Rozdział 28

214 13 0
                                    

  *Dwa miesiące później*

„Victoria, nie jest za późno, żeby zmienić zdanie. Nadal mogę iść z tobą” – mówi Gideon. 

  Kręcę głową, nawet gdy pozwalam mu się przytulić i przytulić moją głowę do jego klatki piersiowej.  To jest coś, co muszę zrobić sama. On nie robi żadnego ruchu, żeby mnie puścić, i ja też nie robię.  Potrzebuję tego uścisku, by poprowadził mnie przez najgorsze. 

– Cieszę się, że przyszedłeś – mówię. 

– Wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko.  Jego dłoń na mojej talii zaciska się.  "Czy na pewno chcesz iść sama?"  – Muszę, Gideonie – mówię, uświadamiając sobie, że on się tym martwi tak samo jak ja. 

  Składam pocałunek na jego ramieniu i czuję, jak rozluźnia mnie. Łódź, która zabrała nas tak daleko, kołysze się w oddali. Słońce jeszcze nie wzeszło.  Nie pomagają też wzburzone fale.  Gwałtownie przypływają i płyną, kołysząc małą łódką.

  – Myślę, że przydałaby mu się pomoc – mówię.  Gideon nawet nie patrzy na łódź.  Jego oczy są skierowane na mnie, patrząc w głąb mej duszy.  Niechętnie mnie puszcza.

  „Będę czekał tutaj na ciebie” – mówi.

  "Wiem, że będziesz." 

   Całuję go ostatni raz, zanim odwracam się, by spojrzeć na zbliżający się budynek. Wykonany z szarego kamienia z ciemnozielonym bluszczem pnącym się po ścianach, wygląda imponująco. 

  Światło księżyca świeci w oddali, rzucając niesamowity blask i tworząc długie cienie tańczące na ziemi.  Przechodziłam już gorsze rzeczy, więc  przez to też przejdę, mówię sobie. 

  Przebyłam całą tę drogę, aby odwiedzić mojego Ojca.  Jest więziony w więzieniu, które sam zbudował.  Nie wiem, czy śmiać się, czy płakać z ironii.  W więzieniu o zaostrzonym rygorze przebywa dokładnie ośmiu więźniów, z których dwóch to mój ojciec i jego wspólnik. 

  Podmuch wiatru wpada przez drzwi za mną.  Ten ufortyfikowany budynek jest zbudowany na odizolowanej wyspie, z dala od kraju.  Przepłynięcie tego na łodzi zajmuje godzinę.  Tylko Sierran zbudowałoby więzienie w tak pięknym miejscu. 

  Drzewa rosną tu wysokie i bujne. 

  To musi być szczególny rodzaj tortur dla więźniów, wiedząc, że są uwięzieni w raju.  Jedyne, co mogą zrobić, to patrzeć na resztę świata i wiedzieć, że nie mają wolności. 

  Ojciec. Odebrał mi wolność, kiedy byłam dzieckiem.  Teraz będzie wiedział, jak to jest, i będzie tego doświadczał przez dziesięciolecia. 

  Zatrzymuje mnie dwóch strażników.  Opuszczam kaptur i zdejmuję okulary przeciwsłoneczne.  W ich oczach pojawia się iskierka rozpoznania. Rodzina królewska wciąż budzi szacunek. Ale z ich własnym Królem na wygnaniu i w więzieniu, szacunek nie ma większego znaczenia. 

  Przyjechałam tu, żeby zamienić ostatnie słowo z moim ojcem.

– Tędy, księżniczko – mówi jeden ze strażników, kłaniając się.  Drugi wpatruje się we mnie ze znużeniem.  Taka jest teraz opinia publiczna.  Połowa z nich jest przyzwyczajona do kochania nas.  Ich lojalność jest nadal aktualna i uważają George'a Harringtona za zwykłą usterkę. 

  Druga połowa czuje się zdradzona.  Tracąc zaufanie do Korony, czują się teraz tak, jakby stracili część swojej tożsamości.  Rozumiem. 

  Prowadzę mnie przez różne pomieszczenia.  Jest siłownia i biblioteka.  Sala rekreacyjna z telewizorem i grami planszowymi.  Jadalnia. Ciągle pokazuję swoje papiery, aż zatrzymujemy się przed małą celą. 

DaddyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz