🦾Pierwsze spotkanie - Rozpiska

101 3 0
                                    

🦾▏⇛Bucky Barnes

Przechadzałam się spokojnym krokiem. Potrzebowałam się odstresować po akcji z baru. Dobierał się do mnie własny dziadek, okropne uczucie.. Chociaż wiem po kim tata jest takim kobieciarzem. Gdy szłam spokojnie uliczką, zaczępiła mnie trójka mężczyzn w mundurach. Byli ewidetnie wstawieni. Nie. Byli napruci i to straszliwie.. 

- Hej mała - Zagadał jeden z żołnierzy - Zgubiłaś się? - Spytał zbliżając się do mnie

- Nie. Spadaj - Warknęłam, jednakże ten nawet nie zwrócił uwagi na me słowa. Podszedł do mnie i nerwowo chwycił w talii.

- No nie bądź taka. Ja i koledzy, odprowadzimy Cię do domu, a później.. Zabawimy - Wychrapał wkładając swoją dłoń pod mój żakiet 

- Lepiej mnie puść żołnierzyku bo mocno oberwiesz - Warknęłam. Obiecałam Sarze że nie będę się wychylać, dlatego nie chciałam od razu go atakować. Lecz w końcu nie pozostawiał mi wyboru. Uderzyłam go kolanem w krocze i z sierpowego w twarz 

- Tak chcesz się bawić dziwko? - Krzyknął mój napastnik, który chwilę wcześniej ode mnie oberwał - Zobaczymy czy będziesz taka twarda 3 na jedną - Warknął po czym kiwnął ręką kolegą dając znak by się dołączyli 

- Zostawcie ją! - Krzyknął pewnie mężczyzna który nagle zjawił się w alejce - Bo inaczej, mocno pożałujecie - Zagroził stając obok mnie 

- Barnes - Warknął jeden napastnik - Co ci za różnica? To tylko zwykła dziwka, a my chcemy się zabawić - 

- Nie życzę sobie byś tak mówił o mojej narzeczonej! - Krzyknął kłamstwem do trójki mężczyzn, przy czym objął mnie jedną ręką w talii - Zobaczę jeszcze raz, że zaczepiacie jakąkolwiek kobietę, pożałujecie. -

- Narzeczona? - Zdziwił się pobity żołnierz - Trzymaj ją lepiej na smyczy! Widzisz jak mnie urządziła? - Spytał zdenerwowany wskazując na podbite oko 

- Należało ci się Drayton. - Warknął barnes, na co napastnik jedynie pokręcił głową szeptając coś pod nosem i odszedł kiwając swoim towarzyszem by szli za nim. 

- Dziękuje - Wymamrotałam niepewnie, nie znając zamiarów mężczyzny - 

- Nie ma sprawy. Chodź patrząc na twarz Draytona, dałabyś sobie z nimi radę - Uśmiechnął się brunet zdejmując dłoń z mojej talii - Jestem James Barnes, jednakże przyjaciele mówią na mnie Bucky - Wysunął do mnie dłoń z uśmiechem 

- Y/N - Odparłam podając rękę żołnierzowi - Y/N Queen - 

- Miło poznać. Pozwól że odprowadzę Cię do domu -

- Nie ma takiej potrzeby. Dam sobie radę, nie będę ci więcej zawracać czasu - 

- Nie zawracasz. Nie mam nic lepszego do roboty, a nie zamierzam mieć Cię na sumieniu. Będę spokojniejszy jeśli dasz się oprowadzić. - Nalegał Barnes z uśmiechem 

- Zgoda -Westchnęłam lekko. Co prawda miałam się nie wychylać, ale zresztą Sara sama kręciła z pielęgniarką, żoną króla Artura i innymi kobietami z różnych czasów więc w zasadzie, nie powinna mi mieć za złe jednego mężczyzny. - Chodźmy - 

- Świetnie - Ucieszył się Barnes i udał się za mną, dotrzymując mi kroku - Jesteś tu od niedawna prawda? Inaczej musiałbym się skarcić że dostrzegłem Cię dopiero teraz - 

- Nie ma takiej potrzeby - Zaśmiałam się lekko na słowa mężczyzny - Zgadza się, jestem tu od niedawna - 

- Przyjechałaś sama? - Spytał niepewnie

- Z przyjacielem, lub jak kto woli współpracownikiem - Odparłam szczerze 

- Współpracownikiem? Przyjechaliście w sprawach służbowych? - Dopytywał brunet. Czułam na sobie jego wzrok, przez co czułam się dosyć niekomfortowo.

- Tak. Mamy pewną rzecz do załatwienia. - Wyjaśniłam - A raczej kogoś.. - dodałam ciszej 

- Kogoś? - Spytał zdziwiony słysząc co mówię - 

- Długa historia - Wzruszyłam ramionami - Tak czy siak musimy go schwytać -

- Pracujesz w jakiejś agencji? Wojsku? - Spytał podnosząc brew

- Możliwe - Westchnęłam lekko pod nosem, nie chcąc mu za wiele mówić.. Zwłaszcza że i tak powiedziałam za dużo 

- Jasne, rozumiem tajne sprawy - Uśmiechnął się sierżant -

- To tutaj - Oznajmiłam stając pod drzwiami swojego mieszkania - Dziękuje za oprowadzenie i przepraszam za stracony czas - Wymamrotałam z życzliwym tonem i ciepłym uśmiechem. 

- Cała przyjemność po mojej stronie - Barnes uśmiechnął się niepewnie - A więc, jeśli wiem że nic Ci nie grozi, będę się zbierał. Dobranoc - Bucky wziął moją dłoń na której złożył pocałunek. Skinął głową na pożegnanie i skierował w przeciwną stronę z której przyszliśmy. 

- Sierżancie Barnes? - Krzyknęłam na mężczyznę, na co ten od razu się zatrzymał i spojrzał na mnie przez ramię - Wejdziesz na kawę? Chcę się odwdzięczyć za pomoc - 

Brunet odwrócił się w moją stronę z uśmiechem i skierował w moją stronę - Oczywiście - Odparł zadowolony - Będę zaszczycony - Dodał dziwnie uspakajającym tonem. Mężczyzna sprawiał że czułam się dziwnie.. Coś przez co miałam ochotę tu zostać, zostać z nim.. 

Otworzyłam drzwi do mojego mieszkania i weszłam do środka. Ściągnęłam żakiet i odwiesiłam go na wieszak w milczeniu zostając w czarnej koszuli z krótkim rękawem i spódnicy. Skierowałam się do kuchni gdzie wstawiłam wodę. Oparłam ręce o blat i spojrzałam w milczeniu na mężczyznę, który właśnie odwieszał marynarkę z munduru galowego, gdy przed tym odłożył również czapkę. 

- Rany? - Zdziwił się Barnes widząc moje odsłonięte, poranione ręce 

Wzruszyłam lekko ramionami, nie odrywając wzroku od mężczyzny nawet nie próbując nic mu wyjaśniać. Ten podszedł do mnie i oparł się bokiem o wyspę kuchenną. 

- Dlaczego mam wrażenie że nie masz zbyt dobrej przeszłości? - Wymamrotał przesuwając lekko palcem po mojej zimnej skórze z liczną ilością ran 

- Pewnie dlatego że nawet tego nie ukrywam - Wyprostowałam się, zabierając ręce z blatu. Spojrzałam w zatroskany oczy mężczyzny, który przypatrywał się uważnie moim raną. Po chwili jednak, w końcu podniósł wzrok na moją twarz. Widząc jak mu się przypatruję, ułożył swoją ciepłą dłoń na moim policzku.

- Rozmawiałem z Sarą, Damien był widziany w barze.. - Oznajmił Ray wchodząc do kuchni wpatrzony w gazetę. Gdy jednak zauważył Bucky'ego nagle przerwał i opuścił gazetę zestresowany. W tym czasie, Bucky zrzucił swoją dłoń z mojej twarzy i nerwowo obrócił w stronę przybysza - Nie spodziewałem się że masz gościa - Rzekł uśmiechnięty brunet. - Ray Palmer - Wyciągnął dłoń w stronę gościa 

- James Buchanan Barnes - Przedstawił się pełnym imieniem sierżant chwytając dłoń naukowca 

- To, ja was zostawię - Wyjąkał mój towarzysz czasu, po czym skierował tam skąd przyszedł 

- A więc - Wyszeptał Bucky odwracając się z uśmiechem w moją stronę. Momentalnie, czajnik zaczął piszczeć dlatego też obróciłam się w jego stronę i gdy tylko udałam się by zgasić ogień i zaparzyć herbatę, sierżant przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta w pocałunku, przylegając do mojego ciała. 


Preferencje, zodiaki, talksy itp. (Marvel, Dc Itd.) 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz