowany.

Monster // Luke Hemmings (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz